20.

464 54 29
                                    

~Narrator:

Minęło parę dni. Izaya już zdążył wrócić do swojego typowego trybu życia. Tak jak oznajmił swojemu wrogowi Shizuo - poleciał do Tokio przed terminem. Oczywiście robił to co zawsze. Obserował ludzi, pracował poprzez zbieranie informacji, a nawet udało mu się zapoznać z nową samobójczynią w internecie.

Można by rzec, że wszystko układało się po staremu.
Niestety tak nie było. Informator nie wiedząc czemu, ale miał ogromne problemy ze snem oraz jak sam je nazywał "mini atakami paniki". Problemy ze snem spowodowane były przez liczne, powtarzające się koszmary, a ataki paniki w sumie sam nie wiedział skąd się wzięły. Często zdawało mu się, że ktoś puka do jego drzwi lub stoi w oknie. Ktoś kto chce go skdzywdzić bądź zranić. Tak czuł.
Normalnie gdyby wiedział, że przykładowo Shizuo chce wparować do jego domu, to by się ucieszył. W sumie już kilka razy tak zrobił. Pomijając fakt, że zawsze cierpiały na tym jego meble, to i było fajnie. Blondynek rzucił w niego jakąś lampą, szafą, ewentualnie lodówką, poganiali się po domu po czym Izaya groził mu policją i mafią. Shizuo wiedząc z czym wiąże się wtargnięcie do czyjegoś domu i zdemolowanie połowy salonu, grzecznie opuszczał lokal. No może nie do końca grzecznie, ponieważ wychodząc dla zaakcentowania swojego wkurwienia zrobił dziurę w ścianie lub w podłodze.
Teraz natomiast myśl, że miałby znajdować się w jednym mieszkaniu z Shizu-chanem go przerażała...

Tymczasem Shizuo cztery dni później również zdążył wrócić do domu. Czas spędzony tam bez tej pchły wspominał bardzo dobrze. A przynajmniej tak mu się zdawało.
Mając świadomość, że Izaya znajduje się na drugim końcu świata i prawopodobnie już wymyśla plan jak pozbyć się blondyna doprowadzała go do szału. Nie potrafił się na niczym skupić ani pożądnie wypocząć. Tylko czekał aż wróci Tokio i przejdzie się do Shinjuku skopać dupę Izayi.
W rzeczywistości jednak nie chciał się z nim bić. To co wyznał mu w ostatni dzień ich wyzyty było prawdą.

Nie nienawidził go.

Po dwóch niezbyt smacznych incydentach jakie miały miejsce na ich "wakacjach" zrozumiał jak kruchy jest Izaya i co najważniejsze, że też jest człowiekiem. Dotychczas uważał go za jakąś dziwną, niezniszczalną konstrukcję. Wyobrażał wręcz sobie, że jest demonem w ciele człowieka.
Jednak tak naprawdę nie zdawał sobie sprawy jak bardzo to wszystko odbiło się na jego psychice. Niby zawsze chciał czymś Izaye dobić, ale chyba posunął się za daleko. Wiedział, że zagrał bardzo nie fair i czuł się z tym źle.
Szkoda tylko, że uważał, iż pozostawił na nim ślady jedynie fizyczne, a do głowy mu nie przyszły konsekwencje związane z psychiką. Był przekonany, że Izaya nie ma uczuć i nic nie jest w stanie go poruszyć.

Jak widać mylił się.

Na domiar złego Izaya również uważał się za niezniszczanego boga, który wyzbył się całkowicie uczuć i ludzkich odruchów. Przez swoje błędne przekonanie w którym tkwił większość życia, teraz nie rozumiał co mu do cholery jest. Skąd ten lęk i niepokój.

Gdy Shizuo wrócił do Tokio po naprawdę długim locie szybko zamówił taksówkę i wrócił z lotniska pod swój dom. Mogłoby się swydawać, że jest zmęczony podróżą...

Nic z tych rzeczy!

W chwili w której tylko postawił swoje nogi na japońskiej ziemi, od razu nabrał wiele energii. Myślami już był pod apartamentem Izayi. Chciał jak najprędzej zobaczyć, czy niczego nie uknuł przez te parę dni.
Oczywiście najpierw udał się do swojego mieszkania. Droga do swojej dzielnicy zajęła mu nieco czasu.
Wziął prysznic, coś zjadł oraz rozpakował bagaż. Te wszystkie czynności długo mu nie zajęły, ponieważ już po dwóch godzinach stał pod apartamentem Izayi.

-Izayaaa-kuuun! - wydarł się blondyn wchodząc do budynku.

Liczył, że Izaya sam do niego wyjdzie. W przeciwnym razie rozwali mu drzwi od mieszkania.
Niestety jak na złość brunet nie słyszał Shizu-chana. Wszystkie okna w jego mieszkania były pozamykane. Na dodatek miał bardzo szczelne i porządne drzwi. Jakby nie patrzeć jego niezbyt bezpieczna praca go do tego zmusiła.

Oczywiście dla Shizuo nie stanowiły one problemu. W chwili w której tylko dotarł na najwyższe piętro wieżowca, jednym kopnięciem wyważył drzwi.

Dopiero wtedy Izaya wyrwał się z wiru pracy. Natychmiast zdał sobie sprawę co się stało. Powienien się cieszyć, że wreszcie ma okazję się rozerwać i kogoś podrażnić.
Niestety tak nie było.
Izaya najzwyczajniej w świecie siedział przy biurku nie mogąc się ruszyć. Był jak sparaliżowany.
Doskonale zdawał sobie sprawę, że przy Shizuo musi trzymać gardę, posiadać kilka noży lub inny rodzaj broni oraz doskonale znać teren na którym się znajdują. Było to o tyle ważne, ponieważ nigdy nie wiadomo jak potoczyć się mogło ich starcie.

-Oi, pchło co kombinujesz?! Odpowiadaj jak cię wołam! - z zamyślenia wyrwał go blondyn, który jakby nigdy nic wtargnął do jego gabinetu.

Wchodzą prawie wyrwał drzwi z zawiasów, ale to nieistotny fakt.

Izaya momentalnie zbladł. Wiedział jak bardzo bezbronny i słaby był w tamtym momencie.
Shizuo schwytał go za koszulkę i podniósł na poziom swoich oczów.
W tamtej chwili brunet bardzo nieumiejęnie wbił mu jeden ze swoich noży w bark.

O dziwo zadziałało.

Były barman poczuł lekki skurcz w ręce przez co upuścił Izayę. Informator wykorzystując moment i nieco się otrząsając szybko wybiegł z pokoju. Kompletnie nie myślał w tamtej chwili, dlatego zamiast wybiec z mieszkania, udał się na górę.

Oczywiście Shizuo udał się za nim w pogoń. Wpadł za Izayą do jednego z pomieszczeń. Okazało się sypialnią bruneta.



875 słów *_*

Nagły przypływ weny i chęci do pisania tego opka? Można tak powiedzieć.

Standardowo gwiazdki i komentarze mile widziane❤️

Shizaya ~ Zniszczone wakacje [TRWAJĄ KOREKTY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz