Louis przyszedł punktulanie pod London Eye. Spojrzał na telefon.
Ma jeszcze 2 minuty, pomyślał szatyn, wzdychając.
Harry w tym czasie biegł, jakby był ścigany, jego orientacja w terenie była znikoma. Gdy została minuta ujrzał szatyna.
- Ma jeszcze 30 sekund - mruknął pod nosem Lou.
Harry podszedł szybkim krokiem do stającego tyłem chłopaka i jedną dłonią zakrył mu uczy, ponieważ w drugiej miał prezent.
Louis znieruchomiał, ale po chwili odwrócił się do Stylesa. - Harold - powiedział poważnie.
– Loueh – szepnął i chwycił policzki szatyna, a następnie oparł swoje czoło o jego.
- Co? - mruknął, patrząc się na wyższego ze zdziwieniem.
– Nie powinienem Cię zostawiać, tak bardzo żałuję – powiedział, robiąc krok w tył.
- Tak, tak... Idziemy gdzieś? - spytał szatyn, podnosząc brew.
– Tak jakby nie wiedziałem czy nadal lubisz gorącą czekoladę, ale pomyślałem, że – podrapał się po karku – może jakaś kawiarnia?
- Możemy. I tak, dalej ją lubię - mruknął, idąc w kierunku kafejki.
Harry podbiegł do niego i położył dłoń na jego ramieniu.
– Mam coś dla Ciebie – powiedział i podał mu pakunek, w którym był zamówiony wcześniej kebab i bukiet róż. Błagam, niech mnie nie zabije, pomyślał.
Tomlinson ze zdziwieniem otworzył pakunek.
- S-Skąd ty... - mruknął, patrząc się na czewone róże i jego ulubione jedzenie.
– Oh, to nieważne – mruknął i pocałował go w policzek.
- Boże, uwielbiam cię - zaśmiał się, oddając mu pakunek z różami i otwierając opakowanie, by po chwili zacząć jeść kebaba. - Mmm - zamruczał, przymykając oczy.
– Cieszę się, że Cię odzyskałem, tak cholernie się bałem tego spotkania.
- Nie było czego - mruknął, zajadając się fastfoodem.
– Niestety pojutrze muszę wracać, ale obiecuję, że jutro też Cię gdzieś porwę.
- Masz szczęście, że trener odwołał trening - zaśmiał się, oblizując wargi, gdy skończył jeść.
– Wezmę Cię na co tylko będziesz chciał – odparł – ale twoja kara Cię nie ominie – powiedział uwodzicielsko.
- Czekaj.... ty tak serio? - spytał zdziwiony, zabierając swoje róże od bruneta.
– Czy ja kiedyś kłamałem, Louisie?
- Kurwa - mruknął, patrząc na swoje buty.
– Spokojnie, Loueh, odpowiednio się Tobą zajmę – szepnął mu do ucha, przygryzając następnie jego płatek.
Szatyna przeszły ciarki. Nie spodziewał się takiego zwrotu akcji.
– Ale to nie dziś, nie jutro, przygotuje Cię, kochanie – złapał za dłoń chłopaka i ruszył w kierunku budynku.
Zarumieniony chłopak szedł spokojnie za Harrym ze spuszczoną głową.
Harry zatrzymał się gwałtownie, gdy szatyn dłuższą chwilę się nie odzywał. – Popatrz się na mnie – warknął.
Louis podskoczył, spoglądając ze zdziwieniem na swojego przyjaciela.
- Tak? - spytał zdezorientowany.
– C-czy ty się mnie boisz?
- Nie - odparł Tommo, uśmiechając się do wyższego.
– Dlaczego kłamiesz? J-ja, Loueh, ty się mnie boisz...
- Nie boję się ciebie, debilu - mruknął, wyrywając się i wchodząc do kawiarni.
Harry pokręcił z niedowierzaniem głową i podszedł do stolika, który zajął szatyn.
CZYTASZ
I miss you Harry ✓
Fanfiction#91 w ff! || Harry i Louis w dzieciństwie byli nie rozłączni. Prawdopodobnie trwało by to do nieznanej...dzisiejszego dnia, ale Styles musiał wyjechać z Doncaster. Od tego czasu minęło 5 lat. Żadne z nich zabardzo nie pamięta tego drugiego. Pewnie b...