POV: Izaya
Mówiąc o ustronnym miejscu, miałem na myśli nasz hotel.
W tamtej chwili przyznałem się przed samym sobą, że nie do końca się przygotowałem.
Moim zadaniem było zaprowadzenie bestyjki do mojego pokoju, żeby przypadkiem nie musieć przy nim siedzieć w losowym miejscu na wyspie, gdy przez narkotyk nogi omówiłyby mu posłuszeństwa.
W pokoju mogłem przynajmniej się zdrzemnąć, bo wiedziałem, że specyfik szybko nie przestanie działać.Jakieś sto metrów od celu zauważyłem, że Shizu-chan zaczyna się bardzo męczyć.
Biegłem zwykłym truchtem, a on i tak nie mógł mnie dogonić.-Haha Shizu-chan! Co tak słabo? W takim tempie nigdy mnie nie złapiesz~!
-Mendo... - wydusił z siebie - Co żeś mi podrzucił? - Gdyby nie specyfik, pewnie słychać by go było kilometry dalej, ale dzięki narkotykowi był słabo słyszalny.
Już mówienie zaczynało sprawiać mu trudności.Niedobrze...
W takim tempie może nie dać rady dojść samodzielnie do hotelu.
Na szczęście jego wielka nienawiść i chęć mordu trzymała go na nogach.
W parę minut przekroczyliśmy próg hotelu.
Nikt z recepcji nie zwrócił na nas szczególnej uwagi, co bardzo mnie ucieszyło.
Nie mieliśmy czasu z nikim rozmawiać, ani nikomu wyspowiadać.Shizu-chan ledwo stał na nogach.
Niestety podczas drogi musiał zdać sobie sprawę ze swojego fatalnego położenia.
Chyba uzmysłowił sobie, że w tym stanie nic nie może mi zrobić, gdyż zniknęła mu żyłka z czoła, a on sam jakby stracił chęć walki.Sam troszkę się wahałem, ale wkońcu złapałem blondyna za nadgarstek i zacząłem ciągnąć w stronę mojego pokoju.
Kto wie... skoro posiada nadludzką siłę to może nadal jest niebezpieczny~?
-Co ty robisz..? Z-Zostaw mnie! Idę d-do siebie... Izaya! - Starał się wyrwać, ale bezskutecznie. Ledwo mówił, a co dopiero się poruszał.
Nie wiem jakim cudem, ale udało mi się zaciągnąć go do siebie. Runął pod ścianą nieopodal mojego łóżka. Bestia oparła się plecami o ścianę.
-Aj, Shizu-chan... jesteś naprawdę ciężki! - Przyznałem grzebiąc w jednej z szafek.
- Ale wiesz co? Było warto~! - krzyknąłem uradowany, gdy znalazłem upragniony przedmiot.-Zobacz! - Krzyknąłem pokazując potworkowi nóż.
- Już myślałem, że go zostawiłem w Japonii... To byłaby wielka strata~. - dodałem podchodząc do blondyna.Powoli się zbliżyłem i przykucnąłem przed nim. Jakby od niechcenia zacząłem przyglądać się i bawić scyzorykiem.
-Powiedz mi Shizu-chan, jak się czujesz? Teraz to ty jesteś kompletnie bezbronny i zdany na moją łaskę. Całkiem miła odmiana.. - Przysunąłem ostrze do jego twarzy, a następnie pojechałem nim w stronę szyi blondyna. - Hahah~! Jedno odpowiednie pchnięcie i byłbyś martwy!
Shizu-chan ciągle mnie obserwował. Nic nie mówił, a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Liczyłem, że ujrzę na niej strach lub chociażby wściekłość.
Nie wiem dlaczego, ale ta obojętność z jego strony bardzo mnie wkurzała.
Zirytowałem się na tyle, że przycisnąłem scyzoryk mocniej do szyi bestii.
Zrobiłem to trochę nieświadomie.
Spłynęło kilka kropelek krwi.Od dawna planowałem tę chwilę. Niekoniecznie ważne było dla mnie, gdzie miałaby się odbywać i w jaki dokładnie sposób, ale chciałem tego.
Pragnąłem przewagi nad blondynem, ale nie chwilowej bądź na odległość.
Pragnąłem by mnie dokładnie widział i słyszał.
By był wystarczająco blisko, a zarazem nie mógł zrobić mi krzywdy.Chciałem zabić go bez względu na wszystko. Nawet jeśli sam miałbym umrzeć.
-Nawet nie wiesz od jak dawna pragnąłem cię zabić Shizu-chan.. - zacząłem rozrywając mu powoli ostrzem guziki od koszuli.
-...
- Aj, nie~! Mój błąd! Myślę, że jednak doskonale pamiętasz. Czasy szkolne pewnie bardzo zapadły ci w pamięć! W sumie gdzie nie spojrzałeś, pojawiałem się ja!- zacmokałem ukazując wredny uśmiech.
Po chwili przybrałem jednak poważną minę.
Nie miałem czasu na wygłupy.
Kto wie ile jeszcze mógł działać ten specyfik?
Moje króliki doświadczalne nie posiadały nadludzkiej siły jak Shizu-chan. Na nich substancja działała nieco inaczej.Chwyciłem mocniej ostrze.
-Żegnaj. - odparłem po chwili i zamachnąłem się.
Tak jak myślałem.
Scyzoryk wylądował w ścianie tuż obok głowy blondyna. On natomiast nadal pozostawał niewzruszony.
Może to przez ten specyfik? Już sam miałem wątpliwości.
Puściłem nóż i powoli odszedłem od byłego barmana.Usiadłem na swoim łóżku.
Nagle wybuchnąłem niekontrolowanym śmiechem.
-Hahahahahaha! Widzisz? Nawet nie potrafię cię porządnie wykończyć! - krzyczałem.
- Od zawsze tego pragnąłem, a teraz nie jestem w stanie nic zrobić.. - brzmiałem coraz bardziej żałośnie.
- Może ty Shizu-chan wiesz dlaczego? Przecież cię nienawidzę. - załkałem.
- Więc dlaczego?! Od zawsze tego pragnąłem! Jesteś bestią i nie zasługujesz na życie! - czułem, że moje oczy robią się wilgotne.
- Nienawidzę cię!Prawda?
CZYTASZ
Shizaya ~ Zniszczone wakacje [TRWAJĄ KOREKTY]
Fanfiction~TRWAJĄ DUŻE KOREKTY I ZMIANY W FABULE PO 5-CIU LATACH~ WYDANIE - 2017r. OSTATNIE POPRAWKI - 2022r.