OCZAMI PAULI
Zima. To taki magiczny czas gdy świat pokrywa się białym puchem. Ten moment gdy idziesz drogą i spojrzysz na światło latarni, gdzie płatki mienią się niczym brokat spadający na świat. Śnieg to też taka pierzyna, która otula ziemię i chowa ją przed brudną częścią miasta. Niebo. Niebo zimą jest cudowne. Szczególnie w czasie gdy pada śnieg. Niebo jest pomarańczowe. Niebo wygląda jakby się paliło. Gdy byłam dzieckiem zawsze siadałam na parapecie i patrzyłam właśnie w to niebo wyobrażając sobie, że są tam aniołki, które pieką świąteczne ciasteczka i posypują je cukrem pudrem, który przemienia się w śnieg. Nie przeszkadza mi nawet zimno nie przeszkadza mi mróz. Przecież mróz też jest cudowny. Może nie wtedy gdy musisz o szóstej rano dojechać do szkoły a autobus się spóźnia. Wtedy nawet ja, nienawidzę zimy. Ale zima to też ciepłe kakao, lampki, pierniczki i święta. Jak byłam mała kochałam zimę. Zawsze czekałam na pierwszy śnieg. Czekałam by wyjść na dwór z moimi przyjaciółmi i lepić bałwana. Czekałam aż wezmę sanki i będę mogła zjeżdżać z górki. Czekałam na robienie aniołów w śniegu czy rzucanie się śnieżkami. Z tego okresu zostało mi tylko jedno, nadal kocham śnieg. Nie mam już tamtych przyjaciół. To trochę smutne, że ludzie którzy kiedyś byli dla mnie wszystkim. Ludzie, z którymi kochałam się bawić i spędzać każdą możliwą chwilę teraz gdy mijają mnie na ulicy rzucają tylko przelotne cześć. Nie wiem co się stało. Nie wiem gdzie umknęły te wszystkie przyjaźnie. Mimo iż znajomości się zakończyły pozostały nam cudowne wspomnienia. Nie wiem czy oni o nich nadal pamiętają ale wiem, że ja nigdy nie zapomnę. Mam wrażenie, że któregoś dnia wróciliśmy do domu na wieczorynkę i już nigdy więcej nie wyszliśmy do naszej piaskownicy na osiedlu. Z czasem piaskownica została zniszczona, a osiedle zaczęło wyglądać na bardziej nowoczesne. Jakiś urzędnik postanowił zniszczyć miejsce, które u tak wielu ludzi powodowało uśmiech na twarzy i powrót do lat beztroskich ale tak naprawdę nikt nie może zabrać nam tego co jest dla nas najważniejsze. Wspomnień. Cieszę się, że moje dzieciństwo wyglądało tak jak wyglądało. Było beztroskie, mimo to czułam respekt do moich rodziców. Mogłam biegać po dworze od rana do wieczora i wymyślać multum zabaw. Nie potrzebowałam do tego telefonów czy innych gadżetów. Nikt nie pomyślał by zgłaszać rodziców za dostanie klapsa. Każdy miał wiecznie posiniaczone nogi od wspinania się na drzewa a co najważniejsze nikt nikogo nie oceniał za to co ma ubrane. Gdy wychodziliśmy na dwór, każdy wkładał najgorsze ciuchy, które w razie czego można było umieścić potem w koszu na śmieci gdyby przypadkiem się zniszczyły. Teraz gdy wyjrzę przez okno i spojrzę na te dzieciaki to robi mi się przykro. Każde z nich wychodząc na dwór ubiera się niczym na pokaz mody. I to w sumie jest przykre, to tak jakby na siłę chcieli być dorośli a coś odbierało im dzieciństwo. A przecież dorosłość wcale nie jest taka fajna. Szkoda, że doceniamy dzieciństwo dopiero wtedy gdy ucieknie nam przed nosem.
-Nienawidzę zimy - usłyszałam głos mojej przyjaciółki, gdy stałam na przystanku czekając na nią albo bardziej na autobus, a na nią to tylko tak na doczepkę.
-Przesadzasz - spojrzałam na dziewczynę, która dmuchała w swoje rękawiczki by w cudowny sposób ogrzać swoje zmarznięte dłonie -Wiesz, że byłoby ci cieplej gdybyś ubrała czapkę -zauważyłam.
-Wiesz, że od czapki moje włosy się elektryzują i wyglądam nieatrakcyjnie? - wywróciłam oczami na jej stwierdzenie -Kiedyś ci tak zostanie - podsumowała mnie, to trochę zabawne, że gdy się mówi z naszych ust wydobywa się para. Gdy byłam mała zawsze udawałam, że palę papierosy. Byłam więc wielkim palaczem, palącym tylko w zimę, chociaż też nie całą, bo nie zawsze było mroźnie.
Gdy ja rozmyślałam o tym jak zima jest piękna, moja przyjaciółka przeżywała jak bardzo jej nienawidzi i jak bardzo chce mieć już swój samochód by mogła nas wszędzie wozić. Oczywiście to byłoby wygodniejsze, ale nie wiem czy ona zdaje sobie sprawę, że benzyna kosztuje.
-Kto wymyślił wstawanie o świcie w sobotę?-spojrzała na mnie tym swoim smutnym wzrokiem, gdy skasowałyśmy bilety i usiadłyśmy wygodnie w autobusie.
-Ten kto wymyślił, szkołę dla tępych dorosłych, którzy nie zdali matury a chcą mieć jakieś doświadczenie prócz średniego.
Teraz to ona wywróciła oczami ale nim zdążyłam skomentować jej zachowanie autobus się zatrzymał i wszedł do niego nasz znajomy z klasy.
Krótkie wyjaśnienie, uczymy się w szkole policealnej. Technikum dla dorosłych. Zajęcia mamy tylko w weekendy a w tygodniu pracujemy. A to wszystko dlatego, że w maju miałyśmy maturę, której obie nie zdałyśmy. Podobno z kim przystajesz takim się stajesz. Głupota tej kretynki udzieliła się i mi.
-O siema - Tomek podszedł do nas i przytulił nas na przywitanie -Natalka a Ty co taka zmarznięta - spojrzał na moją przyjaciółkę -Właściwie co wy robicie w autobusie?
-Mogłabym zapytać cię o to samo - spojrzałam na niego.
-Dobra impreza była wczoraj - chłopak zaśmiał się następnie popchnął mnie biodrem bym zrobiła mu trochę miejsca. To nie tak, że my siedziałyśmy kulturalnie na dwóch przeznaczonych do tego miejscach a on miał cały autobus innych wolnych krzesełek dla siebie.
-Poważnie - spytałam poirytowana. Mimo tego jak bardzo lubię zimę i nawet strawię poranne wstawanie w weekendy to ten człowiek doprowadza mnie do białej gorączki.
-Będzie ci cieplej, w kupie siła.
-Ale mi nie jest zimno - wywróciłam teatralnie oczami.
-Mówił ci ktoś kiedyś, że w końcu zostanie?
-Mówią mi to od dziesięciu lat i jak na razie wszystko ze mną w porządku. -prychnęłam po czym wstałam, bo autobus zbliżał się do naszego przystanka.
Gdy wyszliśmy z autobusu postanowiłam iść bardziej z przodu, gdyż miałam potrzebę kupić kawę w mcDonaldzie. Przebierałam moimi nóżkami ostrożnie, by nie poślizgnąć się na lodzie ukrytym pod śniegiem.
-A tą co ugryzło? - usłyszałam pytanie, które Tomek najwidoczniej kierował do Natalki. Nie usłyszałam odpowiedzi dlatego domyśliłam się, że moja przyjaciółka tylko wzruszyła ramionami.
-Ona nadal tu jest i wszystko słyszy.
Razem z Natalką weszłyśmy do restauracji by zamówić dwie duże, białe kawy. Kocham zimę, bo wtedy dodają do niej cynamon. Zima to jednak cudowna pora roku. Gdy dostałyśmy już nasze zamówienia ruszyłyśmy prosto do budynku gdzie mieściła się nasza szkoła.
Natalka postanowiła jeszcze zapalić po czym weszłyśmy do sali gdzie siedziało już kilka osób. Oczywiście nie było nauczyciela i od słowa do słowa nasza mała grupka postanowiła, że o dwunastej się zrywamy i idziemy na piwo. Bo czemu nie? Jesteśmy przecież dorośli. A to jest to co robią dorośli prawda? Piją alkohol w barze o tak wczesnej godzinie.
CZYTASZ
Karuzela uczuć
Teen FictionMłodzi dorośli, to ten okres w naszym wieku gdy myślimy, że wszystko nam wolno, bo w końcu jesteśmy dorośli. A tak naprawdę nawet nie zdajemy sobie jak wiele jeszcze przed nami i jak trudne jest życie na swoim. To czas gdy pora się ustabilizować i z...