11

775 115 30
                                    

Nie wiedziałem co mam zrobić. Do kogo zwrócić się z pomocą. Jak wrócić do bycia człowiekiem.

Jeśli się dało...

Ubrałem się szybko i schowałem mięciutki ogon pod ubrania. Równie przyjemne w dotyku uszka włożyłem pod czapkę z daszkiem i nałożyłem cienką warstwę makijażu na rany po wąsach, które teraz schowały się z powrotem, zostawiając mnie z małymi bliznami na policzkach.

Ledwo zdążyłem na pierwszą lekcje, na szczęście nie kazali mi zdjąć czapki w klasie.

Jak tylko zaczęła się przerwa, pobiegłem szukać przyjaciół, którzy jak zwykle bawili się w glonojady niedaleko zewnętrznych ławek. Ledwo tam dotarłem, zatrzymałem się sparaliżowany. Nie mogłem się ruszyć i odezwać.

- Michael? - Ash oderwał się od Calum'a i skierował w moją stronę wzrok.

- Sto lat, sto lat urodzinowy chłopaku! ...Czy coś się stało Mike? - spytał Cal podchodząc do mnie.

- Ja... - otworzyłem usta, ale słowa nie potrafiły przejść mi przez gardło. - Ja muszę iść. - szepnąłem i uciekłem, nim zdarzyli mnie zatrzymać.

Czułem, jak kocie wąsy wysuwają się rozrywając już zasklepione rany. Nie mogłem tak wrócić do szkoły.

Dlatego poszedłem do domu.

Mój pokój ze ścianami koloru świeżej zieleni i ciepłym światłem wpadającym przez wciąż uchylone okno wcale mnie nie uspokoił. Było tu tak pusto bez Luke'a...

Do oczu naszły mi łzy na wspomnienie jego słów.

Byłem potworem.

Po kilku minutach usłyszałem dzwonek do drzwi, a zaraz po nim pukanie.

Powłóczyłem się na dół i niechętnie otworzyłem komukolwiek, kto stał po drugiej stronie.

- Nie zamykaj, za chwilę dojdzie Calum. Eww śmierdzi świeżo urodzonym kotem.

- Jak śmierdzi świeżo urodzony kot? - spytałem rozbawiony.

- Nieważne, możemy wejść i pogadać?

Niechętnie skinąłem głową i wpuściłem obu do domu. Usiedliśmy jak zwykle u mnie w pokoju i wtedy zauważyli pierwszą zmianę.

- Gdzie Luke?

- Nie wiem. - powiedziałem przyciszonym tonem. - Ja... I on wtedy...

- Powoli, co się dzieje? - uspokoił mnie Hood, a ja wiedziałem że za chwilę nie będzie już taki opanowany.

Spuściłem wzrok i zdjąłem nakrycie głowy.

Nie chciałem widzieć ich reakcji, tylko czekałem na wyzwiska. Jednak żadne z nich nie nadeszły. Za to poczułem silne ramiona otulające moją sylwetkę.

- Śmierdzisz jak świeżo urodzony kot. - stwierdził Ashton przytulając mnie mocniej. - Nie wiedziałeś prawda?

- N-nie. Moja mama chyba nie...

- Nie. Ona jest człowiekiem. Twój ojciec jest kotokształtnym.

- To dlatego Luke uciekł? Co z jego skrzydłem? - spytał Calum, który mimo, że napiął się na widok kocich uszek, to nie powiedział nic złego ani nie poszedł.

- Chyba było zdrowe już o wiele wcześniej. Był tak bardzo obrzydzony mną... Ja sam jestem sobą obrzydzony.

- Nie mów tak Mikey... Lepiej pomyśl o pozytywach bycia pół kotem.

- Jakich niby? Oprócz zachwycającej miękkości tych... Rzeczy. - wskazałem na uszy i ogon.

- Na przykład możesz zmieniać się w kotka. Albo... O! Widzisz w nocy.

- Ale Luke mnie nienawidzi. Jest mną obrzydzony. A ja... Ja go... Kocham go...

- Oh Mikey... Nie myśl o tym teraz, chodź pójdziemy na lody.

- Takie duże karmelowe i z polewą karmelową.

- No okey...

Heyy

A ja znowu głodna... XD

Ścięłam włosy :-D (tak wiem że nikogo to nie obchodzi no ale no)

I ekipa ma problem, bo nie ma męskiego odpowiednika do mojego imienia (a wyglądam teraz trochę jak chłopak i wszyscy mnie tym męczą a ten fakt im trochę psuje szyki)

Także tak, to się dzieje u mnie, a u was??

Miłego dnia i nocy wszystkim!

Różnice Międzygatunkowe / MukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz