23.

802 67 17
                                    

~Shizuo:

Trwaliśmy w ciszy. Miałem wrażenie jakby wszystko wokół przestało istnieć. Izaya co chwile pociągał nosem i ocierał łzy z policzków, a ja patrzyłem na niego jak zahipnotyzowany. Jak widać nie był w stanie wstrzymywać dłużej łez. Gdyby nie to, to nadal bym się wahał co do jego prawomówności. Teraz jednak, gdy na niego spojrzałem, widziałem jego prawdziwe emocje. Załzawione oczy, przyspieszony oddech, zaczerwienione policzki...

Czyli naprawdę nie udawał...

-Izaya... Naprawdę cię przepraszam. - nie wiedziałem co powiedzieć. - Skąd mogłem wiedzieć, że cię to tak urazi?! Zawsze byłeś obojętnym na wszystko gnojem! Już nawet w liceum! - podniosłem na niego głos. - Nigdy tak nie reagowałeś gdy oberwałeś automatem, lodówką lub obiłem ci twarz!

-Hahah, wiesz... Dostanie automaten nieco różni się od gwałtu. Poza tym może gdyby zrobił to ktoś inny, to nie czułbym się urażony. No może nie aż tak bardzo, Shizu-chan~ - odpowiedział uśmiechając się jak dziecko. Z jego zaczerwienionymi oczami i zaschniętymi łzami wyglądało to nieco strasznie i bardzo na bardzo wymuszone.

Tylko dlaczego powiedział "gdyby zrobił to ktoś inny"? Co to miało znaczyć? Nawet bez tych jego masek nie potrafiłem go rozszyfrować.
Trwaliśmy od krótszej chwili w ciszy, a ten palant mimo swojego fatalnego wyglądu i smutnych oczów, ciąle się głupio uśmiechał.
Uznałem, że w sumie nic tu po mnie. Powoli aczkolwiek zdecydowanie podniosłem się z łóżka na którym wcześniej siedziałem i udałem się w stronę drzwi.
Izaya nic nie powiedział. Nie wyszedł też sprawdzić czy aby na pewno opuściłem jego mieszkanie. Został w swojej sypialni. Ja natomiast całą drogę powrotną czułem ból w klatce piersiowej. Cholerne wyrzuty sumienia. Że nawet do takiej mendy jest mi szkoda...

***

Leżałem w swoim mieszkaniu patrząc bezczynnie w sufit. Dochodziła godzina dwudziesta druga. Nawet nie zdawałem sobie sprawy jaki byłem śpiący. Po przylocie z wakacji od razu udałem się do Izayi, później na posiłek do Russia Sushi, a następnie wszystko się jakoś przeciągnęło. Masakra.
Mimo wszystko spanie u siebie, we własnym domu to najlepsze co może być.
Zgasiłem lampkę nocną, przekręciłem się na lewy bok i zamknąłem oczy. Wystarczyłaby chwila, a wpadłbym w objęcia morfeusza.

-Kurwa kto to?! -wydarłem się słysząc swój dzwonek w telefonie.

Zbyt jaskrawy wyświetlacz podrażnił moje oczy. Nieznany numer. Kto mógł chcieć czegoś ode mnie o tej porze? Odebrałem.

-Halo?

-Hejka Shizu-chan. Mam nadzieję, że cię nie obudziłem! - usłyszałem głos Izayi.

-Czego chcesz?

-Wiesz..~ Mam do ciebie takie jedno pytanko.

-Nie mam zamiaru na nie odpowiadać. - odpowiedziałem natychmiast.

Już miałem zamiar się rozłączyć, gdy usłyszałem przeraźliwy huk i krzyk tej mendy.

-Aaaałaa!!!

-Ee, halo?

-Ała, ała, ała ale boliii!! Shizu-chan zepsułeś mi barierke na schodach! Ała! - krzyczał Izaya. Brzmiał naprawdę autentycznie.

-No i co z tego?

-Zjeżdżałem po niej i nagle się zapadła, a ja spadłem na dół. Nie mogę ruszać nogą, ałaaa.

-Aha... To tyle? Nara. - rozłączyłem się jak najszybciej, odłożyłem telefon i przekręciłem na drugi bok.

Miałem zamiar wreszcie iść spać. Byłem naprawdę wyczerpany i śpiący.

***

Więc dlaczego kurwa biegłem jak głupi pod jego apartament?! Nie byłem w stanie usnąć z myślą, że ta menda może eee... Umierać? Raczej nie, ale moja ciekawość wygrała. Wmawiałem sobie, że gdyby TEORETYCZNIE Izaya umarł i TEORETYCZNIE zostałoby wszczęte śledztwo, i TEORETYCZNIE sprawdziliby z kim ostatnio gadał, i TEORETYCZNIE odsłuchaliby naszą rozmowę telefoniczną, i TEORETYCZNIE zbadaliby odciski palców u niego w domu, i TEORETYCZNIE wszystko by się wydało to poszedłbym siedzieć na dożywocie.

Wyważyłem drzwi od jego domu. Na miejscu zastałem leżacego na środku Izayę i Shinrę. W jednej chwili jednocześnie na mnie spojrzeli.

-Shizuo? Co ty tu robisz? - zapytał nieco zszokowany Shinra.

-Ah, Shinra może lepiej nie pytaj o tak intymne rzeczy. Powiem ci tylko w skrócie, że zadzwoniłem do niego, iż jestem w takim stanie, a on niczym rycerz przybiegł mnie uratować.~ - wtrąciła się menda.

-CO TY PIERDOLISZ?! - wydarłem się i podszedłem bliżej z zamiarem uduszenia go.

Shinra widząc, że zaraz z informatorem będzie jeszcze gorzej, podniósł się i zasłonił go obiema rękami.

-Shizuo, zostaw go. On ma jedną nogę złamaną, a drugą skręconą. - zaczął brać mnie na litość lekarz. - Chyba nie zaatakujesz bezbronnego, co?

-Ehhh... - westchnąłem.

Widząc, że nic tu po mnie udałem się w stronę wyjścia. Nie miałem zamiaru patrzeć na jego paskudną gębę. Już wystarczająco się upokorzyłem przychodząc tu.

-Shizu-chan! - krzyknął za mną Izaya. Cały się spiąłem. Jemu naprawdę życie było niemiłe czy tylko udawał? - Bo Shinra sam mnie nie przeniesie, a ty jesteś taki silny..~

-Ha?! I co w związku z tym?!

-Właśnie Shizuo - wtrącił się lekarz. - Pomógłbyś mi go zanieść.

-Nawet nie ma takiej opcji! Nie dotknę go! Dajcie mi spokój, idę do domu. - odparłem stanowczo i przekroczyłem próg w którym powinny stać drzwi. Niestety wcześniej je wyrwałem z zawiasów.

-Shizuo proszę cię... Za to wszystko co dla ciebie zrobiłem. Ja nigdy nie odmówiłem ci pomocy. - odpowiedział Shinra.

Tutaj mnie miał. Był moim cennym przyjacielem. On nigdy nie odmówił mi pomocy. Tyle co zużyłem mu bandaży, szwów i zmarnowałem jego cennego czasu... Zawsze gdy przychodziłem ranny po bitwie z tą pchłą to on mnie zaszywał.

-No właśnie Shizu-chan! Chyba, że chcesz bym poopowiadał Shinrze o naszych wakacjach!~

Teraz to nie miałem nic do gadania. Co jak co, ale nikt nie mógł się dowiedzieć o tym co się tam wydarzyło. Inaczej naprawdę uzaliby mnie za potwora. W przeciągu chwili znalazłem się przy Izayi i Shinrze.

-Gdzie mam go złapać? - zapytałem szatyna.

On niestety olał moje pytanie i zadał własne.

-Jakie wakacje?! Czemu ja o niczym nie wiem?

-Po prostu weź leżące obok nosze i mnie przeniesiecie z Shinrą na raz. - odpowiedział mi Izaya naszczęście nie reagując na pytanie Shinry.
Chociaż raz zachował się ludzko.

Przenieśliśmy Izayę na nosze i zanieśliśmy do domu Shinry. Nieśliśmy go taki kawał, by Shinra mógł go zoperować. Oczywiście mogliśmy zadzwonić po karetkę, ale wtedy Izaya pojechałby do szpitala, a on szczególnie nalegał, że chce by nastawił mu kostę i włożył nogę w gips Shinra.
Na dodatek brunet znalazł naprawdę zjebany sposób na denerwowanie mnie. Z racji iż trzymałem za nosze koło jego głowy, postanowił, że będzie się na mnie ciągle patrzył. Przy okazji co trochę robił jakieś głupie miny, zagryzał wargę lub puszczał mi oczka.
Czy on był w ogóle normalny?
Tylko i wyłącznie ze względu by nie poruszał tematu wakacji przy Shinrze mu nie przywaliłem, ani go nie zwyzywałem.

Doktorek uśpił i znieczulił Izayę oraz zaczął go operować. Ja natomiast byłem tak wyczerpany, że nawet nie miałem siły wrócić do własnego domu.
Usnąłem na kanapie u Shinry.

1062 słowaaa YEAAH

gwiazdki i komy mile widzanee❤️

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 24, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Shizaya ~ Zniszczone wakacje [TRWAJĄ KOREKTY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz