8.

41 9 4
                                    

Czasu było coraz mniej ...
Lawenda zaczęła z każdą sekundą zbliżała się do przepaści.
Koń był w takim szoku ,że nie wiedział co robi. Biegł nie ważne gdzie i w którą stronę .
Chciała uciec od niebezpieczeństwa.
Musiałam podjąć decyzję jak najszybciej i jak najbardziej odpowiednią.
W oczach miałam łzy serce zaczęło mi bić jak oszalałe.
Zsunełam się z grzbietu i upadłam na ziemię.
Uderzyłam ręką o podłoże.
Co za peh....
Znowu ból... potworny ból...
Bolało niemiłosiernie.
Byłam zbyt słaba aby się podnieść.
Słyszałam jedynie jakieś głosy.

*15 minut później *
- Hej?! Nic ci nie jest ??- usłyszałam  obcy mi głos.
Otworzyłam oczy...
Moim oczom ukazał się chłopak.
Był mniej więcej w moim wieku.

- Gdzie ja jestem ?
- W lesie spadłaś z konia
- Kim jesteś i gdzie jest Lawenda?
- Nazywam się John. Możesz mówić Jonny.😉
Jestem synem właściciela szkółki jeździeckiej Jump On.Byłem na zawodach.I przyleciałem tu samolotem na 2 tygodnie do rodziny.
Dzisiaj postanowiłem pojechać na przejażdżkę z Charliem.
Gdy jechałem w pewnej chwili zauważyłem ciebie. Twoja klacz  biegła prosto w przepaść.
Zauważyłem,że ty spadłaś .
Zostało kilkanaście metrów do przepaści. Nie byłem daleko i zdążyłem złapać twojego konia.
Obecnie jest w stajni.
Mieszkam niedaleko.
Jak mówiłem nie jestem tutejszy.
- Lawenda żyje! !
- Tak, tak żyje ,spokojnie - John zaczą się śmiać ale zaraz potem miał poważna minę.
- A czy wszystko w porządku?
- Tak wszystko okej czuje się świetnie
- na pewno? Nie wyglądasz wyraźnie
-Jezzu tak nie musisz się o mnie martwić! !
Z wyrazu twarzy Johna można było wyczytać,że jest mu bardzo przykro
- Przepraszam ,nie chciałam cie urazić... po prostu jestem trochę zmęczona i uciekł mi koń... no długa historia...
- Okej
- dziękuję Ci ze złapałeś Lawendę ... Dzięki tobie ona żyje.
- Nie ma sprawy a jak ty się nazywasz?
- Nazywam się Nicole.Mam 15 lat. I jestem córką właścicieli stadniny Galloping Ghost Wilhema i Elisabeth.
- Naprawdę?
-Tak
- to bardzo dobra stadnina....nie przypuszczałem że to Ty na zawodach widziałem Cię tylko raz ale tylko przejeżdżałem obok .
- Nie pamiętam no cóż...ale miło mi Cię poznać.
- Mi Ciebie też - John uśmiechnął się.
-Nie wiesz która godzina ?
- ymmn.. 18 .40
- co?!
- Żartuje! 11 .20
- Weź się ogranij. To ważne!
- Dobra ,dobra
John robił sobie żarty. Mi wcale nie było do śmiechu .
- Wiesz muszę iść po Lawendę .
- Mogę Cię podwieść .Następnie odbierzesz klacz i Cię odprowadzę
-Nie, sama po nią pójdę bobrzexd   I przypomnij mi potem to  oddam ci pieniądze za boks .
- Nie będziesz iść skoro i tak już wracam do domu ! I nie dodawaj pieniędzy. 
-Naprawdę dziękuję ale pójdę sama od czego ma się nogi ,co?
- Oj wsiadaj
Zgodziłam się w sumie i tak bolały mnie już nogi .
Wsiadłam na konia Johna. Był dość wysoki. Dziwnie się czułam tak jadąc w dwie osoby na koniu .
-Okej trzymaj się dobrze bo on trochę wybija... -powiedział
- aha
Ruszyliśmy stępem .
Milczałam...dziwne tak jakoś...nie znam do końca Johna . Wydaje się być miły.
Jeju gdyby nie John to Lawenda by już nie żyła a ja bym została w lesie może jakieś zwierzęta mnie zaatakowały... kto wie?
- John...
- hmm.?- odwrócił się i uśmiechnął
- dziękuję Ci ze to wszystko zrobiłeś . Uratowałeś mi i Lawendzie życie. Naprawdę nie wiem co bym bez ciebie zrobiła - gdy to powiedziałam zrobiło mi się trochę głupio.
- Ehhh. Nie ma sprawy. Zrobiłem to co ważne .
Zapanowała niezręczna cisza .
Przycisnęłam łydki do boków Charliego .
Zrobiłam przejście ze stępa do galopu . Nudziło mi się.
- Hej?! Co ty robisz ??
- Galopuje!! - zaczęłam się śmiać aż się popłakałam.
- Przestań możesz spaść!
Wkur..... się na niego. Przecież nie jestem małym dzieckiem .
Po jego słowach jeszcze mocniej dodałam łydki.
John popuścił wodze koniowi.
Dał mi za wygraną .
Galopowalismy leśną ścieżką.
Kilkanaście metrów później widać było kłodę.
John odwrócił się . Widać że był wkurzony.
Ja sobie nic z tego nie robiłam xdd
- Tak chcesz się bawić. ?!
Nic nie odpowiedziałam.
Chłopak znienacka jeszcze bardziej przyspieszył.
-Ha! I co fajnie ??😜
Zignorowałam go.
Wiatr rozwiewał mi włosy .
Czułam się jak w jakimś filmie xD
Mała kłoda robiła się coraz większa .
Nie przypuszczałam że jest ona taka duża.
Miała może z 80 cm średnicy.
Naprawdę była duża .
Szczerze mówiąc trochę się bałam bo nie skakałam w dwie osoby na koniu.
Teraz zdałam sobie sprawę,że nie musiałam tego galopu zaczynać.
Straciłam równowagę i  aby się podtrzymać  odrucho złapami się za brzuch chlopaka....

Słysząc Stukot Kopyt Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz