Five

3.5K 105 2
                                    

Harry's POV

Podwiozłem Bellę pod dom i obserwowałem, jak podbiegała do drzwi. Zapewne trochę się mnie przestraszyła, ale nie mogłem już wytrzymać, musiałem jej dotknąć. Miałem też nadzieję, że wzięła sobie moją propozycję do serca i często będzie korzystać z okazji podwózki przeze mnie. Tak bardzo pragnąłem spędzać z nią więcej czasu sam na sam, a podwożenie jej po szkole do domu było cudowną okazją. Musieliśmy tylko wsiadać do
mojego auta tak, aby nikt nic nie widział i niczego nie podejrzewał. Mogłem sobie tylko wyobrazić, jakie konsekwencje poniósłbym, gdyby ktoś dowiedział się o moim romansie z uczennicą. Co prawda, ten romans jeszcze się nie zaczął, ale byłem pewien, że wkrótce rozkwitnie między nami wspaniałe uczucie.
Odjechałem spod domu mojej kruszynki i skierowałem się do własnego mieszkania. Byłem zadowolony, bo teraz wiedziałem, gdzie mieszka. Nie żebym chciał ją nachodzić czy coś. Dotarłem na miejsce piętnaście minut później i pierwsze, co zrobiłem to zakluczyłem drzwi i poszedłem do pokoju, żeby sobie ulżyć. Cały czas miałem przed oczami śliczną twarzyczkę Belli i nie mogłem wymazać jej z pamięci. Zrobiłem sobie dobrze, a moja wyobraźnia tworzyła obrazy z moim słoneczkiem w roli głównej, fantazjowałem, że tak naprawdę tę przyjemność sprawia mi moja mała dziewczynka, nie ja. Samo wspomnienie o jej delikatnej skórze i o mojej ręce na jej udzie powodowały u mnie dreszcze i mogłyby doprowadzić mnie do orgazmu. Zrobiłem obiad i postanowiłem do niej napisać. Tak, pisałem do Belli anonimowo, podając się za jakiegoś ucznia, który się w niej podkochiwał. Tak naprawdę to byłem ja, nauczyciel nieszczęśliwie zauroczony w swojej uczennicy. Zdobyłem jej numer z dziennika szkolnego i postanowiłem po prostu zagadać. I tak oto rozmawialiśmy ze sobą codziennie od tygodnia. Chciałem dowiedzieć się o niej jak najwięcej, sam natomiast nie mówiłem o mojej osobie zbyt wiele. Musiałem zmyślać większość rzeczy, zwłaszcza, kiedy pytała o szkołę, ale co innego miałem zrobić? Tylko w taki sposób uzyskałem okazję, by choć trochę zbliżyć się do mojej miłości. Tego dnia, kiedy dowiedziałem się, że jej ulubionymi kwiatami są słoneczniki, od razu wpadłem na genialny pomysł. Dokładnie tydzień po tym, jak wyjawiła mi tę informację, o siódmej rano, przed lekcjami poszedłem do pierwszej lepszej kwiaciarni, która była otwarta i kupiłem bukiet słoneczników. Nie było łatwo znaleźć tak wcześnie rano czynny sklep z roślinami, ale dałem radę. Gdy już miałem to, czego szukałem, udałem się do szkoły, byłem na miejscu pół godziny wcześniej, niż zwykle. Szedłem korytarzem w stronę szafek uczniów, doskonale wiedziałem, która jest Belli. Widziałem nieraz, jak na przerwie chowała do niej książki. W każdym razie, po upewnieniu się, że nikogo nie ma w pobliżu, nawet woźnego, otworzyłem śrubokrętem metalowe drzwiczki i wsunąłem do środka kwiaty. Byłem pewien, że uda mi się je otworzyć, mimo, iż nie miałem pasującego klucza i oczywiście wszystko poszło po mojej myśli. Po udanej misji, skierowałem swe kroki do sali numer czternaście, jak gdyby nic się przed chwilą nie wydarzyło.
Po lekcjach czekałem tylko, żeby zobaczyć Bellę wychodzącą ze szkoły z moimi słonecznikami. I ten widok był warty czekania. Kiedy w końcu wyszła z budynku, wyglądała tak pięknie, tak niewinnie, jej włosy lekko kołysały się przez wiatr, a oczy były zmrużone na skutek mocno świecącego słońca. Stałem z boku, udając, że czegoś szukam w kieszeni, kiedy ona na mnie wpadła. Nie wiem, czy zrobiła to celowo, ale byłem szczęśliwy, że znów miałem okazję z nią przez moment porozmawiać. Wtedy przyszedł mi do głowy pomysł podwiezienia jej do domu. Przypomniało mi się, że tego dnia zaparkowałem samochód dość daleko, więc nikt nie powinien nas zobaczyć, także czym prędzej zaproponowałem jej podwózkę. Na początku nie chciała się zgodzić, ale tak jak już wspominałem, mnie się nie odmawia. Kilka chwil później siedzieliśmy w moim aucie i zmierzaliśmy w stronę jej domu. A potem pozostało mi tylko dotknąć ją ostatni raz i pożegnać.
Tego wieczora pisała ze mną o swoim dniu i o słonecznikach, które jej wręczyłem. Była za nie bardzo wdzięczna. Uśmiechnąłem się szeroko, czytając jej wiadomość. Była taka urocza, szkoda tylko, że nie wiedziała, iż po drugiej stronie siedzi jej prawie trzydziestoletni nauczyciel i cieszy się jak dziecko z powodu każdego nowego SMSa. Później spytała o mój dzień, więc wymyśliłem jakąś bzdurę, że był nudny, nic nowego w szkole i takie tam. W końcu przestała mi odpisywać i pomyślałem, że pewnie poszła spać. Szkoda, że nie zdążyła się ze mną pożegnać.

Be my babygirl |h.s.|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz