Rozdział 30

160 7 0
                                    

- Jezu! - jęknęłam, wychodząc z przychodni. Lekarz potwierdził wynik testu - byłam w ciąży! Na początku piątego tygodnia! Czyli faktycznie ojcem dziecka mógł być albo Sebastian, albo - co gorsza - Konrad...
Niczym zjawa wróciłam do posiadłości i natychmiast poszłam na górę.
- Wikuś, co ty taka jesteś jakaś nieswoja? - zaniepokoił się Sebastian niedługo potem. - Stało się coś?
W mgnieniu oka podjęłam decyzję.
- Stało - przytaknęłam cicho. - Jestem w ciąży...
Bucky'iego centralnie zamurowało. Stał tylko i wpatrywał się we mnie w totalnym osłupieniu.
- Co? - wyszeptał w końcu.
- To, co przed chwilą powiedziałam. Jestem w ciąży, Sebastian.
- Ze...ze mną... - wystękał, robiąc chwiejny krok w moją stronę.
- Nie, z samochodem Marco! - prychnęłam zirytowana, choć w środku cała się trzęsłam. - Oczywiście, że z tobą.
- Wiktoria! - ryknął uradowany, z impetem padając przede mną na kolana. - Szczęście ty moje największe! Jak ja mam ci dziękować?...
- Nie daj się zabić, co? - mruknęłam, gładząc go ostrożnie po i tak już zmierzwionych włosach. - I puść mnie, bo dusisz...
- Wybacz! Po prostu... Po prostu jestem taki szczęśliwy! - wymamrotał, wstając z klęczek. - Nie sądziłem, że jeszcze zajdziesz w ciążę, chociaż tak bardzo tego chciałem.
- No i się spełniło, chociaż też się nie spodziewałam - odparłam przez coraz mocniej ściśnięte gardło.
- Tak, ale przecież kochaliśmy się bez żadnego zabezpieczenia, więc cały czas istniała szansa, że zajdziesz w ciążę...
- Wiem - mruknęłam, ponownie się w niego wtulając. - Tak bardzo się cieszę.

Nazajutrz rano, gdy tylko zeszliśmy do jadalni na śniadanie, wszyscy zauważyli, że Sebastian jest wyjątkowo radosny.
- Stało się coś? - zapytał go jakiś czas później Marco. Zerknęłam na Sebę. Nasze oczy się spotkały. Kiwnęłam mu głową, pozwalając mówić.
- Wczoraj Wiktoria poinformowała mnie, że ku mojej niebywale wielkiej radości, że jest ze mną w ciąży - powiedział, uśmiechając się tak radośnie, jak jeszcze chyba nigdy. Również delikatnie się uśmiechnęłam, gdy objął mnie mocno, a wszyscy natychmiast zaczęli nam gratulować. I tylko mina Bianki powiedziała mi, że dziewczyna ma chyba identyczne wątpliwości, jak ja...

- Sebastian, czy Konrad? - zapytała mnie szeptem, gdy stałyśmy później na tarasie, rozkoszując się ciepłym dniem i cudnym zapachem świeżo ściętej trawy. Spojrzałam na nią z ukosa i dostrzegłam, że nie jest na mnie wściekła tak, jak wtedy, gdy odgoniła Konrada ode mnie, lecz raczej zmartwiona.
- Nie mam pojęcia - powiedziałam szczerze. - To początek piątego tygodnia, a między nimi był chyba dzień różnicy...
- Co zrobisz, gdy się jednak okaże, że to nasz ochroniarz jest ojcem?
- Załamię się... Nie wiem, Bianka. Póki co jestem porządnie skołowana i przestraszona. Ty masz lepiej. Przynajmniej wiesz, że to Paulo jest ojcem twojego dziecka.
- Masz rację, ale wcale nie jest mi tak łatwo, bo ojciec dalej się na nas wścieka, że się nie zabezpieczyliśmy - wyznała z westchnieniem.
- Powiedz mi, czy ten mój romans z Konradem był aż tak widoczny, że do mnie przyszłaś? - zapytałam równie cicho.
- Z tego, co wiem, to tylko ja to zauważyłam. I Paulo, ale on myślał, że Konrad tylko do ciebie zarywa - wyjaśniła.
- Więc... Więc nikt o tym nie wie? - jęknęłam z niebywałej ulgi. Pokręciła głową.
- Oprócz naszej trójki nikt... Ale wiesz, że gdy on wróci i zobaczy, że jesteś w ciąży, będzie chciał wiedzieć, czy to jego dziecko?... A wtedy wszystko może się sypnąć...
- Wiem - przyznałam. - I tego się chyba najbardziej obawiam, ale póki go tu z nami nie ma, zamierzam cieszyć się faktem, że wewnątrz mnie rozwija się nowe życie. A ty powinnaś się ze swojego dziecka cieszyć...
- I cieszę - jej oblicze rozjaśnił szeroki uśmiech. - I to nawet nie wiesz, jak bardzo, nawet biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności.

Trzy miesiące później.
- Ja się jednak cieszę, że wybrałam tę suknię, bo nie wyglądam przynajmniej jak wieloryb - powiedziałam, przeglądając się w lustrze.

Opowieść inna, niż inne [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz