Rozdział 5

342 19 0
                                    

- Cześć, Wiki - usłyszałam głos Kingi, gdy tylko odebrałam telefon. - Możesz z łaski swojej powiedzieć mi, dlaczego Michał wydzwania do mnie?
- A skąd ja to mam wiedzieć? - odparłam najszczerzej, jak tylko w tej chwili umiałam.
- Może dlatego, że od trzech dni nie odbierasz od niego telefonów?! - wydarła się na mnie moja przyjaciółka.
- Nie mogę...
- Co nie możesz? Wiktoria, ty jesteś z nim w ciąży! Zapomniałaś?
- Nie, nie zapomniałam... Ale już nie mogę z nim dłużej być - mruknęłam, opierając się o futrynę. Z łazienki dobiegał mnie szum lejącej się pod prysznicem wody.
- Zwariowałaś? Przecież on jest ojcem twojego dziecka! Jak mogłaś po raz kolejny od niego odejść i to po tym wszystkim, co dla ciebie zrobił? Jak cię uratował, gdy próbowałaś popełnić samobójstwo? Jak się tobą zaopiekował po śmierci Sebastiana? Jak tak możesz? Łamiesz mu serce!
- Wiem, Kinga... Ale nie mogę inaczej...
- Dlaczego? Co się stało? Gdzie ty w ogóle jesteś?
- W Bukareszcie - odparłam.
- Aha... Co?!!! Po co żeś tam pojechała?! Co cię tam pociągnęło?
- Raczej kto...
- Wiki, no nie wierzę... Rzuciłaś Michała dla jakiegoś brudnego Rumuna?
- Odwal się! - warknęłam zła. - To była moja decyzja! Poza tym to Polak, a nie Rumun...
- Tę decyzję powinnaś była podjąć razem z Michałem. Miał prawo wiedzieć!
- Wiesz tak samo dobrze, jak ja, że on nie zaakceptowałby tej decyzji! Tak samo, jak nie potrafił pogodzić się z tym, że tęsknię za Sebastianem!
- Seba nie żyje i to ty powinnaś wreszcie się z tym pogodzić! - skrytykowała mnie.
- I tu się mylisz - odparłam w miarę spokojnie. - Grób Seby jest pusty... On żyje.
- Wiktoria... Na mózg ci padła ta ucieczka? - w głosie Kingi wyczułam wyraźny strach.
- Nie... On żyje...
- Wiesz co? - przerwała mi brutalnie. - Oddzwoń do mnie, jak się już będziesz dobrze czuła, a tymczasem pakuj manatki i spierdalaj spowrotem do Polski i błagaj Michała, by dał ci ostatnią szansę i nie odebrał dziecka!
- Nie mam takiego zamiaru - odcięłam się tak samo twardo. - Tu mi dobrze, gdzie jestem!
- Trudno... Cześć... Aha! Co mam powiedzieć Michałowi?
- Nie wiem, wymyśl coś, albo powiedz mu prawdę.
- Prawdę, jaką prawdę? Co, to że uważasz, iż twój Bucky nadal żyje i ma się świetnie? Czy to, że postanowiłaś wykorzystać Michała, a kiedy ci się znudził, rzucić go niczym bezużyteczną szmacianą lalkę i pognać do innego kraju z jakimś pierwszym lepszym fagasem?!
- Wiesz co? Chyba faktycznie zadzwonię kiedy indziej... - powiedziałam smutno, bo czułam, że przyjaciółka jest po stronie mojego byłego.
- Jak uważasz... Cześć...
Z westchnieniem wyłączyłam telefon i odłożyłam go na biurko.
- Mycha? Coś się stało? - usłyszałam za sobą ciepły, męski głos. Pokręciłam tylko głową, starając się powstrzymać łzy cisnące mi się do oczu.
- Nic...
- Jesteś pewna? - położył dłonie na moich ramionach, a ja wzdrygnęłam się mimowolnie. - Wciąż nie możesz przyzwyczaić się do mojego dotyku, co? - mruknął mi do ucha.
Wzruszyłam ramionami i odwróciłam się twarzą do niego. Uniosłam wzrok, patrząc mu w oczy, a potem wtuliłam się w jego umięśniony tors. Zamyśliłam się głęboko, przypominając sobie wydarzenia sprzed dwóch tygodni, a dokładnie to, co wydarzyło się po ucieczce Zimowego Żołnierza z pola walki.

*
- Kochanie, nic ci nie jest? - Michał podbiegł do mnie, gdy byłam badana przez jednego z przybyłych na miejsce lekarzy. Pokręciłam głową, przed oczami mając cały czas Bukiego. - Jesteś pewna? Moi ludzie powiedzieli mi, że mu przywaliłaś! Podobno widziałaś jego twarz!
- Widziałam - wykrztusiłam z siebie. - Ale nie mam bladego pojęcia, kto to może być...
- Już w porządku... Nikt nie ma o to do ciebie pretensji... - objął mnie ramieniem, a ja miałam wrażenie, że zaraz chyba zwymiotuję z nadmiaru emocji. - Cała się trzęsiesz! Zimno ci?
- Nie... Po prostu się porządnie wystraszyłam - odparłam.
- Ja również... Czy... Czy z dzieckiem wszystko w porządku? - zapytał, przenosząc wzrok ze mnie na towarzyszącego nam lekarza.
- Jak najbardziej tak - odparł tamten, uśmiechając się do nas lekko. - Proszę się nie niepokoić.
Michał kiwnął mu sztywno głową. Widziałam, jaki był spięty. Nawet nie próbowałam wyobrażać sobie tego, jak musiał się czuć, gdy walczył o moje i naszego dziecka życie z naszym najlepszym niegdyś przyjacielem, zupełnie nie wiedząc, że to on.
- Możemy wracać już do domu? - spytałam cicho.
- Chodź - ujął mnie delikatnie za rękę i ruszyliśmy z wolna do samochodu GROM-u.
- Czemu mnie tu ciągniesz?
- Muszę jeszcze złożyć raport. W jednostce będziesz bezpieczna. Poproszę, by zajrzał do ciebie psycholog wojskowy, jeśli tego chcesz.
- Nie, dziękuję. Teraz jedynym, czego pragnę, to powrót do domu... Ej, stój!
- Co się stało? - zdziwił się.
- W kawiarni została Kinga. Zabierz ją też.
- Poproszę chłopaków z komendy, by podrzucili ją do domu - powiedział, zostawiając mnie przy Land Roverze i cofając się do naszej klasowej przyjaciółki. Patrzyłam, jak rozmawiają, jak Michał najpewniej ją pociesza, a potem wraca do mnie. Zapakował mnie do samochodu i udaliśmy się do jego jednostki.

Opowieść inna, niż inne [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz