Dotarłam pod szkołę punkt szósta. Słońce świeciło od blisko godziny, a ja byłam nadal senna. Pomyślałam, że nadrobię to w autobusie, więc poszłam poszukać Maddy, Kate i Matildy z mojej klasy, które również zgłosiły się do udziału w wolontariacie. Dziewczyny pakowały właśnie torby do busu.
- Hej - przywitałam się.
- Hej Clary.
- Pomóc wam?
- Nie trzeba. Podaj swoją torbę, a ja ją jakoś tutaj upchnę. Możecie z Kate zająć miejsca zanim nie będzie żadnego wyboru - poinstruowała mnie Matilda.
- Okej.
Zajrzałyśmy do środka, w którym nie było jeszcze nikogo. Usiadłyśmy, więc na samym końcu gdzie były jedyne cztery miejsca obok siebie. Dziewczyny dołączyły do nas po chwili, a zaraz za nimi do środka weszło kilka kolejnych osób. Byłyśmy pogrążone w rozmowie, gdy do pojazdu wszedł Leon, a następnie Calvin.
- Słyszałam, że jadą z przymusu. - Spojrzałam na Kate, która odwróciła moją uwagę od chłopaków.
- Podobno dyrektor powiedział, że odkupią trochę swoich win jak pojadą pomóc - wytłumaczyła Maddy.
Nie wyobrażałam sobie jakoś tych dwóch wśród zgrai dzieci i ciężkiej pracy przy remontowaniu.
Szkoła zorganizowała wyjazd chętnych osób do domu dziecka, w którym ostatnio wybuchł pożar. Nasz dyrektor jest dobrym znajomym kierowniczki tego miejsca przez co zaoferował pomoc chętnych uczniów. Trzeba odremontować sale i zająć się ogródkiem przed ośrodkiem. Mamy pomóc też przy opiece nad dziećmi. Jechaliśmy w piętnaście osób plus dwóch opiekunów w postaci pani od biologii i księdza, który w naszej szkole prowadzi lekcje religii.
Bruneci zajęli miejsce bliżej przodu skanując wcześniej cały autobus. Spojrzeli na siebie obojętnie wzruszając ramionami i usiedli na wybranych siedzeniach.
Byłam odrobinę zdezorientowana ich obecnością, ale nie mogłam pozwolić żeby zepsuli mi te dwa dni.
...
Na miejscu byliśmy po trzech godzinach. Obudziła mnie Maddy informując o końcu naszej podróży. Przetarłam oczy i wyjrzałam za okno. Zatrzymaliśmy się przed sporym zielonym budynkiem. W drzwiach czekał już na nas kobieta, która miała może ze czterdzieści lat i blond włosy. Wychowany przywitali się ze sobą w czasie, gdy my rozpakowaliśmy bagaże. Kierowani przez młodą kobietę o imieniu Stella dotarliśmy do swoich pokoi. Razem z dziewczynami zajęłyśmy znajdujący się na końcu korytarza niewielki pokój z czterema polowym łóżkami. My i jeszcze jedna grupa dziewczyn zostałyśmy umieszczone na ostatnim piętrze natomiast chłopacy dostali pokoje gdzieś na dole.
Po szybkim zapoznaniu z naszym nowym lokum zeszłyśmy na śniadanie. W jadalni nie zastaliśmy żadnych mieszkańców tego miejsca. W miłej atmosferze zjedliśmy pierwszy posiłek dnia, po którym kazano nam się zebrać w jednej z sal. Zajęliśmy miejsce na krzesłach i czekaliśmy na jakiegoś nauczyciela. Po pięciu minutach do sali wszedł nasz katecheta i kobieta, którą widziałam na początku.
- Witam was. Jestem Rebecca Stuarts. Prowadzę to miejsce od przeszło dziesięciu lat. W tym czasie nigdy nie mieliśmy żadnych problemów dopóki z powodu wadliwej instalacji nie spaliły się dwie sale. Na szczęście dzieciom ani nikomu innemu nic się nie stało. Niestety pomieszczenia uległy zniszczeniu, a są one nam potrzebne. Wasz dyrektor, który jest moim dobrym znajomym usłyszał o tym i zaoferował pomoc szkoły. Nie mamy wystarczającej ilości pieniędzy na profesjonalnych robotników, ale wyglądacie na zdolną młodzież i liczę, że mam pomożecie. Wcześniej pracowało tutaj kilku moich znajomych, jednak nie mieli czasu by dokończyć pracę. Na szczęście dzięki pomocy innych ludzi zdobyliśmy potrzebne materiały. Musimy pomalować te sale i wnieść do nich meble. Nie spodziewałam się, że będzie was tak dużo, ale znajdziemy dla wszystkich zajęcie.
CZYTASZ
Mój gnębiciel
Teen FictionZAKOŃCZONA Przystojny, mądry, wysportowany, bogaty, zabawny, kapitan drużyny futbolowej, marzenie każdej dziewczyny, król szkoły. Jednym słowem... Mój gnębiciel. #14 miejsce w dla nastolatków - 18 sierpnia 2017 #12 miejsce w dla nastolatków - 19 si...