19. Eskel zepsuł ślub

565 65 14
                                    


Następny dzień. Dzień ślubu. Lady wstała wcześnie, by się przygotować. Umyła się i starannie wyszczotkowała włosy. Potem przyszła Lady Caroline z suknią ślubną. Była piękna. Włożyła ją.
- Viktor oszaleje jak cię zobaczy - uśmiechneła się rodzicielka. Następnie spieła mi delikatnie włosy i założyła welon.
- Gotowe - klasneła zadowolona w dłonie.
- Już czas - powiedzial sir Evan wchodząc do pokoju.
- Wyglądasz cudownie, coreczko - oznajmil i  objał żonę. Ładnie razem wyglądali. Bardzo się kochali i byli z niej dumni. Widziała to w ich oczach. Dodało jej to troche otuchy. Wszyscy zeszli na dół i pojechali karocą do katedry. Mary nigdzie nie widziała sir Arthura. Szkoda, może by powiedział coś mądrego. Powóz delikatnie kołysał panną młodą. Ona jechała sama, a rodzice karocą przed. Zamkneła oczy i wróciła myślami do wspomnień tak odległych mimo że wydarzyły się niedawno. Pierwsze spotkanie. Wtedy jeszcze go nie chciała, jednak szybko zdobył jej serce. Widziała te jego szare oczy, kasztanowe kosmyki i obezwładniający uśmiech. Kocha go i zawsze będzie.
Wtem dojechali. Dziewczyna wyszła powozu i ujrzała piękną katedre. Westchneła i weszła do środka.  Viktor już na nią czekał szczęśliwy jak nigdy. Zaczeła się msza. Mary nie rejestrowała słow księdza. Nie rejestrowała niczego. Z tego transu wytrącił ją wielki huk. Nie tylko ją. Wszyscy spojrzeli na drzwi od katedry. Do środka wjechał rycerz na koniu.
- Nie zgadzam się! - krzyknął nowo przybyły.
- Kim jesteś ? - spytał nieco zlękniony ksiądz.
- Sir Eskel - powiedział ściągając hełm. Od dziewczyny buchneła fala radości. Przyjechał.
- To jest moja narzeczona. Właśnie wracam od króla Dereka. Otrzymałem zgodę na nasz ślub.
- To zniewaga! - żachnął się sir Viktor
- Niech o nią walczą! - krzyknął ktoś z tyłu.
Ksiądz wtedy już wybuchł.
- Proszę wyprowadzić stąd konia! Nie ślubu! Wróćcie jak ustalicie który to pan młody! - i wyszedł. Zaraz wszyscy opuścili katedrę, odeszli kawałek od niej by oglądać walkę. Przed nią podszedł do Mary Eskel.
- Wróciłeś - szepneła.
- Przecież obiecałem, choć zdziwiłem się gdy sir Arthur wysłał do mnie posłańca, że wychodzisz za mąż.
- Przepraszam...
Rycerz przytulił ukochaną.
- Nic się niestało, Arthur wszystko mi powiedział. Rozumiem. - powiedział i pocałował ją w czoło. Następnie dobył miecz i ruszył do przeciwnika. Viktor zaatakował pierwszy, lecz Eskel nie był mu dłużny. Obydwoje mieli dobrą motywację. Na szczęście nie walczyli na śmierć i życie tylko do wytrącenia miecza. Zaczął pot się z nich lać. Byli zmęczeni. Eskel niestety bardziej. Od paru dni w siodle. Jednak nie mógł przegrać. W końcu zgrabnie wytrącił przeciwnikowi oręż, który z klekotem spadł na podłogę. Viktor musiał przełknąć swą porażkę. Uradowana Mary podbiegła do ukochanego i wpadła mu w ramiona. Rycerz pocałował ją namiętnie i szepnął.
- W końcu jesteś moja, księżniczko

Żyj!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz