21

1.1K 131 32
                                    

Louis przyszedł punktulanie pod London Eye. Spojrzał na telefon.

Ma jeszcze 2 minuty, pomyślał szatyn, wzdychając.

Harry w tym czasie biegł, jakby był ścigany, jego orientacja w terenie była znikoma. Gdy została minuta ujrzał szatyna.

- Ma jeszcze 30 sekund - mruknął pod nosem Lou.

Harry podszedł szybkim krokiem do stającego tyłem chłopaka i jedną dłonią zakrył mu uczy, ponieważ w drugiej miał prezent.

Louis znieruchomiał, ale po chwili odwrócił się do Stylesa. - Harold - powiedział poważnie.

– Loueh – szepnął i chwycił policzki szatyna, a następnie oparł swoje czoło o jego.

- Co? - mruknął, patrząc się na wyższego ze zdziwieniem.

– Nie powinienem Cię zostawiać, tak bardzo żałuję – powiedział, robiąc krok w tył.

- Tak, tak... Idziemy gdzieś? - spytał szatyn, podnosząc brew.

– Tak jakby nie wiedziałem czy nadal lubisz gorącą czekoladę, ale pomyślałem, że – podrapał się po karku – może jakaś kawiarnia?

- Możemy. I tak, dalej ją lubię - mruknął, idąc w kierunku kafejki.

Harry podbiegł do niego i położył dłoń na jego ramieniu.

– Mam coś dla Ciebie – powiedział i podał mu pakunek, w którym był zamówiony wcześniej kebab i bukiet róż. Błagam, niech mnie nie zabije, pomyślał.

Tomlinson ze zdziwieniem otworzył pakunek.

- S-Skąd ty... - mruknął, patrząc się na czewone róże i jego ulubione jedzenie.

– Oh, to nieważne – mruknął i pocałował go w policzek.

- Boże, uwielbiam cię - zaśmiał się, oddając mu pakunek z różami i otwierając opakowanie, by po chwili zacząć jeść kebaba. - Mmm - zamruczał, przymykając oczy.

– Cieszę się, że Cię odzyskałem, tak cholernie się bałem tego spotkania.

- Nie było czego - mruknął, zajadając się fastfoodem.

– Niestety pojutrze muszę wracać, ale obiecuję, że jutro też Cię gdzieś porwę.

- Masz szczęście, że trener odwołał trening - zaśmiał się, oblizując wargi, gdy skończył jeść.

– Wezmę Cię na co tylko będziesz chciał – odparł – ale twoja kara Cię nie ominie – powiedział uwodzicielsko.

- Czekaj.... ty tak serio? - spytał zdziwiony, zabierając swoje róże od bruneta.

– Czy ja kiedyś kłamałem, Louisie?

- Kurwa - mruknął, patrząc na swoje buty.

– Spokojnie, Loueh, odpowiednio się Tobą zajmę – szepnął mu do ucha, przygryzając następnie jego płatek.

Szatyna przeszły ciarki. Nie spodziewał się takiego zwrotu akcji.

– Ale to nie dziś, nie jutro, przygotuje Cię, kochanie – złapał za dłoń chłopaka i ruszył w kierunku budynku.

Zarumieniony chłopak szedł spokojnie za Harrym ze spuszczoną głową.

Harry zatrzymał się gwałtownie, gdy szatyn dłuższą chwilę się nie odzywał. – Popatrz się na mnie – warknął.

Louis podskoczył, spoglądając ze zdziwieniem na swojego przyjaciela.

- Tak? - spytał zdezorientowany.

– C-czy ty się mnie boisz?

- Nie - odparł Tommo, uśmiechając się do wyższego.

– Dlaczego kłamiesz? J-ja, Loueh, ty się mnie boisz...

- Nie boję się ciebie, debilu - mruknął, wyrywając się i wchodząc do kawiarni.

Harry pokręcił z niedowierzaniem głową i podszedł do stolika, który zajął szatyn.

I miss you Harry ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz