Nine

2.8K 84 11
                                    

- Posiadam pewne warunki - zaczął - I niezmiernie cieszyłbym się, gdybyś się do nich dostosowała.
Moje dłonie znowu zaczęły się pocić, a mózg w ogóle nie funkcjonował. Chciałam to już mieć za sobą i usłyszeć te jego warunki, ale z drugiej strony miałam też ochotę wybiec z kawiarni i więcej go nie widzieć. Z minuty na minutę ten facet przerażał mnie coraz bardziej.
- Ale zanim Ci o nich powiem, musisz mi obiecać, że nikt się o tym nie dowie.
- Obiecuję - odpowiedziałam po chwili zastanowienia.
- I powiedz mi jeszcze, słoneczko, chcesz tego na pewno? Uwierz, że nikt nie musi wiedzieć o tym, co robimy, chcę dla Ciebie tylko dobrze - zapewniał mnie - Nie zrobię Ci krzywdy, hej - pogłaskał mnie po policzku - Tylko powiedz, że tego chcesz.
Znowu ten mętlik w głowie. Byłam ciekawa, jak mogło być ze starszym i doświadczonym mężczyzną, ale jednocześnie bardzo się bałam. Zresztą, kto by się nie obawiał na moim miejscu? Zacisnęłam mocno powieki i kolejny raz tego dnia przygryzłam gwałtownie wargę.
- T-tak, chcę - odpowiedziałam niepewnie i od razu zobaczyłam uśmiech na jego twarzy.
- To wspaniale, bo ja również tego chcę, bardziej niż cokolwiek innego, dziecinko.
Tak cholernie podobało mi się, kiedy nazywał mnie różnymi pieszczotliwymi słowami. Byłam ciekawa, jakie jeszcze zdrobnienia ma dla mnie w zanadrzu.
- Dobrze, więc... teraz omówimy pewne sprawy - zmarszczył mocno brwi i skoncentrował swój wzrok na mnie - Obiecasz, że będziesz stosować się do tego, co zaraz Ci powiem?
Czułam, jak żołądek podchodzi mi do gardła.
- Ja... ja nie wiem... - odpowiedziałam, ale kiedy zobaczyłam jego wrogi wzrok, od razu się poprawiłam - Tak, tak, b-będę.
Nie umiałam zapanować nad swoim drżącym głosem. Bałam się w tamtym momencie, ale i również byłam niesamowicie podekscytowana.
- Grzeczna dziewczynka - oblizał wargi, a następnie uniósł je w górę, ukazując zawadiacki uśmiech - Posłuchaj teraz uważnie. Jestem Twoim tatusiem, a Ty moją małą dziewczynką. Masz mnie nazywać właśnie tak, albo Pan Styles. Żaden Harry. Rozumiesz?
Pokiwałam głową w niedowierzaniu. Co się do cholery działo?
- Cieszę się w takim razie. Stosuję również kary, ale tylko jeśli będziesz niegrzeczną dziewczynką - cały czas mówił bardzo cicho, prawie szeptem, żeby nikt nas nie usłyszał.
- Kary? - wytrzeszczyłam oczy.
- Tak, kochanie, kary - zaśmiał się - Ale nie będę się przecież nad Tobą znęcał, spokojnie - wyjaśnił, widząc moją przerażoną minę - Wciąż jesteś ode mnie młodsza, a ja mogę za to iść do więzienia. Zwykłe klapsy, nic strasznego.
Mówił o tym wszystkim z takim spokojem, a ja nie mogłam uwierzyć, że to działo się naprawdę. Byłam przerażona, ale co gorsza, równocześnie niesamowicie podobała mi się wizja mnie przełożonej przez kolano Pana Styles'a, gdy ten daje mi klapsy w pupę. Skarciłam się za to w myślach. To zaszło zdecydowanie za daleko.
- Co o tym wszystkim sądzisz? - spytał, zauważając moje zamyślenie.
- Ja... nie mam pojęcia, co powiedzieć, naprawdę nie wiem. To wszystko... ta cała sytuacja... - brakowało mi słów - Dlaczego wybrał Pan akurat mnie do takiego czegoś? - spytałam sfrustrowana.
- Bo jesteś wyjątkowa, Bella. Ze wszystkich dziewczyn, jakie kiedykolwiek w życiu poznałem, to Ty jesteś tą jedyną, z którą chcę robić te wszystkie rzeczy. Zależy mi na Tobie, nie tylko na Twoim ciele, pamiętaj o tym. I nie myśl za dużo. To ma być normalny związek, jak każdy inny, tylko że na pewnych zasadach.
Normalny związek? Jak to mógł być normalny związek, jeśli on był moim nauczycielem, do tego jedenaście lat starszym?
- Czy ja mogę jeszcze raz to wszystko przemyśleć i zadzwonić do Pana? Albo możemy porozmawiać w poniedziałek? - zaproponowałam.
- Dobrze, kochanie. Umówimy się gdzieś w poniedziałek po lekcjach, co Ty na to?
- Okej - odpowiedziałam krótko.
To było dla mnie dziwne. Ten mężczyzna jeszcze przed chwilą wydawał się słodkim i otwartym na ludzi człowiekiem, który opowiadał mi o tym, gdzie dorastał i jak nie lubił szkoły, a po chwili zamienił się we władczego i groźnego... tatusia? Skąd w ogóle wziął się pomysł na to, że miałabym nazywać go w ten sposób? Myśl, że mogłabym tak na niego mówić przyprawiała mnie o ciarki. Nie chciałam tego przed sobą przyznać, ale chyba nawet w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
- Pójdę już - położyłam na stole gotówkę za moją herbatę i wstałam.
- Odwiozę Cię.
- Nie! - krzyknęłam trochę zbyt głośno i gwałtownie - To znaczy, nie, dziękuję, ale tym razem naprawdę poradzę sobie sama - spojrzałam w jego zielone tęczówki - Proszę - błagałam, żeby pozwolił mi wrócić do domu samodzielnie.
- Dobrze - westchnął.
Wiedziałam, że był zły, ale jego obecność w tamtym momencie mnie przytłaczała i bardzo chciałam pobyć sama.
- Do zobaczenia w poniedziałek - powiedziałam już nieco spokojniej.
Miałam zamiar odejść od stolika, kiedy siedzący przy nim wciąż Styles nagle złapał mnie za dłoń.
- Nie chcę Cię stracić - wstał i objął rękoma moją twarz - Proszę, nie pozwól mi Cię stracić - pocałował mnie w czoło.
- Muszę iść - i po prostu wyszłam.

Be my babygirl |h.s.|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz