Rozdział 14

688 45 3
                                    

Budzę się obok tego psychopaty. W życiu bym nie pomyślała, że skończę ze swoim pacjentem w takim miejscu.

- Księżniczka się obudziła? - szepcze mi do ucha.

- Nie, jeszcze chce spać - odpowiadam  i zamykam oczy.

Joker wychodzi z łóżka i już jestem praktycznie pewna, że stąd pójdzie, gdy nagle czuję chłód na nogach.

- Wstajemy! - wybucha śmiechem, gdy ściąga ze mnie kołdrę.

- Zabiję cię! - wstaję gwałtownie i wskakuję na niego.

Niestety kończy się to tak, że on mnie trzyma i wynosi z pokoju.

- Czemu nawet nie pozwolisz mi się wyspać? - marudzę.

- Bo dziś musimy się spakować i się wyprowadzić.

- Ale gdzie? Z Gotham?

- Nie, do innego, lepszego domu. Wiesz, będzie więcej miejsca na dzieci.

Patrzę na niego zdziwiona i lekko przerażona, na co on znowu wydaje z siebie przeraźliwy śmiech.

- Żartowałem!

Uspokajam się i rozglądam po pomieszczeniu. To kuchnia. Ładna i przestronna. Taka milsza niż ta u mojego ojca. Kto by pomyślał?

- Dobra, chłopcy nas spakują, a ty jedz śniadanie. Zrób sobie coś.

- A ty?

- Whisky się liczy?

- Nie - odpowiadam i kręcę głową. - Jesteś alkoholikiem? - szepczę i mrużę oczy.

- Jesteś psychiatrą?

- No, nie do końca...

- Masz odpowiedź - rzuca i idzie pewnie do swojego świata.

Chwilę patrzę, jak się oddala i po chwili sięgam do lodówki po coś do zjedzenia. Chyba dziś skończy się to na kanapce z serem, bo nic innego, ciekawego tu nie widzę. Chyba ktoś tu nie robi często zakupów.

- Gotowa? - pyta, gdy akurat przeżuwam ostatni kęs. - Tu masz ciuchy - rzuca mi coś na krzesło.

- To idę się przebrać.

- Gdzie? Nigdzie nie idziesz. Tutaj szybko.

- Odwróć się - warczę.

On odwraca się niechętnie, ale widzę, że kątem oka mnie podgląda.

- Dobra, patrz się normalnie, bo widzę, że oczy ci wypadną zaraz - prycham i zakładam ostatnią rzecz, czyli koszulkę. - Już? Zadowolony? Napatrzyłeś się?

- Niestety za mało tego widoku - kręci głową zrezygnowany. - Dobra, do samochodu.

Wsiadamy i jedziemy w stronę miasta. O cholera, po co pchać się w ręce samego Batmana?

- To twoja strategia? Oddać mnie tatusiowi?

- Nie. Załatwiłem nam mieszkanko.

Wjeżdżamy w tą biedniejszą dzielnicę Gotham.

- Tutaj - mówi wkrótce i patrzy na szary, wysoki budynek. - Jest cały nasz. A najlepsze na samej górze. Będziesz szczęśliwa! Chodź!

Przewracam oczami ale idę za nim.

- Przynajmniej sobie tyłek wyćwiczę - burczę, gdy jesteśmy już na czwartym piętrze. - Daleko jeszcze? - pytam błagalnie.

- Jeszcze tylko trzy piętra. Chodź, chodź!

Po ciemniejszej stronie II JokerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz