25

31.1K 1.4K 386
                                    

Gdy tylko otworzyłam oczy intensywne białe światło zmusiło mnie do ich ponownego zamknięcia.

- Obudziła się.

Powoli uchyliłam powieki. Przy moim łóżku siedzieli rodzice co było dla mnie zaskoczeniem. - Gdzie jesteśmy?

- W szpitalu. Zaraz przyjdzie lekarza.

Tak jak powiedziała mama chwilę później do środka wszedł mężczyzna w średnim wieku ubrany w biały fartuch. Osłuchał mnie, zadał kilka pytań i zlecił jakieś badania po czym wyszedł.

- Co się stało? - zapytałam.

- Nic nie pamiętasz?

- Pamiętam, ale są to jakieś urywki.

- Wiesz skarbie my wiemy tyle co powiedziała nam policja.

- Policja?

- W twoim organizmie wykryto substancje, które były odpowiedzialne za utratę przytomności. Ktoś musiał dodać ci coś do napoju - wyjaśnił tata.

- Ale po co? Nic z tego nie rozumiem.

- Dlaczego nie powiedziałaś o plakatach w szkole?

- Ale skąd wy wiecie?

- Twoi znajomi byli przesłuchiwani i powiedzieli wszystko. Mogłaś z nami porozmawiać.

- Nie chciałam was martwić. To nic takiego.

- I zobacz do czego to nic doprowadziło. Leżysz w szpitalu, ktoś podał ci jakieś środki odurzające, a jakiś facet... - tata nie dokończył swojej wypowiedzi uspokojony przez mamę.

- Przepraszam - powiedziałam.

- Nie musisz przepraszać Clary. To nie twoja wina. - Rodzicielka złapała moją dłoń.

Zaczęłam myśleć o wczorajszych wydarzeniach. Bawiłam się świetnie, do czasu...

- Może chcesz porozmawiać z Calvinem? - zapytała w pewnej chwili mama.

- Jest tutaj?

- Śpi w sali obok. Pielęgniarki zlitowały się nad nim i pozwoliły się tam zdrzemnąć. Całą noc i ranek siedział przed salą i czekał aż się obudzisz. Kilka innych osób też było, ale wrócili już do domów.

- Poczekam aż się obudzi - stwierdziłam.

Od dawna nie rozmawiałam z rodzicami. To straszne, że musiało dojść do takiej sytuacji żebyśmy mieli taką możliwość. Pytali o szkołę, ja o ich pracę. Oboje wzięli kilka dni wolnego żeby zostać ze mną.

- Chyba ktoś tu się obudził. - Spojrzałam w stronę drzwi słysząc komentarz mamy. Calvin wyglądał gorzej niż ja. Był zmęczony, zestresowany, ale jak tylko zobaczył, że siedzę na łóżku i go obserwuje dostał nagłego przypływu energii oraz ulgi.

- To my pójdziemy napić się kawy. - Rodzice wyszli.

Chłopak usiadł na krzesełku przy moim łóżku i złapał moją dłoń.

- Jak się czujesz? - zapytał.

- Dobrze. - Uśmiechnęłam się słabo.

- Przepraszam Clary.

- Nie masz za co.

- Ja...

- Nie chcę teraz o tym rozmawiać. Pogadajmy o czymkolwiek, ale nie o wczorajszym dniu. - Wpatrywała się w moje oczy po chwili się uśmiechając.

- Ładna mamy dzisiaj pogodę - stwierdził, a ja cicho się zaśmiałam.


*dwa dni później*

Mój gnębicielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz