16.

561 58 6
                                    

                                     POV: Shizuo

Było już późne popołudnie, a ja opuszczałem hotelową restaurację.
Incydent z Izayą odepchnąłem w niepamięć.
To co uważałem z stosowne - zrobiłem. To on zachował się źle i arogancko, czyli tak jak zawsze.

Z racji, że mój czwarty dzień na tych wakacjach powoli dobiegał końca, postanowiłem się nieco rozerwać.

Wieczorem założyłem najlepszy zestaw ubrań, jaki tu ze sobą zabrałem i udałem do jednego z klubów.
Wcześniej czytałem o nim w ofercie planu wyjazdu i był określany jako "jedna z najlepszych atrakcji wyspy", więc uznałem, że grzechem byłoby go nie sprawdzić.
Oczywiście bardzo ceniłem sobie spokój, ale uznałem, że nie zaszkodzi mi się nieco zabawić.

Gdy zrobiło się ciemno, wybrałem się w zaplanowane miejsce. Było tam sporo osób.
Przysiadłem przy barze i od razu wdałem się w rozmowę z jakimś kolesiem.
Niestety rozmowa średnio się kleiła, gdyż rozmawialiśmy po angielsku, a miejsce było bardzo tłoczne i głośne. Bardzo trudno było nam prowadzić sensowną rozmowę. W dodatku miałem wrażenie, że zaraz pękną mi bębenki w uszach.
Na szczęście, żeby pić, nie trzeba rozmawiać, dlatego naszym pośrednikiem stał się alkohol.

Nie minęło wiele czasu i zrobiłem się lekko podpity. W tamtej chwili dziękowałem nieistniejącym bogom, że urodziłem się z mocną głową i nawet większe dawki alkoholu, nie robiły na mnie aż takiego wrażenia.
Shinra wyjaśnił, że ma to wiele wspólnego z moją nadludzką siłą... ale w sumie, kto by go słuchał? Dlatego z powodu mojej ignorancji, do dzisiaj nie jestem pewien, jak to do końca działa.

Niestety posiadanie mocnej głowy, miało również swoje wady. Żeby się mocniej upić, musiałem się naprawdę wykosztować.

Chociaż kto by się tym przejmował? W końcu byłem na wakacjach.

                               POV: Izaya

No proszę, proszę Shizu-chan. Naprawdę myślałeś, że ruszysz się gdzieś bez mojej wiedzy? Jestem jednym z najlepszych informatorów w Japonii, więc taka płotka jak ty, nie stanowi dla mnie problemu!~

Siedziałem właśnie na jakimś drzewie nieopodal klubu, w którym przebywał Shizu-chan. Na moje szczęście drzewo to było mocno przechylone, dlatego bez problemu mogłem się na nie wdrapać.
W dodatku klub nie był kryty, więc bez problemu mogłem obserwować co się w nim dzieje, samemu będąc na zewnątrz.

W nocy było na tyle gorąco, że nie potrzebował zadaszenia. Jeśli miałbym się zastanowić, to w przeciwieństwie do Japonii, tutaj wiele miejsc tak wyglądało. Większość turystów bawiło się na dworze, ewentualnie w klimatyzowanych pomieszczeniach.

Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, jak mocną do alkoholu głowę ma Shizu-chan. Logicznym było, że na pewno nie wyda na siebie tyle pieniędzy, by doprowadzić się do krytycznego stanu.
Dlatego postanowiłem, że mu w tym pomogę.
Wiedziałem, że nawet taki potwór jak Shizu-chan, będzie mniej szkodliwy, jeśli się upije.

Nie przestawałem go obserwować, więc gdy tylko zauważyłem, że oddalił się nieco od swojego kieliszka, szybko zeskoczyłem z drzewa. Wślizgnąłem się ukradkiem do środka, wymijając tych wszystkich podpitych i spoconych ludzi.

Obrzydlistwo.

W mgnieniu oka wsypałem mu do kieliszka pewien proszek - kolejne wspaniałe dzieło Shinry. Gdy przypomniałem sobie, że zdobyłem go drogą szantażu, mimowolnie się uśmiechnąłem.

Może nie powinienem szantażować przyjaciół?

Jednak nie miało to dla mnie większego znaczenia, gdyż nie mogłem się doczekać, aż Shizu-chan to wypije.

W jednej chwili zauważyłem, że pierwotniak rozmawiał z jakąś nowo poznaną dziewczyną. Miała długie, czarne włosy. Była w miarę wysoka. Nie wyglądała na tutejszą, ponieważ posiadała zbyt bladą cerę. Na jej okrytych ramionach mogłem dostrzec czerwone plamy opalenizny. Uśmiechała się do niego jak głupia.

Pfff... Pewnie nie rozumiał połowy z tego co do niego mówiła. Z angielskiego w liceum miał tróję, a w dodatku nigdy później nie używał tego języka regularnie.

Niestety bez względu na to, czy ich rozmowa się kleiła, ta kobieta powoli rujnowała mój plan. Brakowało tylko, żeby blondyn zapomniał o tym, że zostawił swój kieliszek przy barze.

Na szczęście po chwili dojrzałem, jak Shizu-chan wraca na swoje miejsce. W dodatku sam, bez tamtej idiotki. Choć w tamtej chwili to i tak nie było istotne. W sumie nie rozumiałem dlaczego ta dziewczyna tak działała mi na nerwy.
W tamtej chwili liczyło się tylko to, że po zażyciu mojego specyfiku, nawet taka bestia jak Shizu-chan nie będzie w stanie nic zrobić.
Ukryłem się wśród tłumu i go obserwowałem. Moja radość była nie do opisania, gdy Shizu-chan poprosił o ponowne napełnienie kieliszka.
To oznaczało, że mój plan się powiódł.
W jednej chwili barman napełnił jego naczynie alkoholem, a bestia wypiła jego zawartość wraz z moim dodatkiem.

-Ej, Shizu-chan, a co tu porabiasz?! Ty w takim eleganckim miejscu?! Bardziej pasuje do ciebie zoo! ~ Zaczepiłem go wiedząc, że mój prezent zaczął działać.

-IZAYA!!! Spierdalaj stąd, bo nie ręczę za siebie! - Krzyknął na tyle głośno, że pomimo głośnej muzyki, niektórzy ludzie zwrócili na nas uwagę.

-Hahah! Pójdę jak mnie złapiesz. ~ Wyśpiewałem, po czym widząc, że blondyn połknął haczyk, pognałem do wyjścia.

Cieszyłem się, że wcześniej dokładnie sprawdziłem czas działania specyfiku.
Ślą dobra moich badań wielu moich wrógów awansowało na status królików doświadczalnych.
Jeśli chodziło o blondyna, musiałem wszystko dokładnie zaplanować. Nie mogłem pozwolić sobie na to, by podwinęła mi się przy nim noga.

Oczywiście Shizu-chan dostał ode mnie dwa razy większą dawkę, niż moje poprzednie ofiary.
Blondyn nie był normalny, więc w jego przypadku musiałem zawsze to uwzględniać.
W końcu on nie był człowiekiem, więc normalna dawka z pewnością by nie zadziałała.

Byłem przekonany, że w przeciągu kilku minut Shizu-chan nie będzie w stanie biec.

Ja do tego czasu miałem za zadanie wyprowadzić go w pewne ustronne miejsce.

Shizaya ~ Zniszczone wakacje [TRWAJĄ KOREKTY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz