Rozdział 25

145 6 0
                                    

Zaśmiałam się i pocałowałam go szybko w nos.
Nazajutrz rano, gdy tylko zorientowałam się, że dziewczyny są już na nogach, dopadłam je w kuchni i pokazałam im pierścionek. Pisk, jaki chwilę później rozległ się w pomieszczeniu, sprowadził do niej w sekundy później wszystkich obecnych w domu facetów, którzy trochę oszołomieni przyglądali się naszej głupawce. W końcu do środka wszedł i Sebastian, więc momentalnie został zarzucony lawiną pytań.
- Oświadczyłem się wczoraj Wiktorii – powiedział spokojnie, uśmiechając się do mnie szeroko, gdy dziewczyny znów głośno zachwycały się nad urodą biżutki.
- Gratulacje, stary! – Vincenzo poklepał go przyjaźnie po ramieniu, a następnie mocno uścisnął mu dłoń. Zaraz po nim gratulacje złożył także Marco i dwóch obecnych przy tym ochroniarzy, którzy wyjątkowo i bez żadnych zboczonych podtekstów polubili mojego faceta.
- Wiki, idziemy stąd! – ogłosiła nagle Bianka, chwytając w dłonie tacę obficie zastawioną śniadaniowymi smakołykami.
- A gdzie? – zapytałam, gdy skończyłam szykować swoją porcję.
- Do mojego pokoju... Musimy wszystko szczegółowo obgadać – wyjaśniła. Monique zaśmiała się tylko i spytała, czy mogłaby do nas dołączyć. Oczywiście wyraziłam pełną aprobatę i już kilka minut później usiadłyśmy w czwórkę na puchatym dywanie.
- No, to teraz opowiadaj ze szczegółami! – zażądała rozpromieniona Sylvia. – Podejrzewam, że najpierw zaciągnął cię do łóżka, co?
- Oj, tak! – jęknęłam z ustami przy szklance ze świeżym sokiem pomidorowym, przypominając sobie wydarzenia z poprzedniego dnia.
- Bianka, patrz... Gdyby nie fakt, że właściwie dopiero co urodziła, to już mogłybyśmy przygotowywać się do ponownego zostania ciociami! – zaśmiała się Sylvia, przyglądając się moim mocnym rumieńcom.
- Jesteście wredne! – skwitowałam je z szerokim uśmiechem zaraz po tym, jak przestały głupkowato rechotać niczym żaby w sadzawce.
- Pomijając już to – bąknęła roześmiana Bianka – to, co było dalej? Uklęknął? Było romantycznie?
- Bardzo! Właściwie to nie byłam w stanie mu odpowiedzieć...
- Więc go pocałowałaś! – wykrzyknęła triumfalnie Bianka.
- Aleś ty domyślna... – zaśmiała się Monique. – Skoro tak doskonale wszystko wiesz, to po co pytasz?
- Nic nie wiem! – poprawiła ją dziewczyna. – I dlatego chcę się dowiedzieć ze szczegółami!
- Ze szczegółami to ci nie powiem, bo jeszcze cię zdemoralizuję! – odcięłam się, pokazując jej język.
- Grasz nie fair! – Bianka natychmiast zgłosiła pretensje, udając obrażoną.
- Oczywiście! – wyszczerzyłam się szeroko.
- Dobra, koniec sprzeczek! – Sylvia ogłosiła rozejm. – Jaką suknię wybierzesz?
- Nie chcę niczego wymyślnego – powiedziałam natychmiast, ze zdumieniem zauważając zawiedzione miny trzech kobiet obok mnie. – No co? – zapytałam. – Nie lubię aż tak wielkiej ekstrawagancji, by obwieszać się milionem koronek, świecidełek i tandetnych falbanek. Stawiam na prostotę, szyk i elegancję w jednym!
- Jesteś pewna? – zapytała Bianka z miną zbitego psa. Gdy kiwnęłam głową, westchnęła smutno i powiedziała. – Coś się znajdzie, ale i tak jestem zdania, że przy twoim wzroście i urodzie najlepsza sukienka byłaby typu „księżniczka"...
- Nie chcę takiej – odparłam. – Czułabym się w niej jak w namiocie!
- Ale przynajmniej przymierzysz, co? – zapytała smutno Sylvia.
- To akurat mogę wam obiecać, bo sama jestem ciekawa, jak będę wyglądać...
- I być może zmienisz zdanie! – rozentuzjazmowała się młoda Pesarrówna.
- Bianka! – zgromiła ją Monique! – Nie przesadzaj, dobrze? Wiktoria wybierze sobie taką suknię, jaka najbardziej jej się podoba, choć my oczywiście możemy jej doradzić... Prawda, kochanie? – zwróciła się do mnie, pijąc poranną kawę.
- Oczywiście – odparłam z uśmiechem. – Z wielką radością i przyjemnością przyjmę waszą pomoc.
- Super! – ucieszyły się dziewczyny. Pokręciłam tylko zrezygnowana głową. Po chwili temat zszedł z sukni na kolor dodatków, jakie najbardziej by mi odpowiadały i szczerze powiedziawszy, dałam się porwać płomiennemu entuzjazmowi walniętych Włoszek.
Kiedy przyszedł do nas Sebastian, bym nakarmiła małą, miałyśmy już niemal dokładnie obgadany, a nawet i rozrysowany plan dekoracji na sali, której notabene wcale jeszcze nie wybrałyśmy, bo to musiałam zrobić przede wszystkim z Sebą. On widząc nasze bazgroły, uśmiechnął się do nas tylko z politowaniem i wyciągnął mnie, ku protestom dziewczyn, z pokoju Bianki.
- Teraz zarezerwujesz sobie, kochanie, czas tylko i wyłącznie dla mnie! – oznajmił, prowadząc mnie do naszego apartamentu. Tam szybko nakarmiłam Lenkę i zaczęłam się szykować. Na coś, bo ten wredny gad nie raczył poinformować mnie, co nas, a właściwie mnie czeka, mówiąc tylko, bym założyła coś eleganckiego, ale jednocześnie łatwego do zdjęcia. I bym zabrała kostium kąpielowy... Całą resztą on się zajął.
Pół godziny później startowaliśmy w trójkę spod willi Pescarrów.
- Gdzie jedziemy? – zapytałam, zerkając w stronę umiejscowionego za fotelem Sebastiana fotelika dla małej.
- Nie powiem ci, skarbie – zaśmiał się wrednie, za co otrzymał ode mnie lekkie uderzenie w ramię. Zerknął na mnie z ukosa z kołtuńskim uśmiechem na ustach i prychnął:
- Chyba będę musiał nauczyć cię bić, bo nawet nie poczułem tego ciosu.
- Czep się! – fuknęłam z szerokim uśmiechem. – czemu nie chcesz mi powiedzieć? – burknęłam na poły zła, na poły zawiedziona.
- Bo to się, kochanie, nazywa niespodzianka! – oznajmił, zgrabnie wymijając wlekącego się pod górę tira. – I z zasady nie zdradza się, co jest jej zawartością... Ale mogę cię uspokoić, będziesz zadowolona.
- Ale to nic, co mogłoby zaszkodzić Lenie? – zaniepokoiłam się.
- Kochanie... Czy ja kiedykolwiek zrobiłem coś, co mogłoby jej zaszkodzić?
- Seba...
- No wiem... To było pytanie retoryczne...
Gdy po mniej więcej godzinie jazdy dotarliśmy na miejsce, naszym oczom ukazał się błękit Oceanu Adriatyckiego.
- Plaża Samsara – oznajmił. – I restauracja La Isla Bonita. Poświętujemy tu trochę.
- Pięknie tutaj! – zachwyciłam się szczerze, rozglądając się wokół.
- Ty jesteś najpiękniejsza – wyszeptał mi do ucha, gdy wziął córeczkę na ręce i z atencją poprowadził mnie ku wspomnianej restauracji. Uśmiechnęłam się szeroko, bo zapowiadał się cudowny dzień...

Opowieść inna, niż inne [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz