15.

3.1K 109 3
                                    

Przepraszam za nieobecność... Dużo musiałam załatwiać. Postaram się wrzucić jam najszybciej kolejny rozdział. Nie ukrywam, że grudno byłk mi napisać te wypociny poniżej, bo kednak sztuką jest wcielenie się w jakąkolwiek nieznaną nam sytuację.

Pojechaliśmy pod kino i nie mogłam uwierzyć w to co się tam dzieje. Masa pras, dziennikarzy, fotografów stała przed wejściem i w jego okolicach.

-Ja... -Zaczął.

-To nie twoja wina. -Przełknęłam głośno ślinę i wyszłam z samochodu. Jak się okazało, cały czas mieliśmy na karku ochroniarzy. Patrzyłam jak z trudem radzą sobie z tłumem ludzi, Podczas gdy przy mnie pojawił się Krystian.

Chwyciłam go za dłoń i dałam się przepchnąć przez bandę. Szokujące, niemiłe doznanie. Zakrywałam twarz dłonią i szłam do prywatnej sali kinowej. 

Siedziałam po chwili w ramionach męża cały czas będąc w szoku.

-Nie wiem skąd wiedzieli. Prosiłem o poufność. -Powiedział głaszcząc moje udo.

-Co oglądniemy? -Zapytałam.

-Pomyślałem nad horrorem i wybrałem jeden z najlepszych. -Uśmiechnełam się. Lubiłam horrory. -Pooglądamy sobie dzisiaj  ,,Mięso".

Zaczęły się reklamy i lekko się odprężyłam.  Film toczył się powoli i był realistyczny. Odruchy wymiotne dla większości osób były by nieuniknione. Jednakże ja nie robiłam sobie nic z takich scen, a Krystian był zajęty dotykaniem mojej nogi.

-Strzeliłbym ci palcówe. -Wymruczał mi przy uchu.

-Krystianie Majllerze. Proszę skupić się na filmie. -Powiedziałam niczym nauczycielka.

W połowie seansu lekko się już znudziłam. Byłam zmęczona.

Nagle podskoczyłam z przerażenia gdy ktoś lekko mnie szturchnął od przeciwnej strony niż siedział Krystian.

-Przyniosłem tylko napój. -Powiedział wskazując na Pepsi w charakterystycznych kubeczkach.

-Nic się nie stało. -Powiedziałam odbierając to co przyniósł i spojrzałam na rozbawiknego męża. 

-Nie śmiej się. -Skarciłam.

Gdy mężczyzna odszedł Krysian zaczął lekko głodzić moje ramię.
Patrzył Głęboko w moje oczy i przybliżał twarz. Wtedy zabłysnął Flash i cała magia znikła.  Zniknęło wszystko... Razem z moim humorem i i opanowaniem. Wstałam, a Krystian za mną. 

Szybkim krokiem podeszłam do namolnej kobiety z telefonem i wylałam zawartość kubeczka wprost na twarz i dekolt, przy okazji zahaczając o urządzenie. Wyszłam rozgniewana i bliska płaczu.

Ta cała otoczka bogactwa i sławy to najgorsze co mogło mnie spotkać. Brakowało mi tak wiele do przyzwyczajenia się... Nie umiałam.

-Kochanie... -Przytulił mnie do siebie.

Znajdowaliśmy się w głównym korytarzu od wyjścia.

-Przepraszam. -Odsunął się ode mnie i chciał ująć mój policzek, ale nie pozwoliłam mu.

Wydawało mi się, jakby ten cały teatrzyk był przez niego. To on był sławny... On mnie do tego wciągnął.

Patrzyłam tępo w podłogę z lejącymi się łzami.

Uniósł mój podbródek i momentalnie jego usta zamieniły się w wąską linię. Musiało być mu naprawdę przykro.

-Chodź... Pojedziemy już do domu... -Poprosił, a ja zgodziłam się.

Do samochodu doszliśmy w blasku flashu. Dziennikarze ze wszystkich stron starali się napaść na nas. Mój ukochany szedł przedemną, a mnie natomiast chronił umięśniony, wielki ochroniarz.

-Zjebałem? -Zapytał.

-To... -Powiedziałam przez łzy. -To napewno nie twoja wina... Chciałeś... Chciałeś dobrze.

Wtuliłam się w siedzenie. W głowie miałam burzę. Wszystko po prostu było zjebane.

-Kocham Cię. -Powiedział i dodał prędkości pojazdowi.

Nie wiedziałam gdzie jedziemy, ale mój umysł nawet sprawnie nie funkcjonował. Zanim zoriętowałam się czegokolwiek byliśmy poza cywilizacją.

-Gdzie jedziemy? -Zapytałam.

Krystian pokręcił przecząco głową. Lekko się zdenerwowałam, ale co miałam zrobić? Nawet nie wiem co planuje. Postanowiłam się przespać...

Nie wiem ile czasu minęło, aż mnie lekko szturchnął. Ten sen dodał mi mocy, potrzebowałam go.

-Kochanie... Chodź. Idziemy na spacer.  -Spojrzał na mnie po czym wyszedł z pojazdu i otworzył drzwi z mojej strony. Odpiełam pas i wyszłam rozglądając się po terenie. Przede mną rozciągała się woda... Woda, trawa i pełne gwiazd niebo. Cała aura wyglądała magicznie.

Szliśmy bez słowa, wzdłuż fal. Jego obecność była wszystkim co odczuwałam i to było dobre.

-Dziękuję. -Powiedziałam zatrzymując się.

-Zrobię wszystko, abyś była szczęśliwa.

-Teraz jestem szczęśliwa.

Nasze wargi złączyły się w przepełniony żalem pocałunku. Wszystko co negatywne odpłynęło z nurtem i wydawało się, że nie zdoła wrócić. Nie teraz

-Kocham Cię... Kocham jak wariat. Cały ja... -Mówił cicho opierając swoje czoło o moje. -Nigdy nie kochałem. Wiem to, bo tylko przy tobie potrafiłem poznać to uczucie. Nikogo nie pokocham tak, jak kocham ciebie. -Zaczął pocierać kciukami moje knykcie. -Jesteśmy dopasowani do siebie, tak jak puzzle w układance. Stworzeni jak niebo dla gwiazd... Uzupełniamy siebie jak mleko kawę.

Lekko prychłam śmiechem.

-Mleko kawę?

-Kocham twój uśmiech. -Po raz kolejny mnie pocałował. A gdy przerwał przytulił do siebie.

-Objecuję ci, że będę walczył o to, aby wszyscy się od ciebie odjebali.

-Wierzę ci. Kocham cię.

-Ja ciebie także. -Patrzyłam w mieniące się punkty na czarnym sklepieniu, tuląc się do osoby, której oddałam serce.

To nasza miłość. (+18) {2. Część} [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz