4.

812 81 10
                                    

                                   POV - Izaya

      Oczywiście w całym moim planie chodziło o to, by wywołać w Shizu-chanie nowe emocje. Ten potwór od zawsze był dla mnie zagadką.
Jak łatwością było dla mnie sprawienie, żeby wpadł w furię, tak inne jego emocje pozostawały dla mnie tajemnicą.
Wyznaczyłem sobie cel na ten tydzień w Grecji. Chciałem wywołać w Shizu-chanie pozytywne emocje względem mnie, choćbym miał się posunąć do najśmialszych rzeczy.
Ostatecznie i tak chciałem go wyśmiać i oszukać, by nabrał do siebie obrzydzenia.

Plan idealny, czyż nie?

Pomyślałem, że może właśnie w taki sposób uda mi się go złamać.
Dochodząc do takich wniosków, kolejny raz wybuchnąłem śmiechem. To wszystko było tak absurdalne. Mimo iż zapowiadało się na świetną zabawę, w jednej w chwili uśmiech zszedł mi z twarzy.

Przybrałem poważną minę:
-Ale nigdy nie dam się zdominować w tej relacji. Wykorzystam go w tak ohydny sposób, że straci swoje prawdziwe „ja". - dodałem z całą pewnością, po czym wziąłem mojego laptopa i zająłem się pracą.
Ja nigdy nie miałem wakacji, a praca była moim drugim imieniem. Nieważne czy znajdowałem się w Grecji, czy w Japonii.

Nastęnego dnia rano miałem zamiar zrobić chyba jedną z najbardziej ekscytujących rzeczy w moim życiu.

Jednak najpierw musiałem wkraść się do pokoju Shizu-chana.
Bez problemu dostałem się do pokoju, bo ten debil zostawił uchylone okno.
Mieszkaliśmy obok siebie, więc krótki parkour po parapetach na trzecim piętrze, to był dla mnie pikuś.
Zajrzawszy do środka zdałem sobie sprawę, że Shizu-chan jeszcze spał. W sumie mu się nie dziwię. Była szósta rano.
Bez zastanowienia wskoczyłem na jego łóżko. Miał bardzo mocny sen. Nawet się nie drgnął pod moim naciskiem. Usiadłem mu okrakiem na biodrach. Wyjąłem scyzoryk i zacząłem nim jeździć po jego twarzy i szyi.
Był teraz taki bezbronny. Jeden odpowiedni, mądry cios i zakończyłby swój marny żywot.

Ale to byłoby zbyt proste.

Dlatego błądziłem po nim tą tępą stroną noża.
Jeszcze parę dni temu, moja głowa nie byłaby wypełniona takimi pomysłami z udziałem blondyna.
Rozciąłem jego koszulę nocną. Jakby się zastanowić, to nie często było mi dane widywać go bez koszulki. No dobra, może wczoraj na plaży miałem tą „przyjemność". Jednak wtedy wszystko działo się za szyko. Na dodatek, na plaży nie patrzyłem na niego jeszcze w taki sposób.

Jeszcze? To teraz już patrzę?

Ehh, chyba przestaję rozumieć sam siebie.
Jego klatka ze spokojem unosiła się i opadała. Miał bardzo spokojny sen.
Nie był jakoś przesadnie, mocno zbudowany. Można rzecz, że wyglądał w sam raz. W dodatku jak na osobę, która nie chodziła na siłownię myślę, że należą mu się gratulacje. Za to ja wyglądałem przy nim miernie - jak patyk.

Nie podobało mi się to.

Mimo iż nie posiadałem honoru, to dumę już tak, dlatego mi to nie odpowiadało. Bez wahania odkryłem go bardziej. Miał na sobie same bokserki. W jednej chwili rozciąłem od nich gumkę.

To wszystko było takie ekscytujące.~

Już sobie wyobrażałem jego zdezorientowaną i przestraszoną minę, gdy się obudzi! W końcu ja - Izaya Orihara, jego największy wróg, siedzę na nim i mam pełną kontrolę!
Niestety, on dalej spał... Chciałem, żeby był świadomy, jednak sam nie chciałem go nie budzić.
Tylko co to za zabawa, kiedy spał? Chciałem zobaczyć jego minę i wszystkie emocje, a nie twarz bez reakcji. Na dodatek taką spokojną.

Spokój w ogóle do niego nie pasował.

Nagle mina Shizu-chana zaczęła się zmieniać i momentalnie otworzył oczy.

- Cholera. - powiedziałem.

Ten tylko przetarł szybko oczy, chyba jeszcze nie wiedząc co się dzieje.
Kiedy jednak tylko dotarło do niego, że właśnie siedzi na nim jego największy wróg, zamachnął się ręką w celu uderzenia mnie.
Szybko odskoczyłem na drugi koniec pokoju.
Shizu-chan już miał wstawać, żeby mi przywalić, kiedy zorientował się, że spadają mu bokserki, a jego koszula jest rozcięta. Najpierw spojrzał na siebie, poźniej na mnie i znowu na siebie, i na mnie. Gdyby nie to, że zepsułem mu te bokserki, pewnie rozwaliłby cały pokój, rzucając we mnie meblami. Siedząc więc przykryty od basa w dół kołdrą, nabrał głośno powietrza w płuca, po czym powiedział:

-Izaya, w co ty kurwa grasz? Zabiję cię, przysięgam. Dzisiaj będziesz już martwy. - zapytał i jednoczenie oznajmił ze sztucznym spokojem.

-Shizu-chan spokojne, dzisiaj nie miałem złych zamiarów. - odpowiedziałem mu, szeroko się uśmiechając. - Można powiedzieć, że chciałem się pobawić? Tak myślę. - dodałem rozkładając ręce.

-To dlaczego rozjebałeś mi ubrania?! Pojebało cię już do reszty, pasożycie? - Shizuo nie był już opanowany. Dosłownie kipiał ze złości.

Chyba już nie wytrzymał. Olał spadający ubiór i podszedł do mnie łapiąc mnie za koszulę.
Nie zdążyłem zareagować.
Po chwili unosił mnie kilka centymetrów nad ziemią. W tamtym momencie spadła z niego bielizna i zsunęła koszula.
Beszczelnie zacząłem jeździć po nim wzrokiem. Shizu-chan od razu to zauważył. Nieco się zmieszał i chyba nie wiedział co zrobić.

Shizaya ~ Zniszczone wakacje [TRWAJĄ KOREKTY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz