24

1K 123 38
                                    

Szatyn podgłośnił muzykę i zaczął się bujać na hamaku jak opętany.

W tym samym czasie Harry dochodził do domku dziadków szatyna, cały zestresowany. W jednej ręce miał bukiet krwistoczerwonych róż, a w drugiej album, w którym miał ich wspólne zdjęcia.

Tomlinson z uśmiechem na ustach bujał się w przód i tył.

Harry poraz kolejny poprawił swoją białą, nienaganną koszule i zapukał delikatnie do drzwi. Chwilę później oprzytomniał i podążył w stronę basenu, ostatni raz tu był przed wyjazdem.

Szatyn zaczął śpiewać wraz z Lekkie Keish piosenkę Fuck. Uśmiechając się, poprawił okulary.

Harry usiadł na leżaku, który znajdował się obok wody i zaczął spoglądać na chłopaka, który miał zamknięte oczy.

- Fuck me, fuck me... -zaśpiewał młodszy, po czym wybuchnął śmiechem.

Mam taką ochotę Cię teraz wypieprzyć, pomyślał starszy.

Kiedy Louis otworzył oczy i ujrzał loczka, z zaskoczenia aż spadł do wody.

– Cześć, Loueh! Zimna woda?

- Ciepła! - krzyknął szatyn, podpływając do kędzierzawego.

Hazz odłożył prezent na ziemię i momentalnie wskoczył do zbiornika, ochlapując tym samym chłopaka.

- No hej... - zaśmiał się Louis, odwracając do bruneta.

– Jak się masz? – poczochrał go po włosach.

- Dobrze, tylko ktoś mnie tak wystraszył, że aż prawie zawału dostałem - zaśmiał się, podnosząc się na rękach, by usiąść na brzegu.

Harry podpłynął do niego i rozchylił jego uda tak, aby wejść pomiędzy nie. – Schyl się – rozkazał.

Szatyn zaśmiał się i wykonał polecenie starszego.

– Mam coś dla Ciebie – szepnął Harry – otwórz pakunek i otwórz na pierwszej stronie.

- Co to?- spytał Tommo, wyjmując album z opakowania.

– Pierwsza strona, Lou – powiedział Styles, wychodząc z basenu i podchodząc do szatyna.

- To...to my... - szepnął, zakrywając usta dłonią.

– Louisie, czy chciałbyś zostać moim chłopakiem?

- Ty... ty tak na poważnie? - spytał niebieskooki.

– Czy ja kiedykolwiek skłamałem?

- Boże... czy... pierdolić to - mruknął Lou, odkładając album i rzucając się w ramiona bruneta.

– Czyli zgadzasz się?

- Tak, debilu - roześmiał się niższy, odsuwając się od drugiego chłopaka.

– Tak strasznie Cię przepraszam, że wyjechałem – wyszeptał Harry.

- Nie twoja wina.... - mruknął, podnosząc album, by odłożyć go na leżak - Chcesz coś do picia? - spytał, spoglądając w oczy bruneta.

– Ciebie – mruknął – poproszę sok wiśniowy.

- Fuuu, wiśnia - mruknął, odwracając się na pięcie. - Idziesz czy zostajesz?

– Zostaję – uśmiechnął się – bądź dobrym chłopakiem i mi przynieś.

- Dobra! - krzyknął, wbiegając do domu. Po chwili wrócił z czerwonym i żółtym sokiem. - Proszę, wisniowy dla pana, a dla mnie bananowy - powiedział, stawiając je na stole.

– Jak można pić bananowy – oburzył się.

- Mój ulubiony - mruknął szatyn, pijąc sok.

– Jesteś dziwny.

Louis wzruszył ramionami, odstawiając pustą szklankę. - To co chcesz robić? - spytał, siadając na trawie.

Harry usiadł koło niego i odepchnął ręką jego tors tak, aby położył się na trawie, następnie zawisł nad nim i namiętnie go pocałował, wkładając w to wszystkie uczucia, które kumulowały się w nim od kilku lat.

I miss you Harry ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz