Rozdział 8 "Nigdy nie wątpiłem w to, że mnie kochasz..."

509 30 2
                                    

Od kiedy James i Lily się pogodzili, minęło trochę czasu jednak i tak nie każdy mógł uwierzyć, że teraz ta para potrafi normalnie porozmawiać, nie rzucając cały czas obraźliwych uwag.

Teraz najczęściej można było zobaczyć huncwotów w towarzystwie huncwotek, jak zaczęto nazywać Ann, Alice, Dorcas i Lily. Czasmi dołączał do nich również Frank - chłopak Alice. Wszyscy byli zaproszeni do Lily na święta ale tylko Dor, Łapa i Rogacz mogli do niej przyjechać.

Nadszedł czas by pożegnać na jakiś czas szkołę i przyjaciół. Uczniowie wsiadali do Expresu Hogwart.

Lily wraz ze swoimi przyjaciółmi podążyła w stronę lokomotywy. Kiedy dziewczyny weszły do wagonu większość przedziałów była zajęta.

- A nie mówiłam? Trzeba było się szybciej pakować Dor! - powiedziała Alice

- No dobra, dobra! Sorry! - Dorcas uniosła ręce w obronnym geście.

- Teraz już i tak za późno... - westchnęła Ann i poszła dalej. Za nią ruszyły pozostałe dziewczyny.

- Witamy nasze kochane huncwotki! - krzyknął James, który opierał się o drzwi jednego z przedziałów. - Specjalny przedział dla naszych przyjaciółek - powiedział, teatralnym gestem zapraszając roześmiane dziewczyny.

W przedziale siedział już Syriusz, Remus i Peter. Gdy do środka weszły huncwotki, zrobiło się naprawdę tłoczno.

- Matko kocham was James! Na serio nie wiem gdzie byśmy się podziały gdyby nie wy.

- Nigdy nie wątpiłem w to ze mnie kochasz... - chłopak złapał się za serce i spojrzał teatralne w górę

Lily jednak zignorowała go i weszła do przedziału.

- Gramy w butelkę? - zapytał Syriusz

- A masz? - zapytała Ann

W końcu Dorcas ją znalazła, a Remus przyniósł fałszoskop. Kręcić zaczęła Alice. Wypadło na Syriusza.

- Wyzwanie - powiedział pewnie, a Alicja spojrzała na Lily porozumiewawczo

- Pocałuj dziewczynę, która ci się podoba. - uśmiechnęła się do Blacka, który z huncwockim uśmiechem zaczął zbliżać się do osłupiałej Dorcas. Po chwili pocałował ją. Kiedy się od siebie oderwali, ich policzki płonęły. Dalsza gra w butelkę minęła bez żadnych "bardzo dziwnych" wyzwań. No ale umówmy się. Grał też Syriusz, któremu nigdy nie brakowało chorych pomysłów. Dlatego określenie "dziwnych" jest w sumie normalne.

Powoli dojeżdżali do Londynu.
Uczniowie, a w tym i huncwoci, zaczęli wysiadać z pociągu.

- Papatki moje kochane psiapsiółeczki - zaczął Syriusz naśladując głosem zegnajace się puste dziewczyny.

- Och my też będziemy tęsknić słoneczko! - Alice idealnie grała swoją rolę. Po chwili wszyscy przytulali się otaczani zdziwionymi uczniami lub głośnymi wybuchami śmiechu.

Peron powoli pustoszał, aż została na nim tylko paczka przyjaciół. Żegnali się jeszcze przez chwilę a potem po kolei przechodzili przez mur. Na końcu został jeszcze wysoki, ciemnowołosy chłopak w okularach i trochę od niego niższa, rudowłosa dziewczyna.

- Będę tęsknić Liluś - powiedział chłopak

- Ja też Jimie mimo że nie będziemy się widzieli przez raptem kilka dni - dziewczyna uśmiechnęła się do niego

- Panie przodem - James szarmacko przepuścił dziewczynę, która przechodząc przez mur spojrzała za siebie i uśmiechając się złapała go za rękę i przeszli razem. Oczywiście zaraz potem puściła jego rękę.

Na zewnątrz czekali już wszyscy inni. A po chwili każdy już szedł w swoją stronę.

☆475☆

Niestety byłam na wycieczce i nie miałam Internetu więc rozdział pewnie pojawi się z opóźnieniem

I przepraszam że dzisiaj tak krótko :(

~ Basiek💞
Ps. Kto to wymyślił żeby w ośrodkach nie było wifi...?

Utonąć W Miłości | JilyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz