POV - Izaya
Kiedy tylko się umyłem, postanowiłem udać się na śniadanie. Od wczorajszego obiadu nic nie jadłem.
Restauracja była naprawdę ładna. Cechowała się typowym, greckim stylem i wszędzie pełno różnych odcieni niebieskiego - od łagodnego błękitu, przez turkus, aż po granat. Tworzyły z bielą świeży, słoneczny klimat.
Miałem nadzieję, że nie często będę zasypiał na posiłki lub o nich zapominał.
Kiedy nałożyłem sobie skromnej wielkości śniadanie, poszedłem w stronę stolików. Było tu pełno rodzin z dziećmy i starych małżeństw.Ludzi w wieku moim i Shizu-chana - czyli młodych dorosłych - zdecydowanie brakowało.
Od razu zdałem sobie sprawę, że mój potworek nie zaliczał się do typu imprezowicza. Przecież osoby w naszym wieku wyjeżdżały na wakacje pełne imprez, atrakcji i młodych ludzi.
Tutaj natomiast, głównie przebywały rodziny z dziećmi. Na dodatek Japończyków ze świecą szukać. Zająłem jeden wolnych, czteroosobowych stolików.Kiedy tak siedziałem i delektowałem się swoim posiłkiem, ujrzałem Shizu-chana.
Wchodził właśnie na śniadanie. O dziwo, nie zauważył mnie. Kiedy nałożył sobie jedzenie, zaczął szukać wolnego stolika.
Praktycznie wszystkie były pozajmowane, a nie wypadało dosiadać się do jakieś rodziny.
W tamtym momencie wyhaczyłem swoją szansę.-Tutaj Shizu-chan! - krzyknąłem do niego, wskazując wolne miejsce naprzeciwko siebie.
Blondyn, gdy tylko usłyszał znienawidzoną ksywkę, momentalnie spiął się.W Ikebukuro juź dawno uciekałbym przed lecącym krzesłem lub stolikiem.
Tutaj natomiast blondyn starał się powstrzymywać. Najzwyczajniej w świecie mnie olał i udał się na drugi koniec restauracji, w poszukiwaniu wolnego stolika.Mógł mnie wyzywać, gonić, a nawet bić, ale nienawidziłem być ignorowany.
Po chwili ujrzałem jak Shizu-chan siada kawałek ode mnie. Znalazł wolny stolik.
Bez chwili namysłu, wziąłem swoją porcję i udałem się w jego stronę.- Cześć Shizu-chan, uznałem, że w towarzystwie je się znacznie lepiej, dlatego tu jestem. Mogę sie dosiąść? - zapytałem swym typowym sarkastycznym tonem, oczywiście siadając bez zezwolenia.
Ex-barman, gdy tylko zobaczył, kto zakłóca mu posiłek, ponownie się spiął. Brakowało naprawdę niewiele do jego wybuchu złości, który oczywiście chciałem uzyskać.
Chociaż nawet jeśli by nie wybuchł, to wystarczyło same wkurwienie. Wszystkie negatywne emocje jakie w nim wywoływałem, dawały mi satysfakcję.- Izaya, nawet nie myśl, że w ciebie czymś rzucę. - odparł blondyn, z trudem wymuszając spokojny ton.
- Haha, bo ja nie marzę o nieczym innym, jak oberwaniem od ciebie, brawo Shizu-chan. Głupiejesz na starość. - wyśmiałem blondyna, usadawiając się obok niego.
Prawą nogą ocierałem się o udo Shizuo.
Ahh, tyle bodźców.
Naprawdę byłem pod wrażeniem jego wytrzymałości. Wziąłem kromkę chleba z serem i postawiłem mu pod nos.
- Leci samooolooocik do Shizu-chana... - dodałem powstrzymując śmiech.
Ex-barman tylko wyrwał mi kanapkę i rozsmarował na mojej twarzy, przy okazji prawie łamiąc mi nos. Na moje nieszczęście, na kanapce było też masło.
Ja musiałem się umyć, a kanapka nie nadawała się do zjedzenia.- Jeszcze jednen taki numer, a nie będę taki litościwy, Izayaaa-kuuuun. - warknął, po czym zajął się swoją porcją.
Na jego talerzu było mnóstwo słodyczy. Już dawno odkryłem, że Shizu-chan lubi słodycze. Kanapka z dżemem, kakao i jakieś ciastka z czekoladą. On miał zamiar to zjeść? Od samego patrzenia robiło mi się niedobrze.
- Ej Shizu-chan, jesz jak dziecko. Ja bym dawno zwymiotował po takim śniadaniu. - wytknąłem mu czekając na reakcję.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, iż ratuje
cię jedna rzecz? - zapytał nadwyraz spokojnie blondyn, ignorując moje wcześniejsze pytanie.- Haha, a mógłbym wiedzieć jaka? - odparłem natychmias, wycierając twarz w serwetkę
- Taka, że wyjątkowo boli mnie głowa i nie mam siły na twoje chore gierki, Izaya-kun. - powiedział uśmiechając się lekko.
W tamtym momencie poczułem lekkie ukłucie na mojej dumie.
Od kiedy przestałem robić na nim wrażenie? Przecież w Japonii już dawno rozniósłby tą całą restaurację. Shizu-chan stał się zbyt wyszczekany i opanowany na tych wakacjach. Wkurwiało mnie to.
Oczywiście nie dałem nic po sobie poznać.- Ale przyznaj, że dzisiaj ci się to podobało. - usmiehnąłem się do niego zalotnie.
- O chuj ci teraz chodzi?- odparł, a jego usta momentalnie się skrzywiły.
O co mi chodzi?
Czyżby zapomniał co zaszło między nami dzisiejszego ranka? To przez ten narkotyk?
Nie rozumiałem go.
Skoro to ze mną zrobił, to przecież znaczyłoby, że nie mógł się mnie brzydzić. Czy w tym momencie się tego wszystkiego wypierał? Nie mogłem uwierzyć w to, że tak po prostu o wszystkim zapomniał. Jaki narkotyk tak niby działa?
Od zawsze rownież mówił, że śmierdzę. Potrafił znaleźć mnie po zapachu - jak jakiś pies. Gdyby nic nie pamiętał, to w tym momencie mówiłby, że obrzydzam mu posiłek swoim smrodem.On naprawdę był bestią.
Na dodatek nigdy nie umiałem przewidzieć jego działań. Nigdy nie wypalały na nim moje scenariusze, ani nie podlegał żadnym manipulacjom w taki sposób, w jaki sobie zaplanowałem.
Naprawdę go nienawidziłem.
CZYTASZ
Shizaya ~ Zniszczone wakacje [TRWAJĄ KOREKTY]
Fanfiction~TRWAJĄ DUŻE KOREKTY I ZMIANY W FABULE PO 5-CIU LATACH~ WYDANIE - 2017r. OSTATNIE POPRAWKI - 2022r.