Rozdział 3

1.1K 76 40
                                    

- Harl... - szturcham blondynkę, która leży koło mnie.

- Czego się drzesz w środku nocy?

- Zaspałyśmy! Za dziesięć minut zaczynamy pracę!

Harleen odwraca się do mnie i rozgląda po pokoju.

- Co myśmy kurwa robiły?

- Piłyśmy i chyba tańczyłyśmy... Później przypomniałaś sobie Jokera i... zaczęłaś rozrywac poduszkę. I dwa litry poszły...

- Nie idźmy tam - chowa głowę w poduszkę.

- Idziemy! Chcę go podręczyć, a obchód niech sobie sami robią - prycham.

Harl dzwoni do szpitala i obwieszcza, że stoimy w korku, a ja szybko się ogarniam. Po pół godzinie wybiegamy i jedziemy do pracy.

- Dobrze prowadzisz.

- Batman mnie uczył, to się potrafi - parskam śmiechem.

- Joker też tak jeździł, tylko, że mało kiedy na trzeźwo.

- On w ogóle kiedykolwiek zachowuje się "trzeźwo"?

- A no fakt...

Wybuchamy śmiechem i pędzimy.

- Spóźnione imprezowiczki na kacu -praska śmiechem strażnik.

- Zajmij się sobą - warczę.

Oczywiście już po obchodzie. Lecę po fartuch i wpadam na zielonowłosego.

- Co ty tu robisz o tej porze? - pytam zaskoczona.

- Mam prawo chodzić swobodnie po szpitalu, prawda? Sama wystawiłaś papiery, że jestem w takim stanie - mówi z rozbawieniem.

- Jezu, nie krzycz tak - masuję skronie.

- Możesz tak szybko nie... biegać? - dogania mnie blondynka.

- Kondycja komuś spadła - parska śmiechem Joker.

- Bierz fartuch i idziemy - mówi oschle Harleen. - Debili wypuszczać na szpital... widzę nowe prawo...

- Że ty niby taka święta?

- Ja zormalniałam, ale ty... dla ciebie nie ma już ratunku - prycha dziewczyna i idzie w przeciwną stronę.

- Widzimy się za parę godzin - puszcza mi oczko.

Idę wkurzona na zielonowłosego. Kretyn!

- Harl! - doganiam blondynkę. - Nie przejmuj się nim.

- Próbuję, ale... to wszystko wraca.

- Powiedz szczerze, kochasz go?

- Ja... nie to nie jest miłość...

- Ale tęsknisz za nim - drążę temat.

- Nie, nic już do niego nie czuję - odpowiada oschle.

- W porządku - zmieniam ton. - Czyli nie będziesz zazdrosna, gdy będę z nim spędzać więcej czasu? - pytam specjalnie, żeby sprawdzić jej reakcję.

- Nie możesz! A wiesz czemu? Bo on właśnie tego oczekuje. Znam go,chce cię omotać, sprawić byś go wypuściła! Już dałaś mu papiery na to, że może sobie chodzić po Arkham!

- Traktuję go jak człowieka, tylko tyle! I nikt nie będzie mi mówił co mam robic.

- Zachowujesz się jak rozpuszczony bachor! - popycha mnie.

- Co? Harley Quinn wychodzi? Uspokuj się - patrzę jej hardo w oczy. - Podpuściłam cię, a ty w to uwierzyłaś.

Wymijam ją i idę w stronę swojego nowego gabinetu.

Po ciemniejszej stronie II JokerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz