Budzę się za sprawą tego cudownego urządzenia zwanego budzikiem. Cholera, dziś do pracy... Do tego zielonowłosego, przystojnego... Nie! Stop! Do tego kretyna, który mnie strasznie irytuje, ale i intryguje. Oczywiście łeb mi pęka, no i jeszcze muszę obudzić tego faceta. Idę pod prysznic. Przychodzę, a on się ubiera. Problem z głowy.
- To co, teraz śniadanko? - pyta i chce mnie przytulić.
Odsuwam się od niego i opatulam mocniej szlafrokiem.
- Zbieraj się i wypad - warczę, a on wytrzeszcza oczy. - Co tak patrzysz? Chyba na nic głębszego nie liczyłeś - prycham.
- Posłuchaj ty mała...
- Co? Źle ci było?! To trzeba było się do mnie nie pchać. Było fajnie, przynajmniej dla mnie i się skończyło. Zdziwiony? Młody to zdziwiony - ledwo powstrzymuję śmiech.
Chłopak stoi jak słup. Zamurowało go. Wszyscy reagują podobnie. Myślą, że to oni mnie rzucą i zawsze się przeliczają.
- Facet, idę do pracy! - ciągnę go za ramię i wyrzucam za drzwi.
- Jeszcze mnie popamiętasz!
- Tak, tak... Do widzenia panu! - trzaskam drzwiami i zaczynam się śmiać. - Zawsze to samo... - kręcę głową.
Ubieram się w długie, jasne jeansy, czarny top na ramiączkach i adidasy. Robię makijaż i biegnę do auta. Ruszam i modlę się, by zdążyć. Niestety, istnieje takie coś, jak korki i spóźniam się o dwadzieścia minut. Wbiegam do środka i kieruję się do mojej szafki. Biorę fartuch i biegnę na stołówkę poszukać Harleen. Na sali jest już pełno pacjentów w tym też i Joker. Harleen siedzi z inną lekarką.
- Hej - podbiegam do niej i ją przytulam.
- Załóż fartuch - mówi oschle.
- O co ci chodzi? - krzywię się.
- Zostawiłaś mnie tam samą i nie odbierałaś, o to chodzi! Martwiłam się o ciebie! - oczy większości zgromadzonych kierują się na mnie. - A wy co? Już do swoich spraw! - gani wszystkich i znowu zwraca się do mnie - Później pogadamy.
Przewracam oczami, rzucam fartuch obok niej i idę po coś do jedzenia.
- Ktoś tu narozrabiał - śmieje się głos za moimi plecami.
- Nie twoja sprawa - odwracam się do niego twarzą. Tak jak myślałam, to ten kretyn. - Dziś mamy spotkanie, pamiętaj.
Biorę kawę, kanapkę i odchodzę.
- Pamiętam, pamiętam - do moich uszu dobiegają te słowa i jego śmiech.
Siadam obok dziewczyn i bez słowa jem posiłek. Na koniec narzucam na siebie fartuch i idę do ordynatora.
- Witam pana - uśmiecham się. - Wybrałam już pacjenta.
- Słucham.
- Chcę nowego z 666.
- El, nie wiem, czy to najlepszy pomysł...
- Spokojnie, wiem, co robię. Pan mnie zna, nie dam mu się omotać. Bardzo mi zależy... - robię smutną minę
- Ech... no dobrze, ale co z twoim ojcem?
- Będzie musiał się z tym pogodzić.
Dostaję grafik. Mam z nim terapię o 14.00. O kurczę, ale jestem szczęśliwa. W końcu wybija ta godzina. Wchodzę na salę, gdzie czeka już na mnie zielonowłosy. Ma na sobie kaftan bezpieczeństwa.
- Serio? - wzdycham i podchodzę do drzwi. - Ściągnijcie mu ten kaftan!
Wchodzi dwóch strażników.
CZYTASZ
Po ciemniejszej stronie II Joker
FanficPonoć niektórym osobom pisane jest się spotkać. Pewnego razu Elizabeth Wayne - córka sławnego miliardera, poznaje Księcia Zbrodni. Co się stanie, jeśli dziewczyna stanie się jego lekarzem? Czy pójdzie w ślady byłej terapeutki przestępcy? A może nie...