Już jutro miały być moje urodziny i z tego powodu Calum i Ashton przychodzili pograć w gry oraz zjeść ciasto z obiadu.
Luke za to zarządził, że jak tylko wybije północ to złoży mi życzenia, żeby na pewno być pierwszym.
Mama nawet pozwoliła mi nie iść do szkoły, co było dość wielkim wyczynem.
No ale osiemnastka to nie żarty!
Więc położyłem się do łóżka, z myślą o Luke'u, który przez ostatnie dni był jeszcze lepszy niż zwykle. Byłem w nim zakochany po uszy i to chyba ze wzajemnością.
Problem w tym, że o dwunastej nie musiał budzić mnie Luke, a ten okropny ból. Nie miałem pojęcia co się dzieje, ale wróżkowy chłopak chyba już tak, bo odsunął się przerażony.
Z mojego gardła wydarł się przepełniony cierpieniem krzyk, kiedy poczułem jakby coś rozrywało mi skórę i sprawiało, że rosły nowe organy.
Moja mama jedynie przeszła obok pokoju w stronę łazienki, nie zwracając na mnie uwagi. Tata miał przyjechać dopiero rano.
Nie mogłem znaleźć nic, co by mnie uspokoiło i powiedziało, że to zaraz minie. Że nic strasznego się nie dzieje. To tylko sen...
Ale nawet blondyn stał na półce zszokowany i nie potrafił wydusić z siebie ani słowa.
Minęło to po paru minutach.
A przynajmniej tak mi się wydawało, bo zemdlałem z bólu i przerażenia.
Rano obudziłem się cały w zaschniętej krwi.
To sprawka Luke'a? Nie... Co się stało?
- Lu? - wymruczałem zmęczony, przeciągając się na łóżku.
- K-kim t-ty jesteś...? - szepnął przerażony niedaleko mnie.
Momentalnie otworzyłem oczy zaatakowany przez wspomnienia z nocy. Moje serce przyspieszyło do niewiarygodnego tempa i wyskoczyłem z łóżka jak poparzony. Od razu syknąłem z bólu w dole pleców i na głowie. Gdy chciałem sprawdzić co spowodowało to uczucie, moje palce natknęły się na coś miękkiego.
To wszystko było jak sen. Ale nie koniecznie dobry...
- C-co to jest...?
Gapiłem się w lustro na szafie i przecierałem oczy zszokowany tym, co w nim zobaczyłem. Przecież byłem człowiekiem... Ludzie nie powinni mieć kocich uszek i ogonów.
Zaczęła ogarniać mnie panika. Nie wiedziałem co się dzieje, ani jak to zatrzymać. Cały się trząsłem i szarpałem dwa, nowe dodatki na mojej głowie, nie zwracając uwagi na przeszywający ból.
W pewnej chwili, w samym środku mojego przerażenia coś zaczęło mnie bardzo swędzieć i kłuć na policzkach. Skórę przebiły cienkie, jasne wąsy dokładnie jak u, pożal się boże, kota. Krew wypłynęła z ran, które zrobiły i gdy normalnie Luke od razu by tu był aby ją wypić, teraz nawet nie drgnął. Wręcz przeciwnie, na jego twarzy był wyraz obrzydzenia i gdy to zobaczyłem, poczułem tą przysłowiową szpilkę w sercu. Blondyn sprawił, że bałem się jeszcze bardziej i nie byłem pewien, czy nie zemdleje ze strachu.
Łzy lały się po moich policzkach, ciało drżało niekontrolowanie, a serce chciało wyrwać się z klatki piersiowej. Osunąłem się na podłogę i schowałem twarz w dłoniach.
Spokojnie, tylko spokojnie. To tylko sen...
Moja mama przecież jest człowiekiem. Mój tata... nie znam mojego prawdziwego taty...
- T-ty... Ty mnie okłamałeś! - krzyknął oskarżycielsko niebieskooki. - Mówiłeś, że jesteś człowiekiem, a cały ten czas... Byłeś jednym z-z nich! - ostatnie słowo wręcz wypluł. - Ja się z tobą nawet całowałem! - złapał się za głowę.
- Luke ja przecież nie...
- Nienawidzę cię Michael! Jesteś potworem!
Załamany i zszokowany widziałem jak wampirza wróżka wznosi się w powietrze i wylatuje przez uchylone okno. Jego skrzydło było zdrowe.
Straciłem go...
- Michael jadę do pracy! Nie spóźnij się do szkoły! - usłyszałem wołanie mamy z dołu, a już po chwili trzask frontowych drzwi.
Zostałem sam, zapłakany i zniszczony.
Nie jestem człowiekiem...
Ta myśl była paraliżująca.
Oto tragiczny edit by ja Michaela z uszkami
A więc no
Miłego dnia i nocy wszystkim!
CZYTASZ
Różnice Międzygatunkowe / Muke
FanfictionPewnej burzowej nocy wampirza wróżka utknęła w pokoju swojej dzisiejszej ofiary...