Rozdział 32

155 6 0
                                    

- Znów cię zaczepił? - zagadnęła mnie Bianka, gdy tylko znalazłam się na dole.
- Niestety... Czemu on nie może mieszkać w domku dla służby? - zirytowałam się.
- Ojciec uważa, że tak jest bezpieczniej... - westchnęła. - Wybacz, ale nic ci na to nie poradzę.
Wzruszyłam ramionami.
- Wiem, nie ty tu rządzisz - uśmiechnęłam się do przyjaciółki.
- Nie chciałabyś, żebym to ja tu rządziła, wierz mi! - prychnęła, śmiejąc się. Spojrzałam na nią i szybko jej zawtórowałam.
- Widzę, że wraca ci humor - powiedziała Monique, niespodziewanie wychodząc na taras. - Dobrze, że znów się śmiejesz.
- Dziękuję - bąknęłam. - Rozmawiają z Marco?
- Tak - przytaknęła, siadając przy nas. - I nie jest to spokojna konwersacja.
- Dlaczego? - zainteresowałam się natychmiast, przeczuwając pewne kłopoty.
- Bo nie mogą dojść do porozumienia. No i twój Sebastian jest w zdecydowanej mniejszości.
- Reszta chce już teraz zaatakować?! - zdumiałam się. Myślałam, że Marco poprze Sebastiana! - Ale przecież to niebezpieczne!
- A czyż nie wszystko, co robią przeciw HYDRZE, nie jest niebezpieczne? - odparła trafnym pytaniem. Westchnęłam, bo miała niestety rację i spojrzałam na Biankę, ale ta wpatrywała się w przeciwległą część ogrodu z mieszaniną złości i pogardy. Odwróciłam się w tamtym kierunku i ujrzałam Konrada ponownie bez koszuli, jak pali papierosa. Przymknęłam oczy, by na niego nie patrzeć. Gdy je ponownie otwarłam, ten kretyn ruszył w moją stronę, w ogóle nie zwracając uwagi na to, że nie jestem sama!

 Gdy je ponownie otwarłam, ten kretyn ruszył w moją stronę, w ogóle nie zwracając uwagi na to, że nie jestem sama!

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Syknęłam wściekła, ale nie ruszyłam się z miejsca, by nie wzbudzać żadnych podejrzeń u Monique. Wymieniłam tylko z Bianką spojrzenia, które mówiły jedno: Co za matoł!
Ten jednak najwyraźniej w nosie miał wszystko, bo zbliżał się do nas coraz bardziej. Jego kołtuński uśmiech znikł jednak, gdy dojrzał siedzącą za nami Monique.
- Och, witam panią - powiedział jakoś niemrawo, zatrzymując się nagle w pół kroku. Kobieta spojrzała na niego krótko i ostentacyjnie odwracając głowę, powiedziała ostro:
- Ubierz koszulę! To nie wybieg dla modeli, tylko porządny dom! I nie ma tu nikogo, kogo mógłbyś poderwać na tę goliznę!
Konrad wyraźnie się speszył, słysząc jej reprymendę i nie zaszczycając mnie już spojrzeniem, za co byłam mu naprawdę wdzięczna, umknął do posiadłości.
- Nie lubię go! - oznajmiła po chwili kobieta. Spojrzałam na nią zdumiona.
- Dlaczego? - spytałam.
- Bo jest fałszywy. Sprzeciwiałam się przyjęciu go tu do pracy, ale Marco się uparł - wyjaśniła.
- Znasz go?
- Oczywiście! Bianka ci nie opowiadała? To syn naszych dobrych znajomych.
- Dlaczego więc go nie lubisz? I czemu mówisz, że jest fałszywy?
Nie doczekałam się jednak odpowiedzi, bo trzasnęły gwałtownie zamknięte drzwi i po chwili na tarasie pojawił się wyraźnie wzburzony Bucky.
- Co się dzieje? - zapytałam.
- Marco mnie nie słucha i wysyła ludzi na akcję - warknął.
- I?
- A ja mam zostać tutaj! - oznajmił wściekły.
- Przecież bez ciebie pójdą na pewną śmierć! - wykrzyknęłam.
- Też mu to powiedziałem... Monique, zechcesz przekonać męża, że źle robi i ta misja to wariactwo?
- Spróbuję - odparła i ruszyła do gabinetu, z którego dopiero co wyszedł Seba.
- Dlaczego cię uziemił? - zapytałam.
- Nie wiem! A podobno zależało mu na moich radach!...
- I pewnie nadal tak jest...
- Gówno prawda! Marco miał nadzieję na szybkie akcje, a nie na coś tak rozwlekłego w czasie... Nawaliłem i dobrze o tym wiem.
- Co ty gadasz? W niczym nie nawaliłeś.
- Tak, jasne... - prychnął. - Mogłem... mogłem szybciej ich wykończyć... Gdybym tylko to zrobił...
- To teraz pewnie sam byłbyś martwy - odparłam sfrustrowana.
- Nawet ty? - jęknął. - Tak bardzo nie wierzysz we mnie?
- Wierzę, Bucky! Chodzi mi jednak o to, że przecież to wszystko wymagało czasu. Przecież nie mogłeś sobie ot tak wejść do głównej siedziby HYDRY, bo by cię zabili!
- Ale powinienem był tam iść!
Nie wytrzymałam i po wstaniu z leżaka, strzeliłam go mocno w twarz. Złapał się za piekący policzek i spojrzał na mnie zdumiony.
- Za co? - zapytał.
- Ty w ogóle słyszysz, co mówisz? Chciałbyś tam iść na pewną śmierć?! Zostawiając mnie z dwójką dzieci? W tym z jednym jeszcze nienarodzonym? - syknęłam, a w moich oczach pojawiły się łzy.
- Wiki... Nie...nie to miałem na myśli!
- Dokładnie to! Dokładnie! - huknęłam na niego i zostawiając Lenkę pod jego opieką, uciekłam na górę do naszego apartamentu. Zamknęłam się w łazience, pozwalając płynąć łzom. Słyszałam, jak z rumorem i płaczącą córeczką Seba wbiega na górę.
- Mycha, gdzie jesteś? - zawołał, chodząc niespokojnie po pomieszczeniach. W końcu jednak zorientował się, że jestem w łazience i chwycił za klamkę. Drzwi ani drgnęły, zamek był zbyt solidny. Nie przewidziałam jednak, że Bucky wykorzysta bioniczne ramię, by wyrwać drzwi z zawiasów!
Podskoczyłam jak oparzona. Do środka wszedł wzburzony Sebastian.
- Nigdy. Więcej. Tak. Nie. Rób! - syknął przez zaciśnięte zęby. - Rozumiemy się?!
- "Co to za huk?" - usłyszeliśmy głos Vincenzo. Spojrzeliśmy oboje w tamtym kierunku. Zaraz za młodym Pescarrą stał Simon, Paulo i niestety również Konrad. Wpatrywał się we mnie uważnie i bardzo niespokojnie.
- Po prostu wyważyłem drzwi - odparł w miarę spokojnie Sebastian.
- Czemu? - zdumiał się Paulo.
- By dostać się do Wiktorii. Pokłóciliśmy się lekko, ona się tu zamknęła, a ja wystraszyłem się, by sobie niczego głupiego nie zrobiła - wyjaśnił Bucky. - Wybacz za ten bałagan, Vince. Pokryję koszty.
- Spoko... Wiki, na pewno wszystko w porządku? Wyglądasz na mocno przestraszoną - zwrócił się do mnie Vincenzo.
- Tak, tak jest wszystko ok - odparłam z lekkim uśmiechem.
- Seba, a ty nadal taki wkurzony po tej rozmowie z moim ojcem?
- Owszem! Dlatego wybaczcie, ale muszę odreagować - powiedział, wymijając chłopaków. Wyszedł na korytarz.
- Co ty chcesz zrobić? Gdzie idziesz? - krzyknęłam za nim.
- Macie na dachu śmigłowiec, prawda? - zwrócił się przez ramię do Vince'a, pokonując po trzy stopnie na raz.

Opowieść inna, niż inne [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz