Obudziłem się przez przeklęty alarm, który zapomniałem wyłączyć na weekend. Zmęczony ruszyłem do łazienki i zacząłem myć zęby.
Dopiero po paru minutach zauważyłem, że całe moje ciało od szyi do kolan jest pokryte małymi zaczerwienieniami.
Co do...?
Przeczesałem jeszcze włosy i spróbowałem zmyć czerwone plamki wodą, ale to nic nie dało. Zauważyłem za to, że dotykanie ich wcale mnie nie boli.
Wróciłem do pokoju, ubrałem jakieś dresy i koszulkę, po czym usiadłem do komputera chcąc sprawdzić czy nie ma czegoś o takich rzeczach w internecie.
W nocy była duża burza i za oknem wciąż było deszczowo, ale miałem ochotę na trochę świeżego powietrza więc sięgnąłem do klamki i otworzyłem okno uchylnie. Wtedy właśnie zobaczyłem coś małego na parapecie.
- Tego tutaj nie było, czym jesteś intruzie? - Mruknąłem do siebie patrząc na dziwne okrągłe coś ze skrzydłami.
Dopiero po chwili zauważyłem, że to okrągłe coś, to był mały człowieczek.
Zdecydowanie mi odbijało. Może w powietrzu wciąż było thc po wczorajszym wieczorze z Calum'em i Ashton'em? Mimo że świetni chłopacy, to czasami potrafili odpalić takie szalone rzeczy...
Inaczej przecież nie widziałbym przed sobą malutkiego chłopaka w pozycji embrionalnej ze skrzydłami na plecach. To musiała być sprawka przebywania z nimi w jednym pokoju, kiedy testowali nową formę rozrywki.
Chociaż w sumie...
Skoro już jestem pod wpływem to powinienem zająć się wytworem mojej wyobraźni.
Czy on w ogóle żyje?
Wziąłem małą wróżkę na rękę i z ulgą zauważyłem, że jest ciepła.
Wróżka miała blond włosy i ubrana była w jakieś dziwne ubrania z liści i płatków kwiatów. Jedno z jego skrzydełek wyglądało trochę dziwnie i zacząłem się martwić, że chłopiec nie będzie mógł latać.
Skoro chłopak żył... On spał? Nie wyglądał na to... Może zemdlał?
Wciągnąłem z szuflady zakraplacz z chemii i nabrałem w niego wodę i wycisnąłem kropelkę na głowę niewiadomego wróżka.
Poczułem ruch i zobaczyłem, że stworzenie na mojej dłoni zaczęło się budzić. Chłopiec przetarł oczy i wstał chwiejnie.
Jak tylko zobaczył mnie, krzyknął przerażony i wzniósł w powietrze, ale pisnął z bólu i spadł z powrotem na biurko.
- Hey spokojnie, nic ci nie zrobię. - powiedziałem widząc jego twarz. Miał błękitne oczy i był całkowicie przestraszony.
- Co mi zrobiłeś?! - krzyknął wyraźnie panikując po nieudanej próbie lotu.
- Znalazłem cię na parapecie. Czym jesteś? Jak bardzo naćpany muszę być...? - Mruknąłem do siebie ostatnie zdanie.
- Wypuść mnie stąd! - zarządził nie zwracając uwagi na moje pytanie. - Słyszysz wielkoludzie?!
- To ty tu jesteś malutki, ja jestem normalnego wzrostu. Ałć, nie boli cię to? - pokazałem na jego sine ręce i nogi. Musiał mocno przywalić w ten parapet.
- A co cię to?! - prychnął.
Już chciałem coś mu powiedzieć, ale do pokoju weszła mama z koszem na pranie. Odwróciłem się, zasłaniając wróżkę sobą i uśmiechnąłem do kobiety.
- Michael, masz coś brudnego?
- Nie, wrzuciłem wczoraj. Mamo... Mam bardzo ważne pytanie. Czy ja wyglądam jakbym był pod wpływem środków odurzających?
- Jezu synu, takich rzeczy się nie pyta rodziców! Nie, nie wyglądasz jakbyś był pod wpływem środków odurzających. Wyglądasz za to na nie wyspanego jak zwykle, mógłbyś w końcu położyć się o normalnej porze.
- Dzięki mamo. - rzuciłem, a ta wyszła z pokoju.
Teraz było jeszcze dziwniej.
Dzień dobry wszystkim!
Jak tam samopoczucie?
Wie ktoś jak przekonać rodziców, że nie chce brać bierzmowania i babrać się z tym wszystkim? Deam ja nawet nie wierzę w BogaTak czy inaczej
Miłego dnia i nocy wszystkim!
CZYTASZ
Różnice Międzygatunkowe / Muke
FanfictionPewnej burzowej nocy wampirza wróżka utknęła w pokoju swojej dzisiejszej ofiary...