15.

635 64 14
                                    

POV - Shizuo

Po tym, gdy minąłem się z tą cholerną pchłą, dziwnie się czułem. Bijąca od niego aura była inna niż zwykle. Nie umiałem tego określić słowami, ale coś się nie zgadzało. Na dodatek to dziwne kłucie u mnie w środku.

-Cholera! - wrzasnąłem prawdopodobnie tak głośno, że usłyszała mnie połowa wczasowiczów.

To były jebane wyrzuty sumienia. Czułem, że dziwny stan pchły to tylko i wyłącznie moja wina. Oczywiście to nie tak, że nagle zacząłem się nim przejmować.. Gdyby przykładowo kulał po spuszczonym przeze mnie wpierdolu, to bym się cieszył przez najbliższy tydzień.
Tylko, że ja nic mu nie zrobiłem... A przynajmniej tak mi się zdawało. W sercu czułem jednak, jakby wydarzyło się coś bardzo ważnego - coś czego nie powinienem zapomnieć.
Właśnie ta niepewność sprawiała, że uważałem się za jakiegoś zwyrodnialca i winnego czegoś bardzo, ale to bardzo złego.

                                  ***

Po paru minutach intensywnej walki wewnętrznej, nie wiedzieć skąd, znalazłem się pod pokojem tej mendy.
Uznałem, że szczere przeprosiny będą na miejscu. W gruncie rzeczy nie wiedziałem nawet za co chciałem go przeprosić. Po prostu miałem wrażenie, że ta sprawa była bardzo delikatna i jakby to ująć - "osobista"? Intuicja podpowiadała mi jakbym zachował się bardziej nie fair, niż on przez te wszystkie lata.

Zapukałem do drzwi, czekając na Izayę.

Po chwili drzwi się otworzyły. Ujrzałem w nich tą pchłę. Nie umknął mojej uwadze fakt, że był szczerze zaskoczony i z pewnością nie spodziewał się mojej wizyty. Na dodatek tak pokojowej - w której nie wyrywam drzwi z zawiasów.
Dlatego zrobił nieco większe oczy na mój widok.

- Oo, Shizu-chan! Czym zawdzięczam sobie twoją wizytę? - odezwał się po sekundzie.

-Emm... - zamyśliłem się. Prawda była taka, że przyszedłem tam pod wpływem chwili. Nie wiedziałem kompletnie co powiedzieć. Uznałem, że najlepszym wyjściem z sytuacji będzie powiedzenie tego jak się czuję oraz szczere przeprosiny.
Wziąłem głęboki wdech i wydusiłem z siebie pierwsze słowa.

- Wiem, że to do mnie nie podobne i na dodatek, żebym to ja taką mendę jak ty... - starałem się sklecić sensownie brzmiąca wypowiedź.

- Hmm..? - Mruknął czarnowłosy nadal wsłuchując się w mój wywód.

- ...no ja postanowiłem cię przeprosić. - dokończyłem.

- He..? - Wydał z siebie niezbyt inteligentnie Izaya.

- Wiem, że to, co teraz powiem może wydawać ci się niemożliwe, ale mam wrażenie jakbym zrobił coś złego. Chociaż ich nie chcę i nie rozumiem skąd się wzięły, to mam wyrzuty sumienia. Może ty wiesz o co chodzi. Chyba ma to związek z tym syfem, który wstrzyknąłeś mi pierwszego dnia.

Uznałem, że chyba powiedziałem to, co chciałem powiedzieć. Zrobiło mi się od razu lżej na duszy. Teraz tylko pozostało mi czekać na reakcję tej pchły. Znając jego, to albo mnie wyśmieje, albo zacznie dogadywać.  W końcu sam nie wiedziałem co mi było, ani za co przepraszam. Pewnie robiłem z siebie błazna.

- Ha..? - skrzywił się brunet. - I co, to tyle? Tyle masz mi do powiedzenia? Tylko tyle? - dopytywał - Po tym co mi zrobiłeś?! - niemal wykrzyczał mi Izaya w twarz - Jeszcze masz czelność tu przychodzić? - zapytał z kpiną w głosie.

Stanąłem jak wryty. Nie wiedziałem co się dzieje. Nie takiej reakcji się spodziewałem.
.
..
...
....

Cisza.

Zaczynało się robić coraz bardziej niezręcznie.
Nagle dotarło do mnie, że to pewnie kolejna z jego masek. Izaya nigdy by tak nie zareagował.

- Hahahahaha! - wybuchnął w jednej chwili pchlarz.

Wiedziałem. Maska.

- Naprawdę sądzisz, że mógłbym tak powiedzieć? Jesteś bardziej tępy niż myślałem, hahahaha! - krzyczał Izaya. - W dodatku bardzo się na tobie zawiodłem Shizu-chan... żeby przepraszać swojego największego wroga? Naprawdę nie wiedziałem, że można upaść tak nisko! - mówił niemal na jednym wdechu. - To dość przykre, że próbujesz wybić z głowy to, co między nami zaszło... Ale płakał z tego powodu nie będę. A nad tymi przeprosinami to ja się jeszcze zastanowię, hah. Brzmiały kusząco, ale nie wiem czy zdołam się przekonać, a ty Shizu-chan, co sądzi...

Więcej nie usłyszałem, bo zatrzasnąłem tej mendzie drzwi przed nosem.

Kurwa! Człowiek zbiera się na odwagę, decyduje się przyjść i wyznać co czuje, szczerze przeprasza, a ten go wyśmiewa?  - pomyślałem wracając się do swojego pokoju.

POV - Izaya

Po tym jakże zjawiskowym spotkaniu z Shizu-chanem, odsunąłem się od drzwi, które zatrzasnął mi przed twarzą.
Cóż za ironia losu... Dosłownie parę milimetrów i pewnie złamałby mi nos...

-Cholera.. - Mimo, iż dopiero co się z niego śmiałem, to wcale nie byłem w tak dobrym humorze.

Tak naprawę to ucieszyłem się z tego, że mnie przeprosił. W sumie sam fakt, że się tu zjawił w sprawie ostatniego zajścia mnie uszczęśliwił. Znaczyło to, że nie byłem mu obojętny. Pewnie musiał długo myśleć nad tą wizytą. Nie wiedzieć czemu ale dawało mi to sporą satysfakcję.

Po chwili jednak doznałem innego uczucia. Chyba pierwszy raz w życiu czułem się źle z tym, że kogoś okłamałem. Tak naprawdę moja pierwsza reakcja na jego przeprosiny była tą szczerą i prawdziwą. Kpiny natomiast stanowiły przykrywkę.
W głębi serca czułem, że to co mi zrobił, bardzo mnie skrzywdziło.
Choć ciężko mi było się przyznać - nawet przed samym sobą - to strasznie cierpiałem.
Czułem, że przez moje udawanie, przeprosiny Shizu-chana straciły na wartości i że przez to, że go wyśmiałem, wyparł się wszystkiego co dzisiaj powiedział.

Największy jednak problem stanowiło to, że on na prawdę nic nie wiedział. Z jednej strony mi to odpowiadało, bo to by znaczyło, że nie pamiętał mojej żałosnej twarzy jaką miałem podczas naszego "stosunku".
Z drugiej strony, jak miał czuć do siebie obrzydzenie, skoro nawet nie był świadomy tego, do czego się dopuścił?

- Ahh, Shizu-chan... Dlaczego tak na mnie działasz?

Shizaya ~ Zniszczone wakacje [TRWAJĄ KOREKTY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz