Pewnego dnia, siedząc zwyczajnie przed komputerem poczułem delikatne ukłucie na boku szyi.
Już chciałem zabić kolejnego komara, który napatoczył się, aby wyssać ze mnie krew, kiedy okazało się że to ten zapach.
Ten jedyny.
Luke nieśmiało usiadł na moim głośniku, tak jak przed miesiącem. Miał na sobie bluzkę z białego płatka kwiatu i różowe tutu, które dostał ode mnie.
Jego usta poruszały się, a z wyrazu twarzy mogłem wyczytać żal i wstyd.
Oh jak tęsknię za jego głosem...
Nie wiedziałem jak przekazać mu, że nie wiem co mówi, więc po prostu ściągnąłem kaptur od bluzy i oczekiwałem jego reakcji.
Piękne, błękitne oczy wypełniły się czystym przerażeniem. Wróżka podleciała do mnie i spojrzała bliżej na rany, które sam sobie sprawiłem.
Blondyn był teraz we łzach. Drobne krople skapywały na klawiaturę, kiedy wybierał odpowiednie klawisze upewniając się wcześniej, że otworzyłem notatnik.
"czemu" brzmiało pytanie.
"to przez nie odszedłeś. Nienawidziłem ich i pomyślałem, że jeśli ich nie będzie, to może wrócisz"
Luke zakrył usta dłońmi zszokowany i bezradnie cofnął się od monitora.
Na szczęście złapałem go, zanim spadł z brzegu biurka.
"bylem taki glupi ze powiedzialem ci takie rzeczy wtedy. kocham cie a nie to jak wygladasz"
Napisał skacząc po klawiszach. Chciało mi się płakać, ale chociaż jeden z nas musiał pozostać bez łez na policzkach, aby mógł wspierać tego drugiego.
Blondyn złapał grafit od ołówka i włamał go. Usiadł na kartce i zaczął pisać, teraz już o wiele wygodniej niż na, w jego perspektywie, wielkiej klawiaturze.
"Mam wrodzoną nienawiść do kotokształtnych, a kiedy okazało się, że ty jesteś jednym z nich... Po prostu nie wytrzymałem. Dopiero po wielu dniach zrozumiałem, że ja przecież cię kocham. Przecież wciąż jesteś tym samym Michael'em co wcześniej, przemiana nie zmieniła twojego charakteru i duszy. A potem bałem się przylecieć tu. Po tym wszystkim co ci powiedziałem..."
Uśmiechnąłem się słabo do niego
"ale teraz tu jesteś"
Wróżka podleciała do mnie i przytuliła się do mojego policzka.
Następnego dnia razem uczyliśmy się migowego. Jakoś z nim, wszystko było łatwiejsze i o wiele zabawniejsze. Oboje cieszyliśmy się swoją obecnością i nic nie mogło nam przeszkodzić.
Luke nawet zwiększył się do mojego rozmiaru żeby było nam łatwiej.
- tęsknię za papryką - pokazałem, a Luke uderzył się w twarz dłonią i zaczął zwijać ze śmiechu. Po chwili zrozumiałem czemu i sam nie mogłem się opanować.
- muzyką - poprawił mnie chłopak z półprzezroczystymi skrzydłami, które delikatnie mieniły się za nim.
- Przepraszam Michael - pokazał, po czym spuścił głowę, więc uniosłem jego podbródek dłońmi i uśmiechnąłem do niego.
- Nie myśl ciągle o tym proszę. Kocham cię Luke
- ja ciebie też kocham
I wykorzystując chwilowy rozmiar blondyna, pocałowałem go delikatnie, co zamieniło się w sesję przytulania oraz całowania gdzie tylko popadnie.
Nasze ciała były idealnie ze sobą splecione i obawiałem się, że już nie uda nam się wydostać z tej plontaniny nóg, rąk, a także ogona.
- Taki miękki... - pokazał Luke, głaszcząc mój ogonek i westchnął, przytulając policzek do niego.
- Proszę, bądźmy miłością z tej opowieści. Bądźmy miłością łączącą dwa zwaśnione gatunki. - nie byłem pewien czy pokazałem to dobrze, ale blondyn chyba zrozumiał o co mi chodzi i uśmiechnął się delikatnie.
Chłopak skinął głową i złączył nasze usta na chwilę.
i co i co i co????
jak tam u was??
Miłego dnia i nocy wszystkim!!
CZYTASZ
Różnice Międzygatunkowe / Muke
FanfictionPewnej burzowej nocy wampirza wróżka utknęła w pokoju swojej dzisiejszej ofiary...