Rozdział 1

828 23 15
                                    

- Mycha? - usłyszałam znajomy, męski głos w tłumie. Obróciłam się gwałtownie i zostałam zamknięta w przyjacielskim uścisku. - Jak tam?
- Dobrze — odparłam. - Michał?... Co ty tu robisz?
- Szukam cię. Odkąd uciekłaś... - wyznał szczerze, a mnie zrobiło się głupio.
- Przepraszam — bąknęłam.
- No i masz za co! Wiesz co się ze mną działo, gdy zniknęłaś? Jak bardzo cierpiałem, tęskniłem?... Dlaczego wtedy zniknęłaś bez słowa?
- Bo nie miałam już siły udawać, że wszystko jest ok — powiedziałam szczerze.
- Nie rozumiem... Możesz mi to wyjaśnić?
- To może pójdziemy do jakiejś knajpki i spokojnie porozmawiamy? - zaproponowałam.
- Prowadź...

Gdy usiedliśmy w przytulnej kawiarence, wlepił we mnie te swoje ciemne oczy.
- Opowiesz?
- Pewnie uznasz mnie za kretynkę, ale nawet będąc przy tobie, nie mogłam poradzić sobie ze śmiercią Sebastiana. Dlatego postanowiłam, że najlepszym wyjściem będzie wyjazd do innego miasta, gdzie zacznę wszystko od nowa... Przepraszam, bo wiem, że złamałam ci tym serce, ale wtedy byłam kompletnie przegrana.
- A teraz? - zapytał.
- A teraz jest zupełnie inaczej.
- To dlaczego nie zadzwoniłaś? - zapytał z wyrzutem.
- Z tchórzostwa. Bałam się, że po prostu mnie odrzucisz.
- Żartujesz? - warknął. - Jak mógłbym cię odtrącić, skoro przez te pięć pieprzonych lat szukałem cię jak debil?... Wiki, cholera... Moje uczucie do ciebie się nie zmieniło!
Tym wyznaniem kompletnie mnie oszołomił i nie miałam pojęcia, co mu odpowiedzieć.
Wtedy, gdy uciekłam, zachowałam się jak totalna egoistka, nie myślałam nad tym, jak wielką przykrość mu sprawię swoim zniknięciem bez żadnego pożegnania. Zauważył, że mnie tym zaskoczył i odparł już o wiele spokojniej:
- A co z Sebastianem?
- A co ma być? - zdziwiłam się szczerze. - Przecież od pięciu lat leży w grobie!
- Wiki! Nie rób z siebie kretynki, bo nigdy nią nie byłaś! Pytam jak z twoim uczuciem do niego...
- Nie ma go — odparłam. - Zniknęło w czasie mojego uczestnictwa w terapii u psychologa.
- Chodziłaś do psychologa? - zdziwił się. Przytaknęłam. - Było aż tak źle?
- No, jeśli dzień w dzień myślisz o odebraniu sobie życia, to tak... Było źle.
- Chciałaś się zabić?! - nieomal wykrzyknął.
- Nie chciałam żyć — wzruszyłam ramionami i podwinęłam rękawy bluzki, ukazując mu blizny na nadgarstkach. Zdrętwiał, spoglądając na nie.
- Coś ty zrobiła!!?
- Praktycznie doprowadziłam swój plan do końca. Jeszcze trochę i dzisiaj byśmy nie rozmawiali — przyznałam niechętnie.
- Ty, głupia! - warknął i objął mnie mocno. - Obiecaj, że już nigdy więcej nie będziesz próbowała tak zrobić!
- Nie zamierzam... Wyleczyłam się z tego.
- No ja myślę! Inaczej własnoręcznie bym cię udusił! - jęknął mi do ucha.
Zaśmiałam się krótko, bo po chwili zamknął mi usta mocnym pocałunkiem.
- Nie pozwolę ci drugi raz odejść! - powiedział, tuląc mnie mocno do swojej piersi.
- Nie odejdę! - odparłam z przekonaniem i teraz to ja go pocałowałam.
- Masz tu jakieś lokum? - zapytał po chwili.
- Jasne... Chodź.

Gdy dwie godziny później leżeliśmy w łóżku, Michał bawiąc się moimi rudymi włosami, zadał mi pytanie, które tak mnie zaskoczyło, że na dłuższą chwilę straciłam zdolność mowy i ruchu:
- Wiem, że być może to zbyt wcześnie, ale ja nie chcę już dłużej czekać... Wiki, jak powiedziałem, kocham cię z całego serca i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie... Zostaniesz moją żoną?
Zaniemówiłam, patrząc na niego z prawdopodobnie głupią miną.
- Wiki?...
- Nie wiem, co powiedzieć... - odblokowało mnie wreszcie.
- Kochasz mnie? - mruknął uwodzicielsko.
- Raczej tak — odparłam.
- Nie jesteś pewna?
- Jestem zaskoczona dzisiejszym dniem. To wszystko — uśmiechnęłam się. - Ale tak... Kocham cię, Michał...
- To dobrze. Jest jednak coś, o czym kategorycznie musisz wiedzieć. - podniósł się i sięgnął do leżących na krześle spodni. Wyciągnął coś z kieszeni i wrócił do mnie. - Masz — podał mi niewielkie zawiniątko, które ukuło mnie natychmiast w palec. Syknęłam, ale odwinęłam materiał, którym to coś było okryte.
Na moją dłoń wypadła odznaka polskich sił specjalnych! Wpatrywałam się w nią przez kilka minut, aż wreszcie dotarło do mnie, na co patrzę.
- Powiedz mi, że tego nie zrobiłeś!? - jęknęłam.
- Zrobiłem... Służę w GROM-ie - odparł poważnie.
- Czy was wszystkich do reszty pieprznęło? - warknęłam zła. - Dlaczego wstąpiłeś do wojska? Nie wystarczy, że straciłam Sebastiana?
- Kochanie, ja nie zginę, możesz być tego pewna! - powiedział, łapiąc mnie za ręce.
- Seba też tak mówił!
- Tak, ale ja jestem w sztabie. Jestem łącznikowcem, nie uczestniczę w bezpośrednich akcjach — wyjaśnił spokojnie, patrząc mi w oczy.
- Dlaczego więc nosisz odznakę spadochroniarzy?
- Co? - nie zrozumiał.
- Michał, nie jestem kretynką, więc nie próbuj mnie okłamywać... To, co leży obok Orła Polskich Wojsk Specjalnych to skrzydełka spadochroniarzy, przyznawane po wykonaniu dziesięciu skoków, a obowiązują w amerykańskich Fokach, co oznaczać może, że odbyłeś tam szkolenie bojowe i otrzymałeś tę odznakę honorowo, a to z kolei oznacza, że musisz być w oddziale bojowym. Najpewniej czarnym!
- Skąd to wszystko wiesz? - zdziwił się.
- Bo od zawsze interesuję się wojskiem. A raczej interesowałam do wypadku Sebastiana. Co nie zmienia faktu, że informacje mi zostały! - warknęłam. - Jak mogłeś mi to zrobić?! - wydarłam się.
- Wiki, przepraszam... Po pierwsze nie sądziłem, że rozpoznasz te odznaki. Po drugie, tak... jestem w grupie szturmowej, lecz służę jako medyk.
Ukryłam twarz w dłoniach.
- Dlaczego jesteście aż tak nieodpowiedzialni? Michał... Ja nie chcę cię stracić tak, jak Sebastiana!
- Nie stracisz! Obiecuję ci to!
- On też mi to obiecywał! A teraz co? Od pięciu lat leży w grobie!
- Ze mną będzie inaczej — rzekł poważnie. - Musisz mi uwierzyć! Myślisz, że ja chcę zginąć? Nigdy w życiu!

Opowieść inna, niż inne [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz