7.

42 9 7
                                    

Chwilę później piorun uderzył w drzewo,które znajdowało się niedaleko mnie .
Przerażony koń się spłoszył.
Kurczowo trzymałam się grzywy .
Jej grzbiet był mokry od deszczu .
Lawenda biegła na oślep.  Prawie by wbiegła na drzewo. Z pod kopyt wirowały szyszki , patyczki i grudki  ziemii . Co chwila dostawałam w twarz mokrą gałęzią.
Jedna z nich przecieła mi policzek
leciała mi  z niego krew.
Bardzo piekło.
Przygryzłam wargę.
Miałam nadzieję że to zaraz się skończy.
Koń dalej  biegł  pioruny uderzały co chwila  niedaleko nas.
Próbowałam zatrzymać Lawendę ale ona nie zwracała uwagi,że ciągnę a nawet szarpie za wodze . Mimo  bólu biegła i ani trochę nie zmniejszyła tempa biegu.
Próbowałam skierować konia na pagórki .Wtedy szybciej się męczy i możliwe,że zwolni.
Po kilku próbach udało mi się.   Klacz spełniła moje oczekiwania i biegła wolniej.Niestety nie tak wolno jak chciałam. Znowu zaczęła się nakręcać.
Co w tego konia wstąpiło? !
Pomyślałam,że zaraz się zmęczy.
I tak było.Lawenda zaczęła słabnąć. Nie była tak zmęczona aby się zatrzymać ale przynajmniej już tak nie gnała. Ulżyło mi ale nie na długo.
Z tego wszystkiego nie zauważyłam że pagórek się kończy  a po nim jest przepaść... Serce mi stanęło. Zamarłam ze strachu...




Niespodzianka xdd

Słysząc Stukot Kopyt Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz