rozdział ♣ 9

289 57 26
                                    

Palcami potarł zmęczone oczy i westchnąwszy głośno, opadł bezwładnie na oparcie fotela, maksymalnie się na nim odchylając

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Palcami potarł zmęczone oczy i westchnąwszy głośno, opadł bezwładnie na oparcie fotela, maksymalnie się na nim odchylając. Od samego rana ślęczał nad tymi przeklętymi papierami, chcąc je jeszcze raz dokładnie przejrzeć, by mieć pewność, że na pewno wszystko się zgadza i na żadnym dokumencie nie brakuje jego podpisu. Nienawidził takiej roboty i czasami żałował, że w ogóle zdecydował się na otworzenie hotelu. Mógł zostać w tej swojej galerii sztuki, która mieściła się niedaleko centrum Los Angeles. Przynajmniej to miał mniej więcej opanowane i wiedział dokładnie, co powinien robić, żeby interes nieustannie się kręcił.

Akurat o prowadzeniu hotelu nie miał zbyt dużego pojęcia, dlatego też zdecydował się zabrać ze sobą Chaerin, która mniej więcej wiedziała, jak to się robi, ponieważ przez wiele lat jej rodzice prowadzili hotel w Seulu i w ten sposób uczyła się od nich, co powinno się robić, by mieć ciągle klientów i nie zbankrutować już po dwóch miesiącach od otwarcia. Jiyong zainwestował w hotel „California Dream" praktycznie wszystkie swoje oszczędności, które udało mu się uzbierać podczas mieszkania w USA. Nie przeżyłby więc, gdyby ten biznes okazał się być niewypałem.

Jiyong dopił resztkę zimnej już kawy i sięgnął po kolejny plik dokumentów. Nagle jego uwagę przykuł ostatni wyciąg z konta bankowego, na którym jeszcze kilka tygodni wcześniej znajdowało się prawie dwadzieścia milionów wonów, a teraz były ich ledwo dwa. Mężczyzna wpatrywał się w trzymaną w dłoni kartkę papieru, dla pewności jeszcze raz przeliczając zera w cyfrach. Miał nadzieję, że po prostu wzrok mu szwankuje i źle widzi.

– Przyniosłam ci kawę i coś do jedzenia, bo nawet nie raczyłeś pojawić się na obiedzie – powiedziała wchodząca do biura Chaerin. Nogą zatrzasnęła za sobą drzwi i podeszła do biurka, ani na chwilę nie spuszczając wzroku z siedzącego za nim Jiyonga. Postawiła tacę na blacie i ściągnęła mocno brwi, widząc posępną minę bruneta. – Coś się stało?

– Jeszcze nie wiem, ale zaraz się tego dowiem – wymruczał Kwon, sięgając po swój telefon. Spośród licznej listy kontaktów wybrał numer do menadżera działu finansowego i z wyraźnym zdenerwowaniem przyłożył komórkę do ucha. – Niech pan przyjdzie do mojego biura. Muszę z panem coś wyjaśnić.

– Dobrze, panie dyrektorze, zaraz będę – powiedział jedynie pan Hwang i jako pierwszy się rozłączył.

– Co się dzieje? – spytała skonfundowana Chaerin, zupełnie nie rozumiejąc zachowania Jiyonga. – Coś nie tak w dokumentach?

– Sama zobacz – mruknął i podał dziewczynie wyciąg z konta bankowego, który wcześniej o mało co nie przyprawił go o zawał serca. – Mam nadzieję, że to tylko jakaś głupia pomyłka.

– Jakim cudem z konta mogło zniknąć tyle pieniędzy? – zdziwiła się blondynka, patrząc to na dokument, to znów na Jiyonga. Wyglądał w tamtym momencie, jakby miał ochotę kogoś zamordować i w sumie w ogóle mu się nie dziwiła. – Ostatni raz wypłacaliśmy większą ilość pieniędzy, gdy musieliśmy zapłacić za dostawę kosmetyków.

Another Day In Paradise ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz