6. Dalej palisz?

101 18 4
                                    

Przełknęłam głośno ślinę. Przysięgam, że w tamtej chwili można było usłyszeć bicie mojego serca kilometr dalej. Usłyszeliśmy głośne chrząkniecie. Odwróciliśmy głowy w tym samym czasie.

- Proszę, proszę kogo my tu mamy. - Zaśmiał się James. Ashton w mgnieniu oka zszedł ze mnie.

- Spieprzaj - mruknęłam w stronę brata.

- Dobrze, że to ja, a nie mama, bo już by sobie wyobrażała za dużo.

- Idź już sobie. - Patrzyłam się na Jamesa, a on przewrócił oczami i chwilę później już go nie było. Odwróciłam się w stronę Ashtona. Chłopak miał spuszczoną głowę, a jego dłoń trzymała kark.
W pewnym momencie jego wzrok spotkał się z moim.

- Jesteś słodki. - Usłyszałam chichot, który wydobywał się z moich ust.

Co się ze mną dzieje?

- Czy to chichot? - Ash uważnie mi się przyglądał.

- Nie wiem co to było. - Zaśmiałam się.

- Robisz coś może dzisiaj w nocy?

- Zapewne będę spać. - Spojrzałam się dziwnie na chłopaka.

- Nie będziesz spać. - Uśmiechnął się. - Pamiętasz jak kiedyś do mnie wchodziłaś przez okno? Dzisiaj o jedenastej. - Oblizał wargę, po czym wyszedł. 

×

Było kilka minut do dwudziestej-trzeciej. Zaraz miałam być u Ashtona, a byłam nie ogarnięta. Przebrałam się szybko w czarne legginsy i czarną bluzkę z jakimś białym napisem. Przejrzałam się ostatni raz w lustrze. Podeszłam do okna i je otworzyłam. Wystawiłam jedną nogę i zaraz drugą. Przymknęłam cicho okno i próbowałam zejść z drzewa, które rosło tuż pod moim oknem. Gdy zostały mi jakieś trzy metry do ziemi, zeskoczyłam. Ale jak na moje szczęście, musiała mi
się podwinąć noga i jak zwykle upadłam na tyłek. Wstałam i otrzepałam się z ziemi. Teraz to samo tylko w drugą stronę.

Podeszłam do domu Ashtona. Złapałam się gałęzi i zaczepiłam się nogą o konar drzewa. Gdy już się wdrapałam na poziom pokoju chłopaka, lekko zapukałam w okno. Po chwili Ash pojawił się po drugiej stronie szyby.  Uśmiechnął się widząc mnie. Otworzył okno i wpuścił mnie do środka. Jego pokój był wielki. Szare ściany, z białymi meblami.

- Więc po co ja tu? - spytałam.

- Ja ci nic nie powiem. - Uśmiechnął się. - Musimy być cicho, żeby nie obudzić Lauren i Harry'ego. Chodź. - Położył rękę na moich plecach i popchnął mnie lekko w przód.

- Gdzie idziemy?

- Nie zadawaj pytań. - Uciszył mnie.
Nagle chłopak sięgnął ręką do sufitu i otworzył klapę na dach.

Popatrzyłam się na niego jak głupia, a ten mnie tylko popchnął w stronę małej drabiny.
Gdy już wdrapałam się na górę, a Ashton tuż za mną, spojrzałam na niebo. Nie było żadnych chmur, a jedynie puste niebo, gdzieniegdzie gwiazdy.

- Co my tu robimy?

- Ciągle zadajesz pytania, Wilson. - Pokręcił głową, po czym się cicho zaśmiał. Wskazał ręką miejsce na dachu, a ja się tam spojrzałam.
Rozłożony koc, a na nim masa jedzenia.

- Co to jest?

- Mówiłaś, że mam od nowa zdobyć twoją przyjaźń, więc to robię.

You're my everything, baby | ashton irwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz