*Perspektywa Dominika, kilka dni przed krwawą masakrą w kościele.*
Następnego dnia obudziły mnie straszne hałasy dobiegające z wnętrza kościoła. Oczywiście nie powinna mnie dziwić obecność człowieka w kościele gdyż Dom Boży jest otwarty dwadzieścia cztery godziny na dobę, jedynie msze ze mną odprawiane są rano o godzinie dziewiątej oraz wieczorem o osiemnastej. Mimo to każdy odwiedzający kościół ma na uwadze sen księdza więc zajmuje grzecznie miejsce na jednej z ław, modli się i wychodzi.
Dlatego właśnie zdziwił mnie fakt, że ktoś może wtargnąć tutaj i narobić takiego hałasu.
- Echo! Echoooo! Echoo? - usłyszałem męski głos na co mimowolnie wywróciłem oczami i nieco markotny wygramoliłem się z kołdry doprowadzając się po drodze do porządku by następnie zejść na dół w poszukiwaniu źródła hałasu.
- Kurwa Aiden zamknij pysk! Nie masz za grosz wyczucia! - warknął drugi męski głos z dołu na co zacząłem mieć wątpliwości czy panowie mają dobre zamiary w stosunku do mojej osoby.
- Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus - przywitałem przybyszy delikatnym uśmiechem i standardową formułką stając dwa metry od nich. - Co młodych panów sprowadza do Domu Bożego? - zapytałem krzyżując ręce na piersi i bacznie obserwując mężczyzn.
- Szczęść Boże panie księdzu - odezwał się wyższy blondyn o brązowych tęczówkach z kolczykami na nosie, uszach i dolnej wardze.
Pomimo jego fatalnego błędu jakim jest nazwanie księdza "panem" zachowałem kamienny wyraz twarzy oczekując na jakieś wyjaśnienia.
- Aiden ty ciemnoto! - niższy chłopak również posiadający kolczyki na twarzy, szturchnął wyższego, co pewnie było spowodowane zauważaniem przez niego pewnej niestosowności we wcześniejszej wypowiedzi kolegi i Bóg zapłać za to. -Sorry wielkie za kolegę on to raczej nie te klimaty co ksiądz, a my w zupełnie innej sprawie - niższy chłopak o ciemnych włosach zaczął lustrować mnie uważnie wzrokiem na co lekko się spiołem.
- Przepraszam, ale obawiam się, że nie rozumiem - stwierdziłem czekając na dalszy rozwój wydarzeń.
- Już tłumacze więc ja nazywam się Josh, a to mój kolega Aiden no i my przychodzimy do księdza z watachy i chcieliby~
- Inna wiara ? Przykro mi, ale nie jestem w stanie panom pomóc - przerwałem słysząc słowo "watacha", które w ustach tamtego chłopaka brzmiało jak sekta lub coś znacznie gorszego.
- Nie nie! - niższy chłopak o imieniu Josh szybko zaprzeczył wymachując przy tym rękami- Jesteśmy z watachy półksiężyca i wiemy o twoich, znaczy księdza wilczych genach, które mogą uaktywnić się lada dzień dlatego właśnie tu jesteśmy !
- Panowie ja nie mam czasu na jakieś wasze żarty, poza tym to nie czas i miejsce, nie uważacie ? - pogromiłem ich wzrokiem za to, że tak łatwo przyszło im nieposzanowanie tego na co tak długo pracowałem.
- A-ale to prawda! Słowo daje! My też jesteśmy wilkami! Potrafimy się przemieniać i~
- Starczy już tego dobrego - stwierdziłem odprowadzając kulturalnie panów do drzwi. - Jeżeli panowie będą potrzebowali jakiejkolwiek pomocy ode mnie to ja z chęcią pomogę, ale robienie sobie żartów na środku Bożego Domu to prawdziwy grzech i cios dla całej religii.
- Posłuchaj kolo, bo dwa razy powtarzał nie będę - poczułem mocne szarpnięcie w okolicach szyi, a po chwili moje plecy znalazły się przy ścianie. W ciemnych tęczówkach napastnika widziałem wściekłość, a po chwili barwa jego oczu pod wpływem emocji zmieniła kolor na jaskrawą biel. - To kwestia kilku dni zanim twoje wilcze komórki się uaktywnią powodując wywołanie klątwy, czaisz ? Wtedy żeby stać się jednym z nas będziesz chciał zabić dla uwolnienia swojego wewnętrznego wilka - gdy Aiden skończył swój monolog puścił mnie i odszedł w stronę niższego, a ja trzymając się za miejsce, które wcześniej on ściskał próbowałem zaczerpnąć powietrza co szło mi dość opornie w tamtym momencie.
- J-ja przepraszam za kolegę o-on taki nie jest naprawdę.... Po prostu się zdenerwował, a że jest alfą to~
- Josh wychodzimy - warknął przez zaciśnięte zęby mój były napastnik, kierując się w stronę drzwi.
- Diabeł was opętał! - wyciągnąłem krzyż zza mojej sutanny i zacząłem nim machać na wszystkie strony odpędzając te demony. - Wynoście się stąd! Nie ma dla was potępieńców miejsca na Świętej Ziemi! - krzyczałem pewny siebie, jednak po chwili ich już nie było. Po prostu wyszli chichocząc pod nosem.
- Im nie można już było pomóc - stwierdziłem za smutkiem normując swój oddech - To naprawdę przykre żeby w takim wieku... - próbując ogarnąć myśli oddałem się w wir sprzątania z myślą, że te osobniki swoją złą aurą zaburzyły dotychczasowy spokój jaki w sobie posiadałem.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
Data I publikacji: 10.09.2017r.
Korekta: 04.08.2018r.
Data II publikacji: 08.08.2018r.
CZYTASZ
>>Nieposkromiony<< || A/B/O
Hombres LoboDominik od niedawna stał się głową kościoła katolickiego. Jest bardzo zaangażowanym młodym (dwudziestopięcioletnim) mężczyzną, który pragnie pomagać innym. Od lat pracował nad sobą, aby stać się idealnym przedstawicielem Boga na ziemi. Pewnego dnia...