Maraton
2/5Rodzicielka zaciągnęła mnie do łazienki i kazała ustać na wagę. Spojrzałem na nią skrzywioną miną bo widziałem, że widok mojej wagi rozwali mnie psychicznie a o niej już nie wspomnę. Wkońcu zrobiłem krok i ustałem na szklaną wagę.
-Dwadzieścia osiem. - mówię a kobieta łapie się za głowę.
Dla mnie to i tak za dużo. Kiedyś ważyłem mniej ale oczywiście były święta i wepchnęli we mnie tyle jedzenia ile się dało.
-Leondre, nie ma opcji. Dzwonię do tego ośrodka i tam jedziesz. - mówi roztrzęsionym głosem.
Po jej oczach można wywnioskować, że bliska jest płaczu, koleina osoba która przeze mnie płaczę czuję się okropnie z tą myślą.. Wyszła z łazienki a ja tam jeszcze zostałem, wpatruję się w licznik na wadze. Jeśli chodzi o moje ciało, mogę liczyć sobie zarówno kręgi jak i żebra, ręce to totalne patyki a nie wspomnę o nogach. Moja miednica totalnie wystaje, i czuję, że we mnie nie ma żadnej tkanki tłuszczowej, sama skóra.. Patrzę w lustro i coraz bardziej się sobą brzydzę, miałem wyglądać pięknie, a jestem potworem...
Wyszedłem z łazienki i pobiegłem do mojego pokoju. Zamknąłem się w nim i dałem upust emocją.. Zacząłem płakać. Rzuciłem się na łóżko i miałem ochotę drzeć się na cały dom..
Po jakimś czasie do pokoju zapukała mama której otworzyłem.-Jedziesz za dwa dni, z tego co się dowiedziałam twój stan jest bliski śmierci Leo, jesteś na skraju wychudzenia.. - powiedziała przez płacz. - Gdyby nie to, że jesteś w takim stanie czekał byś kilka miesięcy..
Nie przejąłem się tym że jestem bliski śmierci, o to mi głównie chodziło, nie miałem odwagi się powiesić, podciąć żyły czy skoczyć z budynku. Głodzenie się dla mnie to miała być powolna śmierć.. Nie chcę nigdzie jechać, tym bardziej nie bez Charliego..
-Na ile tam jadę? - pytam głośno wzdychając.
-Na dwanaście tygodni.. - odparła na co zamarłem w środku.
Gdy kobieta poszła zamknąłem pokój i znowu zacząłem płakać, ja tam nie wytrzymam, mowy nie ma.. Wyjąłem telefon i zadzwoniłem do Charliego.
-Halo. - mówię przez płacz.
-Co się stało? - pyta wystraszonym głosem.
-Przyjedź do mnie, musimy pogadać. - odpowiadam a chłopak przytakuję i się rozłącza.
Odkładam telefon po czym przytulam się do kołdry i dalej płaczę..
*
360 słowa
CZYTASZ
Lost In The Tears • Chardre
Fanfiction'' To smutne, że ty płaczesz przez kogoś, kto jest właśnie szczęśliwy, a on nie zdaje sobie z tego sprawy jak bardzo cierpisz. '' Każdy go poniża, pluje na niego z góry. Potrzebuję akceptacji samego siebie. Czy ta ''przyjaźń'' zmieni coś w jego...