18. Zaręczyny

517 67 16
                                    


Tygodnie mijały,  przez zamek przewijało się wielu adoratorów. Jednak Mary do żadnego nic nie poczuła. Wciàż myślała o Eskelu. Chyba mu się nieudało...
Dziewczyna westchneła i wyszła z pokoju. Poszła pod mury przejść się. Uwielbiała to miejsce. Kwiaty i soczysta trawa. Położyła się i oglądała niebo. Białe obłoki spokojnie wędrowały tworząc przeróżne kształty.
- Mary? - usłyszała męski głos. Sir Viktor. Nie wie co to odmowa. Powiedziała mu już że nie chce za niego wyjść, a on nic.
- Tak?
- Zastanawiałem się czy to ty czy jakaś leśna nimfa
- To ja - zaśmiała się i wstała.
- Pani, czy zaszczycisz mnie swym towarzystwem? - spytał uwodzicielsko.
- Viktorze, czemu nie wracasz do siebie? - westchneła.
- Wróce, ale tylko z tobą
- Przecież wiesz, że czekam na kogoś...
- Na sir Eskela - przerwał jej. Mary straciła dech. W całym zamku była to tajemnica.
- Skąd wiesz?
- Wiem znaczenie więcej, Lady - podszedł do niej bliżej. Tak blisko, że ich oddechy się mieszały.
- Jeśli komuś powiem, że nie jesteś czysta, zostaniesz pohańbiona - dziewczyna na te słowa otworzyła usta zdumiona. Wykorzystał to rycerz i pocałował ją namiętnie. Gdy oprzytomniała, lady odepchneła go i spytała oburzona.
- Jak śmiesz?!
- Nic dziwnego że wszyscy cię pragną. Piękna i to z charakterem. Zrobimy tak. Wyjdziesz za mnie, a nikt się niedowie. Będę dobrym, wiernym i kochającym mężem, a z czasem odwzajemnisz mą miłość. - powiedział z uśmiechem. Mary chciała wykrzyczeć mu NIE w twarz, jednak wyobraziła sobie minę rodzicow, gdy się dowiedzą... Łzy staneły jej w oczach.
- Dobrze - szepneła.
- Nie smuc się, Mary. Uszczęśliwie cię - pocałował ją w czółko i odeszli razem oznajmić Lady Caroline i sir Evanowi szczęśliwą nowinę. Wszyscy byli uradowani, prócz Mary, Klemensa i Artura. Wiedzieli, że go nie kocha, lecz nie wiedzieli czemu to robi. Jutro w południe odbędzie się ślub. Nic nie jest ważniejsze od miłości. Powinna się niezgodzić, lecz kocha swoich rodziców również. Może Viktor ma racje i z czasem go pokocha. Nawet jeśli on nie da jej szczęścia to dadzą je jej córki. Albo synowie. To będzie rodość jej życia.
Nagle usłyszała pukanie.
- Proszę - powiedziała. Do pokoju wszedł sir Arthur.
- Miło cię widzieć - przytuliła się do niego.
- Ciebie też, mała, ale przyszedłem porozmawiać
- Chyba nawet wiem o czym - powiedziała siadając zrezygnowana spowrotem na łóżku.
- Ja poprostu nie rozumiem. Chciałaś na niego czekać, a teraz co? Wychodzisz za pierwszego lepszego rycerzyka.
- Ja... poprostu muszę
- Dlaczego?
- Bo on wie
- Mary, na litosć boską, co Viktor wie?
- Że nie jestem już dziewicą - krzykneła i zaniosła się łzami. Arthur przez chwile stał oniemiały,potem przytulił jà mocno.
- Wszystko będzie dobrze, mała.
- Wiem, niektórzy mają gorzej.  Poradze sobie. Jestem silna. Małżeństwo to nie wyrok. - uśmiechneła się przez łzy.

Żyj!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz