Seven

3.1K 84 2
                                    

- Czy to oznacza, że się zgadzasz? - zapytał widocznie zadowolony, kiedy oderwaliśmy się od siebie.
Uszczypnęłam czubek swojego nosa i uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Chyba... chyba tak. Ale zanim cokolwiek będziemy ze sobą robić, chciałabym się lepiej poznać - starałam się brzmieć przekonywująco.
- Wedle życzenia - uniósł kąciki ust - Więc... zechciałabyś się spotkać? Dzisiaj albo jutro? No wiesz, żeby się poznać. Oczywiście, jeśli tylko masz ochotę. Masz ochotę? - gubił się we własnych słowach, ale było to dość urocze, więc cicho zachichotałam.
- Dobrze - zgodziłam się - Gdzie?
- Zaprosiłbym Cię do siebie, ale... zapewne nie będziesz chciała tak wcześnie u mnie zawitać, więc może dzisiaj wieczorem w kawiarni w centrum?
- Um, szczerze powiedziawszy, wolałabym jutro - oznajmiłam.
Chciałam dać upust emocjom i dopiero na następny dzień się z nim zobaczyć. Ten piątek już dostarczył mi zdecydowanie za wiele atrakcji i szczerze mówiąc, miałam trochę dość. Za dużo działo się wokół i w mojej głowie.
- Oh, okej - odpowiedział lekko zaskoczony - W takim razie może jutro o czternastej?
Pomyślałam przez moment o tym, czy mama będzie wtedy w domu. Chyba powinna wrócić dopiero koło wieczora w sobotę, więc pasowało mi.
- W porządku, ale jak będziemy mieć ze sobą kontakt? Może wymienimy się numerami? - spytałam, nieco zawstydzona.
Boże, Bella, powinnaś być bardziej śmiała przy nim!
- Oh, numer telefonu... - wydał się zakłopotany i przez moment nie wiedział, co powiedzieć - Wiesz co, aktualnie jestem w trakcie zmiany numeru telefonu, ale będę to załatwiać jeszcze dzisiaj, także... może Ty podasz mi swój, a ja wieczorem do Ciebie zadzwonię i wtedy będziesz znać mój? Co Ty na to?
Miałam dziwne wrażenie, że chciał się wymigać od podania mi swojego numeru i trochę się zdenerwował, kiedy o tym wspomniałam, ale nie przejmowałam się tym zbytnio. Zgodziłam się i podchodząc do niego, chwyciłam jego komórkę, po czym wpisałam swój numer do kontaktów.
- Może zadzwoni Pan teraz, żeby się upewnić, czy na pewno podałam dobry numer? - zaproponowałam, oddając mu urządzenie.
- Wiesz... nie mam tu za dobrego zasięgu. Jestem pewien, że się nie pomyliłaś - uśmiechnął się nieśmiało.
Znów wydał mi się jakiś dziwny, mogłam dostrzec w jego oczach zakłopotanie i domyślałam się, że kłamał. Postanowiłam jednak go o to nie pytać i wymamrotałam tylko ciche "Okej".
- Nie będziesz mieć nic przeciwko, jeśli zaproponuję Ci podwózkę do domu? - podrapał się nerwowo po głowie - Mogę się mylić, ale ostatni autobus szkolny chyba już odjechał.
Spojrzałam na zegarek i rzeczywiście, znowu nie zdążyłam na busa. Tym razem chciałam jednak skorzystać z jego propozycji.
- Nie miałabym nic przeciwko - posłałam mu przyjazny uśmiech, który odwzajemnił.
- W takim razie chodźmy - położył swoją dużą dłoń na moich plecach i podążyliśmy w stronę jego auta.
Znowu zaparkował je daleko od szkoły, co mnie ucieszyło, ponieważ nikogo znajomego nie było w pobliżu. Mimo to, wsiadając do samochodu odruchowo rozejrzałam się, tak tylko na wszelki wypadek. Kiedy ruszył, kolejny raz nie umiałam poukładać swoich myśli. Nie wierzyłam, że to wszystko dzieje się naprawdę, i że poszłam na taki układ z własnym nauczycielem. Czułam się trochę źle, że poddałam mu się tak szybko, w końcu znaliśmy się niecałe dwa tygodnie... Z drugiej strony, on tak cholernie mnie pociągał i chciałam dowiedzieć się o nim jak najwięcej, chciałam rozmawiać z tym mężczyzną godzinami i móc wpatrywać się w jego hipnotyzujące oczy.
- Czy Twoja mama nie będzie zła, jeśli zobaczy, że nauczyciel odwiózł Cię do domu? - spytał, wyrywając mnie z zamyślenia.
- Oh, nie, mojej mamy nie ma w domu - powiedziałam zgodnie z prawdą - Bardzo dużo pracuje, więc nie przejmowałabym się tym na Pana miejscu.
Nagle, zmarszczyłam mocno brwi, słysząc swoje własne słowa. Czy powinnam nadal nazywać go "Panem", czy może mogłabym mówić mu "Harry"? Bałam się go o to spytać. W sumie, jeśli przez ten cały czas mówiłam mu per Pan, a on mnie nie upominał, ani nie wspominał nic, abym nazywała go po imieniu, to może nie powinnam tego zacząć robić?
- Czym się martwisz? - położył dłoń na moim odkrytym kolanie.
Czułam, jak niemal momentalnie pojawiła się na nim gęsia skórka. Skarciłam się w myślach za to, że tego dnia ubrałam spódniczkę.
- Niczym - skłamałam.
- Czy Ty... Ty chyba nie... - jąkał się - No wiesz, chyba nie żałujesz tego, co się wydarzyło i o czym rozmawialiśmy? - spytał widocznie zmartwiony.
Wciągnęłam głośno powietrze i spojrzałam mu w oczy.
- Nie, ale obawiam się, że będę mogła później czegoś żałować - oznajmiłam unosząc brwi lekko w górę.
Odwrócił ode mnie wzrok i skupił się na drodze. Nadal nie zabrał ręki z nogi, ale muszę przyznać, że podobał mi się sposób, w jaki dotykał mojej nagiej skóry i zataczał na niej kciukiem małe kółka. Z tyłu głowy wiedziałam, iż to było istne szaleństwo, siedziałam w aucie mojego nauczyciela i pozwalałam mu się dotykać.
- Jesteśmy - zawiadomił mnie, a ja wychyliłam głowę w stronę okna i ujrzałam swój dom.
- Dziękuję za podwózkę - spojrzałam na jego dłoń, którą od razu zabrał z mojego ciała.
Kiedy odpinałam pas, niespodziewanie dotknął mojego rozgrzanego policzka, a chwilę później założył mi pojedyncze kosmyki włosów za ucho. Zaprzestałam swoje ruchy i czekałam, co zrobi dalej. Jednak Pan Styles tylko błądził dłonią po mojej twarzy, a następnie pochylił się, by złożyć słodki pocałunek na czole, które od razu lekko zmarszczyłam. Podobał mi się ten mały, ale miły gest, więc w podzięce ułożyłam usta w szerokim uśmiechu i wysiadłam z samochodu, rzucając krótkie "Do widzenia" na odchodne.

Harry's POV

Ta dziewczyna nie przestawała mnie zadziwiać. Kiedy opuściła mój samochód, wypuściłem wstrzymywane przez całą drogę powietrze i położyłem dłonie na kolanach w celu uspokojenia się. To wszystko do mnie nie dochodziło. Czy naprawdę między mną a moim szczęściem coś się rodziło? Najwyraźniej tak. Byłem z siebie bardzo zadowolony. Plan z tajemniczą kartką w jej szafce załatwił wszystko i dzięki niemu sytuacja wyglądała teraz tak, jak wyglądała. Po spotkaniu za szkołą, nadal byłem w lekkim szoku, ale nie dałem jej tego po sobie poznać. W momencie, kiedy sama mnie pocałowała, wiedziałem już, że wpadła w moje sidła. Wiedziałem, że jest moja. Musiałem tylko zatrzymać ją przy sobie jak najdłużej, skoro w końcu powoli udawało mi się zdobywać Bellę. Wiedziałem, że nie mogę jej stracić. Uwielbiałem ją dotykać. Chciałem, żeby moja ręka na jej nodze stała się czymś normalnym, codziennym. Ona wsiadała do auta, a ja kładłem dłoń na jej przyjemnej skórze. Wiedziałem, że za pierwszym i drugim razem, kiedy to robiłem czuła się trochę zawstydzona, ale byłem pewien, że wkrótce się do tego przyzwyczai.
W końcu, przerywając myśli, odjechałem spod jej domu i skierowałem się do najbliższego sklepu z gadżetami elektronicznymi. Teraz pozostała mi tylko kwestia mojego "nowego numeru telefonu". Wyszedłem na kretyna, tłumacząc się jej, że zmieniam aktualnie numer, co było totalną bzdurą, ale w tamtym momencie nic innego nie przychodziło mi do głowy. Wiedziałem, że jeśli podałbym jej mój prawdziwy telefon, od razu zorientowałaby się, że to ja byłem jej tajemniczym wielbicielem. Musiałem więc coś wymyślić, żeby wciąż móc konwersować z nią anonimowo, ale jednocześnie chciałem kontaktować się z moją kruszynką jak nauczyciel z uczennicą. Cóż, co prawda łączyła nas inna relacja, niż taka typowa nauczyciel - uczeń, ale to nie było w tamtym momencie istotne.
Wszedłem do sklepu z telefonami w celu zakupienia karty, pasującej do mojego starego telefonu, który trzymałem w domu. Przy kasie obsługiwała mnie młoda kobieta. Miała tak skąpą i krótką bluzkę, że biust niemal wylewał jej się z obcisłego, żółtego materiału. Żuła głośno gumę w ustach i uśmiechała się do mnie zalotnie, chwytając z moich dłoni gotówkę. Ściągnąłem brwi i ignorowałem jej spojrzenie, nie byłem zainteresowany pieprzeniem przypadkowej, nieznanej mi laski. Może dawniej zapytałbym się jej, o której kończy pracę i zabrałbym ją do domu, ale nie wtedy. Nie, kiedy znałem Bellę. Nie patrząc dłużej na kasjerkę, wyszedłem ze sklepu i skierowałem się do auta. Gdy tylko zajechałem do mieszkania, uruchomiłem tego starego klocka z małym ekranem, który o dziwo nie był w tak złym stanie, jak myślałem. Włożyłem kartę i przepisałem szybko numer mojej ukochanej, a następnie zadzwoniłem. Słysząc sygnały w słuchawce, spojrzałem na zegar wiszący na ścianie. Wpół do piątej. Dość sprawnie poszła mi ta zmiana numeru, zaśmiałem się.
- Halo? - usłyszałem jej anielski głos.
- Hej, to ja, Pan Styles - odezwałem się odważnie.
Chciałem, żeby miała mnie za kogoś, kogo trzeba się słuchać, kto jest śmiały i pewny w tym, co robi. Chciałem też, żeby powoli dostosowywała się do moich zasad, które miałem zamiar wyjawić się na naszej sobotniej randce.
- Oh, dobrze, zapiszę więc zaraz Pana numer - mówiła dość cicho i byłem w stanie wywnioskować z tonu jej głosu, że trochę się denerwowała.
- Stresujesz się naszą rozmową przez telefon? - spytałem, zadowolony z faktu, że ją onieśmielam.
- Nie, ja tylko... tylko jeszcze nigdy tak nie rozmawialiśmy i to... to jest coś nowego, tak mi się wydaje - byłem pewien, że właśnie w tamtym momencie się zarumieniła.
- Tak, to jest coś nowego, Bello, ale mnie się bardzo podoba. A Tobie?
- T-tak, mi też - jej głos się lekko zatrząsł, ale już po chwili usłyszałem po drugiej stronie nerwowy śmiech dziewczyny, przez co moje wargi również ułożyły się w uśmiech.
- Czy to przeze mnie jesteś taka nieśmiała? - zadałem pytanie.
Przez chwilę w słuchawce panowała cisza, byłem w stanie usłyszeć tylko jej nierówny oddech.
- P-panie Styles, muszę kończyć - uwielbiałem, kiedy tak mnie nazywała, jednak nie mogłem się doczekać, kiedy z jej ust wypłynie w moją stronę uwodzicielskie "tatusiu".
- Dobrze, kochanie, w takim razie do zobaczenia jutro o czternastej w kawiarni w centrum. Zdzwonimy się - wypowiadając ostatnie słowo, usłyszałem, jak odkłada słuchawkę. Później rozbrzmiał już tylko dźwięk pikania i wiedziałem, że nasza krótka rozmowa zakończyła się.

Be my babygirl |h.s.|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz