POV - Shizuo
Pomijając fakt, że prawie zatrzasnąłem klucz w hotelowym pokoju, rozlałem herbatę na swoje spodnie, a następnie jakiś chudy, zakapturzony chłopak na mnie wpadł, to wszystko szło po mojej myśli.
Chociaż jedna rzecz mnie zastanawiała. Dlaczego przede mną uciekł, skoro mnie nie znał? Normalni ludzie w takiej sytuacji przepraszają z zakłopotaniem lub najzwyczajniej w świecie odchodzą, a nie biegną ile sił w nogach...W Ikebukuro - okej, to raczej zrozumiałe. Większość ludzi uważa mnie tam za potwora, a moje blond włosy są wręcz moim znakiem rozpoznawczym.
Ale tutaj? - Tutaj byłem anonimowy.
Chyba pierwszy raz to ja poczułem się tym normalnym.Udałem się do wyjścia i po paru minutach drogi, znalazłem się na plaży. Słońce, morze i spokój. - Tego mi było trzeba.
W jednej chwili rozłożyłem ręcznik na piasku. Zdjąłem koszulę i poszedłem w stronę wzdłuż brzegu.***
W tym samym momencie pewnien informator również szykował się na plażę. Był nieco podirytowany porannym incydentem.
-Jak mogłem tak łatwo się wkopać? Gdybym wpadając na Shizuo nie miał kaptura na głowie, to cały mój plan poszedłby się jebać. - Zaśmiał się gorzko informator, pakując torbę plażową.
Miał już opracowany plan wytrącenia Shizuo z równowagi. Nakładał na twarz kolejną maskę, kreował osobowość. Chciał przy zderzeniu z nim być jednocześnie wkurzający jak i niewinny - grać jednocześnie bezlitosnego mściciela i nieświadome dziecko.
POV - Izaya
Gdy tylko dotarłem na plażę, od razu znalazłem Shizu-chana. Nie zdziwiło mnie to. Czasem trafiałem na niego bez inicjacji zdarzeń. Nie musiałem niczego planować...
I choć zawsze obrywało mi się za „celowe działanie", to ja wiedziałem, że czasami dane nam było na siebie trafić.
Przezabawne, czyż nie?Shizu-chan kierował się w stronę wody. Jeśli chciałem, by mnie dostrzegł, to musiałem się spieszyć.
Bowiem nie była mi na rękę konfrontacja z nim w wodzie. Szybko rzuciłem ręcznik i torbę na ziemię, i zacząłem biec w jego stronę.Postanowiłem wejść za nim do wody - moja strata. Musiałem się poświecić i wejść chociaż do tych nieszczęsnych kostek.
Miałem na sobie póki co spodnie, w których trzymałem telefon, a w nim znajdował się cały mój świat. Wolałem nie ryzykować.POV - Shizuo
W wodzie robiło mi się coraz cieplej. Teraz marzyłem tylko o zanurzeniu się w niej, aż po moje blond włosy.
Kiedy już miałem oddać się tej chwili, poczułem dotyk. Ktoś objął mnie od tyłu.
Stanąłem jak wryty i nie wiedziałem co się dzieje. Czyjeś zimne palce zaczęły błądzić po moim torsie, zahaczając o brzuch i sięgając barków. Nagle poczułem jak ktoś pochyla się nad moim uchem. Nie miałem pojęcia jak się zachować.-Cześć Shizu-chan~ Jak mijają ci wakacje? - wyszeptał mi do ucha przesłodzonym głosem.
To był Izaya.
„Ale jak? Skąd? Dlaczego? Po co?" - Masa pytań pojawiła się w mojej głowie.
Jednak kiedy tylko dotarło do mnie, co tak naprawdę się dzieje, natychmiast się odwróciłem i odepchnąłem go od siebie.
Ten tylko się zachwiał. Włożył ręce do kieszeni i ewidentnie czekał na dalszy rozwój wydarzeń. Jego oczy aż błyszczały z podniecenia i chorej ekscytacji.
Moja pierwsza myśl - zabić. Tylko to przyszło mi do głowy. Ale po chwili zdałem sobie z czegoś sprawę.„On tego chce."
Przecież ta menda tylko czeka aż się wkurwię i zacznę w niego wszystkim rzucać. On chce, żeby wzrok lubi był skierowany na nas i żeby inni mnie zapamiętali.
Chce żebym nie miał tutaj spokoju - to jego show.„O to mu chodzi."
„To jest jego cel."
Po chwili myślenia, rozjerzałem się na boki i powstrzymując moje mordercze żądze, złapałem go za przód koszulki. Zaciągnąłem go pod jakąś skałę na uboczu.
Gdy tylko się upewniłem, że nikt na nas nie zwrócił szczególnej uwagi, cisnąłem nim o skałę.
Ten tylko syknął cicho i osunął się na ziemię.-Ajjć... Shizu-chan, nie tak brutalnie. Czym zasłużyłem sobie na takie przywitanie? - zapytał wstając z tym wkurwiającym, typowym dla siebie uśmiechem.
Nienawidziłem tego uśmiechu. Był pełen fałszywości i cynizmu. Jego wzrok natomiast wyrażał pogardę i wyższość.
Ogólnie nienawidziłem jego całego.- Co ty tu do cholery robisz? - zaptałem nieco ściszonym głosem, siląc się na opanowanie.
-Jak to co? - zapytał jakby to było coś oczywistego. - Przyjechałem sobie na wakacje oraz miałem parę spraw do załatwienia. Cóż za przypadek, że się spotkaliśmy, nie sądzisz?Pomyślałem, że przywitam się ze starym znajomym. - dodał z tym szerokim, sztucznym uśmiechem.
Miałem mu tyle do wygarnięcia. Ledwo powstrzymywałem się od przyjebania mu w mordę.
Byłem w rozsypce.
To co od niego usłyszałem, nie było odpowiedzią. Oczywiste, że kłamał.
Tylko skąd on wiedział, że tu będę? Traktowałem ten wyjazd, jak najcenniejszą tajemnicę. Nawet moja jedyna przyjaciółka - Celty nie wiedziała gdzie się wybieram.
Jednak niemożliwe było, że spotkaliśmy się zupełnie przypadkiem.Myśl spuszczenia wpierdolu tej mendzie była kusząca.
Jednak dzisiaj było inaczej - zrobiłem szybki rachunek sumienia.„Na co mi to?"- pomyślałem.
Naprawdę zależało mi na tych wakacjach. Nie chciałem tańczyć, jak zagra mi tamten śmieć. Zaprzysięgłem sobie, że nikt ani nic nie zepsuje mi tego tygodnia.
Najzwyczajniej w świecie odwróciłem się i zacząłem oddalać. Na odchodne szepnąłem tylko:
-Nie zbliżaj się do mnie, bo cię zabiję. I nie dotykaj mnie więcej, pedale.Szczerze żałuję, że nie widziałem jego twarzy. Takiego zachowania z mojej strony się z pewnością nie spodziewał.
Po chwili jednak poczułem ukłucie na plecach.
-Łeee Shizuo-chan, nie pobawimy się? - zapytał niby smutno, wbijając mi czubek scyzoryka w plecy.
Nie wytrzymałem i popchnąłem go.
Na moje nieszczęście wciąż byliśmy po kostki w wodzie, więc woda zamortyzowała jego upadek.
Na dodatek siła mojego uderzenia była na tyle mocna, że śmieć wpadł na głęboką wodę.
Cholera, że jego zawsze musi trzymać się to jebane szczęście. Totalne przeciwieństwo mnie.
CZYTASZ
Shizaya ~ Zniszczone wakacje [TRWAJĄ KOREKTY]
Fanfiction~TRWAJĄ DUŻE KOREKTY I ZMIANY W FABULE PO 5-CIU LATACH~ WYDANIE - 2017r. OSTATNIE POPRAWKI - 2022r.