Przez całe moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Pierwsze, o czym pomyślałam, słysząc słowa mamy to ja i Pan Styles. Na pewno o nas wiedziała.
- Masz mi coś do powiedzenia? - spytała, przenosząc dłonie na biodra.
- A-ale o czym Ty mówisz, mamo? - zająkałam się i od razu na moich ustach pojawił się mały, pokrzepiający uśmiech.
- No jak to o czym? - spojrzała na mnie z zaskoczeniem.
Uniosłam ręce w górę w geście bezradności. O co jej mogło chodzić? Chciała, żebym sama przyznała się do romansu z nauczycielem? A może miała na myśli coś innego? Z rozmyślenia wyrwała mnie moja rodzicielka, która zaczęła się głośno śmiać. Przymknęła oczy i wskazała na mnie palcem, nie mogąc opanować rozbawienia.
- Szkoda, że nie widziałaś swojej miny! - krzyknęła - Mamo, ale o czym Ty mówisz?! - przedrzeźniła mnie i zgięła się w pół.
Nadal nie miałam pojęcia, o co jej chodziło, więc stałam tylko, przypatrując się roześmianej mamie.
- Żartowałam, dziecko - dała mi kuksańca w ramię, kiedy już się opanowała - Tak naprawdę nie dowiedziałam się o żadnej Twojej mrocznej tajemnicy - wyszczerzyła się znów - Chyba, że masz mi coś do powiedzenia? - uniosła jedną brew w górę.
- No coś Ty, mamo - zaśmiałam się nerwowo - Po co to wszystko było? - odchrząknęłam.
- Czekaj no, Bella - na jej czole pojawiła się gruba zmarszczka - Czy Ty aby na pewno nic nie ukrywasz?
- Mamo, przestań - machnęłam ręką - Niby co miałabym ukrywać? - parsknęłam cichym śmiechem.
Spojrzała na mnie dziwnie i odwróciła się w stronę kuchni, po czym sięgnęła z blatu wodę i nalała jej sobie do szklanki.
- No nieważne - zaczęła - To, co naprawdę chciałam Ci powiedzieć - westchnęła głośno - To... ja, um... poznałam kogoś - oznajmiła nieśmiało, a ja uśmiechnęłam się szeroko.
- Mamo, to świetnie! - klasnęłam w dłonie.
Byłam szczerze szczęśliwa, że mama w końcu znalazła jakiegoś kandydata na partnera. Od dłuższego czasu była sama, w sumie, odkąd ojciec nas zostawił, spotykała się jedynie z trzema facetami, którzy i tak okazali się beznadziejni.
- Kim on jest? - spytałam.
Upiła łyk wody, a na jej policzki wkradł się czerwony kolor, zanim zaczęła mówić.
- Jest moim pacjentem - zarumieniła się lekko - Dużo czasu poświęcałam mu w szpitalu, bo miał wypadek na motorze, dość poważny. Teraz czuje się już dobrze, nadal u nas jest, no i tak wyszło, że spytał mnie o numer, a potem zaprosił na randkę - zachichotała.
- Wow, mamo - nie kryłam zaskoczenia - To brzmi jak fabuła jakiegoś filmu - przyznałam, na co ona wybuchła śmiechem.
- Oj, przestań - powiedziała - Jeśli chcesz wiedzieć o nim więcej to powiem Ci, że jest ode mnie o cztery lata starszy i ma na imię Jeff. I jest nieziemsko przystojny! Idziemy na rankę w piątek, przyjedzie po mnie o siódmej, specjalnie kończę wcześniej! - podekscytowała się.
Słysząc o tym, że wybierali się na randkę w ten sam dzień, co my z Panem Styles'em, nieco mi ulżyło. Przynajmniej mama nie powinna dużo pytać o moje weekendowe plany, bowiem byłam pewna, że ten jej gość zainteresuje ją na tyle, iż szybko zapomni o własnej córce. Ale dla mnie to nawet lepiej.
- Mamo, jestem naprawdę szczęśliwa, że w końcu kogoś znalazłaś - oznajmiłam, zgodnie z prawdą - Oby tylko okazał się dobry, bo inaczej urwę mu jaja - zażartowałam.
Mama przewróciła żartobliwie oczami i zaśmiała się cicho, wkładając szklankę po wodzie do zlewu.
- Mówisz, jakbyś to Ty była moją mamą, a nie ja Twoją - uszczypnęła mnie w policzek i pognała do łazienki, a ja poczułam, jak bardzo zmęczona byłam, więc od razu udałam się do łóżka.We wtorek znowu zaspałam. Tylko tym razem budzik nie zadzwonił ani mnie, ani mamie. Obudziła mnie moja spanikowana rodzicielka, wbiegając do pokoju i krzycząc, że ja nie zdążę na lekcję, a ona do pracy. Spojrzałam na zegar, wskazywał ósmą trzydzieści, więc matematykę ze Styles'em na pierwszej godzinie mogłam już sobie odpuścić.
- Nie dam rady Cię podwieźć do szkoły - oznajmiła w pośpiechu mama - Musisz jechać autobusem, ja powinnam być w pracy za dziesięć minut, a nie pewno będę stać w ogromnym korku.
Skinęłam głową w zrozumieniu i szybko wyszczotkowałam zęby oraz włosy. Ubrałam na siebie świeże ubrania i po chwili, obie wybiegłyśmy z domu w tym samym czasie. Pognałam szybko na przystanek, ale okazało się, że bus jechał dopiero za piętnaście minut. Czekałam nieco wkurzona, aż w końcu pojazd podjechał i wsiadłam do środka. Spóźniłam się piętnaście minut na drugą lekcję, była to geografia. Niepewnie weszłam do klasy, a oburzona moim opóźnieniem nauczycielka, rozkazała mi za karę odpowiadać przy tablicy na ocenę. Oczywiście poprzedniego dnia nic się nie nauczyłam, więc otrzymałam zasłużoną jedynkę. Świetnie. Ciekawe, co na to powie mama, pomyślałam, wracając niezadowolona środkiem sali do swojej ławki. Ten dzień już zaczął się okropnie.