22.

581 54 26
                                    

~Shizuo:

-Cholera, o co chodziło teraz tej mendzie? - To pytanie kotłowało mi się w głowie i nie chciało przestać.

Byłem przekonany, że udaje. Przecież to nie możliwe, by się mnie bał. To wielki Izaya Orihara. Potężny i wykwalifikowany informator, który codziennie ma do czynienia z mafią, niebezpiecznymi gangami i podejrzanymi ludźmi. Nigdy się mnie nie bał.
Tylko on i mój brat byli takimi wyjątkami. To nie miało prawa ulec zmianie. Po głowie chodziły mi już naprawdę dziwne myśli i pomysły.

-Może jest chory? Ma gorączkę i źle się czuje? - Aż sam w myślach zaśmiałem się ze swojej głupoty.

Dopiero po głębszej analizie jego zachowania coś zaczęło mi świtać.

Ostatni raz widziałem u niego ten wyraz twarzy w Grecji. Każdy doskonale wie w jakich okolicznościach i dlaczego.
Ten wymalowany lęk, bezradność i przerażenie na jego bladej twarzy.
I pomyśleć, że zawsze marzyłem o doprowadzeniu go do takich odczuć. Następnie przeanalizowałem naszą teraźniejszą pozycję.
Znajdowaliśmy się razem na jednym łóżku.
On - bezbronny, leżący pode mną z niemiłymi wspomnieniami co do takich akcji.
Ja - nieco bardziej pewny siebie, silniejszy i aktualnie mający jego zdrowie i życie w garści.

-Czy to możliwe, że to ja doprowadziłem go do tego stanu? - pomyślałem.

Momentalnie sam poczułem lekki niepokój. Czy naprawdę to moje czyny doprowadziły go do takiego stanu?
Nadal niewiedząc dlaczego nie przestawałem wisieć nad nim, odgarnąłem ręce z jego twarzy. Oczywiście musiałem użyć siły, bo Izaya traktował je w tamtym momencie jak nowy rodzaj tarczy.

Jego oczy przepełnione były strachem jak nigdy. Niespotykane zjawisko. Naprawdę. Sam byłem w ogromnym szoku.
Nagle zaczął kierować swoje ręce w stronę mojego paska od spodni.
Chwila co on kombinu...?

-S-Shizu-chan, dzisiaj ci przecież nic nie zrobiłem. - Powiedział z lekkim wyrzutem w głosie. - A jakbym współpracował to nie mógłbyś być delikatniejszy, co? - Dodał z wymuszonym uśmiechem nadal starając się odpiąć pasek od moich spodni.

-Co? - Tylko tyle byłem w stanie wydusić z siebie w tamtym momencie.

Wolniej analizowałem każde z jego słów. Nie byłem pewny czy dobrze zrozumiałem. Czy on naprawdę myślał, że przyszedłem go tu przelecieć?
To dlatego tak trzęsły mu się ręce oraz zachowywał się jak ofiara przemocy domowej?
Gdy to do mnie dotarło narychmiast odtrąciłem jego dłonie. Podniosłem się i usiadłem na łóżku pare centymetrów od leżącego Izayi. Docierało do mnie jak wielką krzywdę mu zrobiłem. Jak mocno musiało to wszystko odcisnąć się na jego psychice, że aż widać po nim strach. To jak na taką bezuczuciową mendę zdecydowanie za dużo. Doprowadziłem do tego, że nie był w stanie założyć żadnej z jego tysiąca masek. Ukryć jakichkolwiek emocji. Nie dawał rady grać dupka jakim zawsze był.

Izaya najwidoczniej nieco zdezorientowany moim zachowaniem, również się podniósł. Widząc, że nie nic niezamierzam mu zrobić, zdecydował się nie uciekać.

-Hahah.. - Usłyszałem wymuszony i żałosny śmiech bruneta. - W takim razie po co tu przyszedłeś, co? Nie masz zamiaru się na mnie wyżyć? Tak jak ostatnio? - Zapytał łamiącym się głosem.

Był naprawdę zdesperowany. Cholera...

-Już ci mówiłem. Chciałem się upewnić czy niczego nie knujesz. - Udzieliłem spokojnie odpowiedzi na jedno z jego pytań.

-Niczego nie knuję. I co, zadowolony już jesteś, Shizu-chan? - Odparł zbliżając się do mnie w niebezpieczny sposób. -Napewno nie miałeś niczego innego na myśli przychodzą tutaj? - Zapytał w bardzo dwuznaczy sposób odpinając jeden z guzików od mojej koszuli.

-Pojebało cię?! - Krzyknąłem odpychając go na drugi koniec łóżka. - Jesteś zjebany Izaya i na dodatek obrzydliwy.

-Hahahahahaha! - Zaczął się chorobliwie śmiać. Rozbawiło go to do tego stopnia, że w kącikach jego oczu można było dostrzeć małe łezki. - Jesteś strasznym hipokrytą Shizu-chan. To ty mnie bezlitośnie zgwałciłeś. Wręcz się nie mnie wyżyłeś. Wtedy nie byłem dla ciebie obrzydliwy? - Zapytał z ogromnym wyrzutem.

Momentalnie jego wyraz twarzy z rozbawionej, zmienił się w taki, jakby zaraz miał się rozpłakać. Na dodatek patrzył na mnie w taki sposób, jakby jego życie zależało od mojej odpowiedzi na to pytanie.

Emmm.. - Wydałem z siebie niezbyt inteligentny dźwięk zamyślenia. - To była pomyłka. Te dwa incydenty nic nie znaczyły. Zapomnijmy o nich.. - Dodałem.

-Co?! Pomyłka?! Zapomnieć?! Ty chcesz po prostu o tym zapomnieć? Po tym co mi zrobiłeś? Ile ja bym dał, żebym tego nie pamietał. - Mówił, a z każdym słowem jego głos łamał się coraz bardziej. - Dlaczego mi to zrobiłeś Shizu- chan? Odpowiedz?

Czy on grał? Nie, raczej nie. Wyglądał naprawdę wiarygodnie. Jakby wszystkie jego dotychczasowe maski zostały rozbite, a ukazało się jego prawdziwe oblicze.

720 słówwww ;d

Generalnie myślałam, że wstawię to wczoraj w nocy, ale usnęłam z telefonem w ręceXD
Teraz na przerwie podczas wuefu w szkole to wstawiam. Nawet dopisałam w tym budynku parę zdań. X D

Shizaya ~ Zniszczone wakacje [TRWAJĄ KOREKTY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz