Eight

2.9K 87 14
                                    

Wyszłam na idiotkę, rozmawiając ze Styles'em przez telefon. A to wszystko przez to, że kiedy zadzwonił, malowałam się, a szczoteczka od maskary wpadła mi do oka! Mówiłam do słuchawki, jednocześnie wykrzywiając twarz z bólu, ale nie chciałam, żeby mój głos zdradził, że coś mi się stało. Cały czas jąkałam się, starając się wyciągnąć czarny tusz ze źrenicy i jednocześnie próbując brzmieć normalnie. Niestety, mój nauczyciel chyba zauważył, że coś ze mną nie tak, gdyż zaczął pytać, czy to przy nim staje się taka "nieśmiała". A ja po prostu umierałam z bólu, bo cholerna szczoteczka od tuszu dźgnęła mnie w oko! Najszybciej, jak się dało zakończyłam naszą krótką rozmowę, jednak nie uszło mojej uwadze to, że na pożegnanie Pan Styles znów nazwał mnie "kochaniem". Tak bardzo mi się to podobało, że odkładając słuchawkę czułam, jak moje policzki przybierają odcień ciemnego różu. Pobiegłam szybko do łazienki i zmyłam cały makijaż, przygotowując się na to, że będę musiała zrobić go od nowa. Czy nasze jutrzejsze spotkanie można było nazwać randką? Nie wiedziałam, ale chciałam na nim wyglądać dobrze, więc zaczęłam ćwiczyć malowanie się dzień wcześniej. Obawiałam się, że jeśli w sobotę zabiorę się za upiększanie swojej twarzy kosmetykami, tak naprawdę nie będę wiedziała, co z nimi zrobić i wyjdę z domu kompletnie niepomalowana, z worami pod powiekami. A tak, w piątek po południu na spokojnie zaprzyjaźniłam się z maskarą, kredką do brwi, korektorem i szminką. Zazwyczaj się nie malowałam, tym bardziej do szkoły, więc nie byłam pewna, ile warstw tuszu nałożyć na rzęsy albo w jakie miejsca na twarzy aplikować korektor, tak żeby nie wyglądać jakbym szpachlowała sobie buzię. Spędziłam godzinę przed lustrem, wybierając odpowiedni kolor szminki i zastanawiając się, czy lepiej wyglądam w mocniej podkreślanych brwiach, czy jednak powinnam zostawić je bardziej naturalne. Zachowywałam się conajmniej śmiesznie, stroiłam się na spotkanie z własnym nauczycielem, jakbym szła na rozdanie Oscarów. Ale nie przejmowałam się cichym głosem w głowie, który gdzieś tam głęboko podpowiadał mi, że wszystko to, co robię jest złe. Zamiast tego starałam się dopasować idealną szminkę do ust i w końcu udało mi się. Znalazłam ją na samym dnie szuflady, o mało co a bym jej w ogóle nie zauważyła. Miała odcień mocnego fioletu i zakochałam się w niej, kiedy nakładałam kosmetyk na moje pełne wargi. Wydawała się idealna na spotkanie z Panem Styles'em, więc postanowiłam, że na następny dzień właśnie tym kolorem podkreślę usta.

W sobotę mój budzik zadzwonił punktualnie o dziesiątej. Podreptałam w szlafroku do łazienki, a z łazienki do kuchni. Zastałam w niej mamę, która szykowała się do wyjścia.
- Dzień dobry, skarbie - przywitała mnie - Co tak wcześnie? - spytała, dobrze wiedząc, jakim śpiochem jestem w weekendy.
- Nie mogłam dłużej spać - nie była to do końca prawda - O której dzisiaj wrócisz? - zmieniłam temat.
- Będę około osiemnastej trzydzieści - odpowiedziała szybko i przelotnie pocałowała mnie w policzek - Zrobimy sobie jakiś babski wieczór, co Ty na to? - zapytała, pośpiesznie zakładając buty do pracy.
- Jasne, będzie super.
Po tych słowach pożegnała mnie, spiesząc się do wyjścia i tyle ją widziałam tego poranka. Nie chcąc tracić czasu, zjadłam na śniadanie płatki z mlekiem, a później wzięłam długą kąpiel. Wyszłam z wanny równo o jedenastej trzydzieści. Wysuszyłam włosy i postanowiłam wybrać strój na spotkanie ze Styles'em. Długo się zastanawiałam, ale ostatecznie wybrałam ciemne jeansy i fioletowy sweter. Chciałam, żeby pasował pod kolor szminki. Gdy zakładałam na siebie ubrania zegar wskazywał dwunastą piętnaście. Pomyślałam, że może niepotrzebnie założyłam wybrany strój tak wcześnie. Obawiałam się, że pobrudzę sweter malując się, więc na wszelki wypadek założyłam z powrotem moją starą koszulkę, a sweterek przewiesiłam przez krzesło. W końcu chwyciłam w dłonie kosmetyki. Usiadłam przed lustrem dokładnie tak samo, jak poprzedniego dnia i zabrałam się za malowanie. Powtarzałam wszystko w identyczny sposób, jak wcześniej, tyle że tym razem nie wsadziłam sobie masakry do oka. Wykonując te przyjemne czynności, przypomniałam sobie o moim tajemniczym wielbicielu. Nie pisaliśmy ze sobą od wtorku! Obraził się na mnie? Zmartwiłam się trochę, ale szybko o tym zapomniałam, bowiem bardziej fascynujący był dla mnie fakt, że upiększanie swojej twarzy tak dobrze mi szło. Roztarłam palcami odrobinę jasnego korektora na policzkach oraz czole, co wyglądało bardzo ładnie i naturalnie. Na sam koniec dodałam moją ulubioną fioletową szminkę. To znaczy, stała się moją ulubienicą z dnia na dzień, ale nie szkodzi. Przyglądałam się swojemu odbiciu i nie mogłam uwierzyć, że to naprawdę ja. Nie wyglądałam bardzo inaczej, bowiem z tuszem i kredką do brwi wydawałam się jedynie trochę starsza, ale i tak trudno było mi przyzwyczaić się do tej drobnej zmiany. Szybko założyłam uszykowany wcześniej sweter i sprawdziłam, która godzina. Dochodziła trzynasta. Postanowiłam, że posprzątam kosmetyki, które porozrzucałam w łazience, a zaraz potem wyjdę od razu na autobus. Chwyciłam jeszcze torebkę, do której wrzuciłam telefon, chusteczki i klucze i po piętnastu minutach byłam w drodze na przystanek. Miałam kawałek do centrum miasta, więc przewidziałam, że będę na miejscu spotkania idealnie o czternastej. Tamtego dnia było dość chłodno, miałam na sobie beżowy płaszcz i szalik w kratę. Nie zaskakiwała mnie taka pogoda w marcu. Po pół godzinie dotarłam do centrum. Postanowiłam napisać do mężczyzny, z którym miałam się spotkać.

Be my babygirl |h.s.|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz