Pod swoimi stopami widziałem jedynie ciągnącą się w nieskończoność ciemność. Wisiałem zawieszony w mrocznej przestrzeni, nie dostrzegając żadnych punktów odniesienia. W pewnym momencie poczułem boleśnie lodowate ukłucie, które przeszyło moje ciało. Znikąd pojawił kamienny strażnik wieczności, a wraz z nim oślepiający błysk. Zamknąłem oczy, aby po chwili ponownie je otworzyć. Ostrożnie uniosłem powieki, by zobaczyć... Niemożliwe!
Wokół panował półmrok, rozświetlany delikatnie przez wpadające światło pod szczeliną drzwi. Strażnik leżał rozwalony na krześle pogrążony w głębokim śnie. Jego głośne chrapanie niosło się po całym pomieszczeniu. A ja? Ja siedziałem skulony w ciasnej klatce. Już prawie zapomniałem, jakie to uczucie, kiedy stopy cierpną od braku ruchu na tak małej powierzchni. Przerażony rozejrzałem się, by odnaleźć Gruthara, którego klatkę umiejscowiono przy mojej.
Jest! Gruthar! On żyje! Czy to oznacza, że cofnąłem się w czasie? Czy dostałem szansę, aby wszystko zmienić? Muszę spróbować. Mogę przecież to zrobić!
— Grutharze! — zawołałem szeptem, dzwoniąc w metalową ścianę klatki. — Grutharze! Słyszysz mnie? — Spojrzałem na strażnika, by upewnić się, że moje hałasy go nie obudzą. — Grutharze! — powiedziałem nieco głośniej.
— Co się stało, Gorisie? — odpowiedział spokojnym, choć nieco zaspanym głosem.
— Czy mógłbyś bezgranicznie mi zaufać? — spytałem, przysuwając się jak najbliżej drobnej szczeliny.
— Co się stało? — powtórzył pytanie, choć tym razem w jego głosie wyczułem ogromny niepokój.
— Odpowiedz, proszę — miauknąłem błagalnie.
— Jesteśmy stadem, Gorisie. Oczywiście, że musimy sobie ufać.
— Uwierzysz we wszystko, co ci teraz opowiem?
— Gorisie... Nigdy tak się nie zachowywałeś... Co się dzieje? Wyjaśnij mi choć odrobinę.
— Czy Xarn jest wciąż z nami? — spytałem, czując napływającą panikę.
— Ależ oczywiście. Dlaczego miałoby go z nami nie być?
— Uff, to dobrze — mruknąłem, oddychając z ulgą. — Czyli jest jeszcze szansa.
— Szansa? Szansa na co? — spytał wyraźnie zdezorientowany Gruthar. — Już nic z tego nie rozumiem.
— Mam nadzieję, że kiedyś ci to wyjaśnię. — Znów zerknąłem w stronę śpiącego strażnika, by zadbać o nasze bezpieczeństwo. — Słuchaj, Grutharze. Słuchaj mnie uważnie.
— Tak?
— Znajdujemy się w ogromnym niebezpieczeństwie. Nasz gatunek, ten inteligentny gatunek... — zacząłem niepewnie, nie mogąc obrać słów. — Chylimy się ku upadkowi. Znajdujemy się w ogromnym niebezpieczeństwie, przyjacielu.
— O czym ty mówisz? Jesteśmy tu bezpieczni.
— Ech... — Westchnąłem ciężko, kręcąc jednoczenie głową, czego on nie mógł zauważyć. — Grutharze, nie mogę ci tego wytłumaczyć, ponieważ mamy za mało czasu. Przybywam z przyszłości, gdzie ja i Xarn to ostatni przedstawiciele naszego gatunku.
— Gorisie, czy nie przemęczyłeś się na ostatnim treningu? Może zbyt wiele czasu poświęcasz nauce i stąd to dziwne zachowanie — powiedział zmartwiony, całkowicie nie zważając na moje słowa.
CZYTASZ
Wspomnienia Gorisa
FanfictionSzpony śmierci to jedne z najniebezpieczniejszych stworzeń na Pustkowiach. Kiedy pozostałość dawnego rządu, Enklawa, wchodzi w posiadanie toksyny FEV, zaczynają się eksperymenty na tych śmiercionośnych zwierzętach. Inteligencja groźnych istot ulega...