Rozdział 11

470 29 0
                                    

Lily otworzyła już swoje wszystkie prezenty. O kolacji wigilijnej lepiej nie wspominać... przecież nie można spędzać miło czasu, nawet jeśli rodzice baardzo się starają, gdy obok siedzi pewna osobą i cały czas ci dogaduje... Ale Rudowłosa już się przyzwyczaiła.

Od rodziców dostała śliczną srebrną bransoletkę z serduszkiem, od Remusa i Petera książki, od Dor różne akcesoria do włosów, od Syriusza kubek z ich zdjęciem, który zależnie od życzenia podgrzewał albo ochladzal picie. Od Rogacza dostała piękne pudełeczko, w którym na dnie znalazła naszyjnik, który był... No po prostu cudowny. Dziewczyna domysliła się że chłopak musiał długo szukać prezentu, bo jak na Jamesa, który zawsze szedł na łatwiznę, to było naprawdę coś.

Lily od razu założyła naszyjnik i bransoletkę od rodziców i postanowiła na razie nie zdejmować.

Cieszyła się, bo mieli przyjechać jej przyjaciele i odliczała już dni do ich przyjazdu. Czas dłużył jej się strasznie, mimo że czytała i starała się czymś zająć. Nie udało się. Petunia w końcu nigdzie nie pojechała, bo mimo prośby taty i tak była dla siostry strasznie niemiła.

Jednak nawet perspektywa tego że siostra zepsuje jej dalszą część świąt nie mogła jej zepsuć humoru kiedy uświadomiła sobie że to już następnego dnia. Że następnego dnia przyjeżdżają jej przyjaciele. Nie mogła więc powstrzymać wybuchu radości kiedy usłyszała upragniony dzwonek do drzwi.

*****

Syriusz i James spędzili razem cudowne święta. W miłej rodzinnej atmosferze zjedli pyszną kolacje przygotowaną wcześniej przez Panią Potter oraz jej synów (bo tak właśnie zaczęła ich nazywać). Nie obyło się oczywiście bez drobnych pomyłek... No ale huncwoci bez problemów? Dobrze że w trakcie jedzenia nic nie wybuchło... W każdym razie było naprawdę fajnie i wesoło.

Łapa powoli zaczynał się czuć rzeczywiście jak syn państwa Potter i był z tego powodu bardzo szczęśliwy. Wreszcie mógł czuć się kochany.

Po wigili połowa huncwotów i pan Potter grali razem w Quiditcha. Raz namówilli nawet Doreę żeby zagrała z nimi, lecz po chwili zrezygnowała chłopcy i tak świetnie się bawili więc nie można powiedzieć że się nudzili.

Wszyscy dostali piękne prezenty. Teraz Syriusz i James nie rozmawiali inaczej niż przez swoje lusterka dwukierunkowe. Nie chce pisać co takiego dostali, bo naprawdę nie to było najważniejsze.

Kiedy okazało się że już następnego dnia przyjeżdżają do Lily, Pani Potter wpadła w szał i zaczęła im mówić że to niepoważne że dopiero teraz sobie o tym przypomnieli, że na pewno nie zdążą się spakować i wiele tym podobnych. Jednak przy "małej" pomocy mamy Jamesa udało im się i punktualnie o 11.00 stawili się pod drzwiami państwa Evans.

*****

Dorcas już wcześniej napisała do Lily że możliwe że się spóźni ale przyjaciółka odpisała "nie ma problemu, poczekamy na ciebie!", więc teraz ciemnowołosa pakowała się na wyjazd z rodzicami.

Z ogromnym uśmiechem na ustach Dorcas schodziła na dół, uginając się pod ciężarem walizek.

- Dor! Po co ci aż trzy walizki? - zapytał ze śmiechem jej tata

- A jak myślisz? Przecież musiałam gdzieś zmieścić moje wszystkie rzeczy!

- Skarbie... My jedziemy na tydzień w góry, a nie na rok na majorkę. Na pewno trzy kosmetyczki wypełnione kosmetykami ci się nie przydadzą... to samo z bluzkami na ramiączka... będzie zimno... weź tylko ciepłe rzeczy. Krótkie spodenki też wyrzucimy... - mama wkroczyła do akcji i w końcu biednej Dorcas została tylko jedna walizka.

Ale nawet to nie mogło popsuć jej humoru... Przecież jedzie ze swoimi rodzicami na narty!

Kiedy wszystko było już spakowane, teleportowali się w prześliczne miejsce w górach. Wszystko było pięknie opruszone białym śniegiem, a gdy patrzyli w dół, widzieli mnóstwo kolorowych światełek z domów w mieście, błękitne wstążki pozamarzanych rzek i zielone tereny lasów. Wszystko to kąpało się w śniegu. Widok niezapomniany na całe życie!

☆595☆

Tym właśnie zimowym akcentem chciałam zakończyć ten rozdział ☺ także... Do zobaczenia!

Utonąć W Miłości | JilyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz