Rozdział Dwudziesty Szósty

3.7K 182 26
                                    

LILY:

Uśmiechnęłam się do odbicia w lustrze, które prawie wcale nie przypominało mnie. Może dlatego spodobała mi się kobieta, która zerka na mnie delikatnie pomalowanymi oczami. Czarna sukienka, którą ma na sobie luźno spływa od jej talii, a długie rękawy i głębokie dekolty podkreślają prostą linię pleców i może nie za duży, ale za to krągły biust.

- Wyglądasz pięknie jak zawsze. - Powiedziała Claudia, poprawiając mi sukienkę.

Obudziłam się z zamyślenia, uśmiechając się ostatni raz do wesołego i zadowolonego odbicia.

- Tylko dzięki tobie i dziewczynom od makijażu i fryzury. - Odparłam, okręcając się wokół własnej osi. - Sukienka jest przepiękna.

- Dziękuję. - Rzuciła skromnie blondynka, poprawiając duże okulary na nosie. 

Okręciłam się kolejny raz, stając twarzą do ogromnego, drewnianego zegarka, wskazującego 6:45 PM. Niechętnie ruszyłam w kierunku drzwi, marząc o tym, by ten wieczór nigdy nie dobiegł końca, ponieważ po kolacji czeka nas ostre szorowanie kuchni. Trochę niepokoi mnie to, że będę musiała przebywać z Seleną w pomieszczeniu, gdzie znajdują się naprawdę duże i za pewne cholernie ostre noże. Mam nadzieję, że nikomu nie stanie się tej nocy krzywda, bo ciężko będzie mi się z tego wytłumaczyć. 

- Udanego wieczoru. - Krzyknęła Claudia, zanim wyszłam z pokoju.

- Dzięki, wzajemnie! - Odkrzyknęłam już zza zamkniętych drzwi, gdzie czekała na mnie Shailene.



***



Ian kolejny raz poprosił do tańca zadowoloną i zapatrzoną w niego jak obrazek Shailene, więc ten wieczór muszę spędzać sama. Justin jest zajęty sprawami dyplomatycznymi, dlatego nie ma dla mnie nawet chwili czasu. Wciąż obserwuję ukradkiem, jak się uśmiecha czy przygląda gościom z Walii z wymalowanym zamyśleniem na twarzy. Nie powiem, że nie, ponieważ czuję na sobie jego spojrzenie co jakiś czas, ale to trochę za mało, żeby móc powiedzieć, że spędza się z kimś czas.

- Witaj. Co tak piękna dama jak ty, robi tutaj sama? - Męski szept przy uchu sprawił, że dostałam gęsiej skórki na plecach.

Odwróciłam się lekko, chcąc zobaczyć, kto do mnie podszedł. Moja twarz znalazła się na przeciwko innej facjaty, dlatego z impetem podniosłam się w przerażeniu z krzesła. Rozejrzałam się, by sprawdzić, czy nie zwróciłam tym na siebie niczyjej uwagi. Nie potrzebny mi tego rodzaju problem, ponieważ wystarczające jest zmartwienie, czy nie dźgnę Seleny w samoobronie nożem kuchennym podczas sprzątania kuchni.

- Nie chciałem cię wystraszyć. - Uśmiechnął się zadziornie, poprawiając idealnie postawione do góry włosy.

- Od kiedy przeszliśmy na "TY". - Zaznaczyłam ostatnie słowo, chcąc odejść, gdy tylko rozpoznałam swojego rozmówcę.

- Nie udawaj już takiej damy, ponieważ dosyć ci do niej daleko. - Zaśmiał się, podchodząc kilka kroków w moją stronę.

- Za to tobie całkiem blisko jest do pospólstwa, za jakie nie chcesz być uważany. - Rzuciłam zgryźliwie, odwracając się w stronę Justina.

Jego mina była w tym momencie dla mnie nieodgadniona, ale oczy wyrażały prawdziwą wściekłość, która tylko czeka na odpowiedni zapalnik, żeby móc wybuchnąć. Uśmiechnęłam się uspokajająco w stronę szatyna, który z kamienną twarzą wrócił do rozmowy, mniej się w nią angażując, a bardziej obserwując Paula Wesleya.

PROJEKT LADY  ~JUSTIN BIEBER~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz