2 .

42 12 3
                                    

Drzwi boksu były otwarte.
Serce mi zaczęło mocniej bić.
Krew mi odpłynęła z twarzy i zrobiłam się blada jak ściana.
Zasuwa drzwi się obluzowała i koń z łatwością mógł wyjść a stajnia była otwarta.
Wyobrażałam sobie Star (imię klaczy) w ciemnym lesie, która stoi z podwiniętą nogą.Od razu widać ,że jest złamana. Miałam się już rozpłakać ale musiałam zachować zimną krew. postanowiłam, że znajdę Star choćbym miała  szukać do nocy . Przypomniałam sobie ze Star ma się oźrebić w tym lub przyszłym tygodniu. Zaczęłam się bardzo martwić o źrebaki klacz.
Miałam dzwonić do mamy ale to by i tak nie pomogło bo jej powrót do domu by trwał kilka godzin dlatego ze mieszkamy daleko od miasta.  Postanowiłam ze pojadę na oklep bo siodłanie by zajęło za dużo czasu a tutaj liczyła się każda sekunda.
Szybko wzięłam kantar i uwiąz aby złapać konia i pobiegłam na padok .Lawenda( klacz.mamy.) stała najbliżej mnie więc
założyłam jej kantar , zrobiłam z uwiązu wodze,wsiadłam na grzbiet i pogalopowałam w stronę dużego lasu .

*35 minut później *
Star!- krzyczałam już dobre pół godziny.
Nigdzie jej nie było.
Czułam strach i zwątpienie.
Zsiadłam z konia usiadłam na kłodzie która znajdowała się obok pochyłego drzewa i zaczęłam płakać.
Czułam że już jej nigdy nie znajdę i  ją straciłam na zawsze.



Dzisiaj taki krótki rozdzialik :(
Ale następny postaram się napisać większy 😉😁 Dziękuję za każdy głos. <3

Słysząc Stukot Kopyt Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz