rozdział ♣ 3

460 53 60
                                    

Dziewczyna westchnęła cicho i oparła brodę na dłoni, mając już dość patrzenia na te nieznośne rachunki, na których widok zawsze dostawała spazmów

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Dziewczyna westchnęła cicho i oparła brodę na dłoni, mając już dość patrzenia na te nieznośne rachunki, na których widok zawsze dostawała spazmów. Nienawidziła się tym zajmować i już nie chodziło o trudności, które zawsze napotykała podczas opłat przez stronę internetową, ale o to, że po prostu z ciężkim sercem oddawała zarobione pieniądze. Zyski kompletnie nie szły w parze z wydatkami nieraz przekraczającymi budżet hotelu prawie o połowę. Sezon wakacyjny powoli dobiegał końca i chociaż pogoda nadal lubiła pozytywnie zaskoczyć, to ludzie i tak o wiele bardziej woleli odwiedzać wyspę w okresie typowo letnim, czyli lipcu i sierpniu.

– Problemy w raju?

Sunmi podskoczyła na krześle i spojrzała na stojącego przy recepcji mężczyznę. Na jego widok serce dziewczyny zabiło odrobinę szybciej, a żołądek wykonał salto, przyprawiając ją o nieprzyjemne mdłości. Jiyong był ostatnią osobą, którą miała ochotę widzieć w tamtym momencie i w sumie w każdym innym również. Najgorsze, że Minho niedawno pojechał z Yohanem na zakupy i znając ich wędrówki, pewnie nie wrócą do hotelu prędzej niż za dwie, trzy godziny.

– Co ty tutaj robisz? – spytała, starając się za wszelką cenę panować nad drżącym głosem.

Powoli wstała od stołu i podeszła bliżej Jiyonga. Jak zwykle był elegancko ubrany, bo przecież jako dyrektor tak luksusowego hotelu nie mógł sobie pozwolić na chodzenie w krótkich spodniach i mało gustownych koszulach w fikuśne wzory. Wzrok dziewczyny spoczął na stopach mężczyzny, które odziane były w bardzo dziwne buty, na których widok o mało co nie parsknęła histerycznym śmiechem. Musiała zagryźć policzki od środka, by się nie roześmiać.

O ile jasny garnitur wyglądał zjawiskowo i Jiyong prezentował się w nim naprawdę dobrze, o tyle te klapki – przypominające bardziej babcine kapcie – z wystającym z boku futerkiem były po prostu arcydziwne. Wolała jednak tego nie komentować, bo głupia nie była i wiedziała doskonale, że pewnie te klapki kosztowały majątek i były dziełem jakiegoś znanego projektanta typu Gucci albo Armani.

– Przyszedłem w odwiedziny – powiedział i beztrosko wzruszył ramionami. – To chyba nic złego, prawda?

Sunmi nie odpowiedziała, wciąż nie potrafiąc oderwać wzroku od stóp Jiyonga. W końcu jednak się opamiętała i spojrzała na jego twarz, która nic a nic się nie zmieniła. Minęły trzy lata, a on wciąż wyglądał tak samo, jak w dniu, kiedy widziała go po raz ostatni. Chociaż wtedy miał pomarańczowe włosy, w których również wyglądał korzystnie, jednak nic nie mogło się równać z tym, jak doskonale prezentował się w czarnych włosach.

– Napijemy się kawy? – spytał, wsuwając dłonie do kieszeni spodni.

– Możemy.

Song kiwnęła głową na zgodę i zaraz udała się do kuchni, by przygotować dwie kawy. Kątem oka co chwilę zerkała na przechadzającego się tam i z powrotem Jiyonga, nadal nie pojmując, jakim cudem po trzech latach trafił na tę samą wyspę, co ona. Los naprawdę bywa żartownisiem.

Another Day In Paradise ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz