Część XXVII

22 3 0
                                    

Mężczyzna w lśniącym metalowym pancerzu patrzył na nas ze stoickim spokojem. Z jego tajemniczych oczu emanowało jednak coś pozytywnego i dobrego. Nie wiem czemu, ale ufałem mu, mimo że znał Dziecko Przeznaczenia – mógł wiedzieć nawet dużo więcej, niż moglibyśmy się spodziewać.

— Jesteśmy Bractwem Stali. Wiemy o wielu rzeczach — odparł ze spokojem, patrząc prosto w oczy Noah.

— Okeeeej... — Uniósł pytająco brew. — Tak więc... Kim jesteście?

— Paramilitarna organizacja, którą zwiemy Bractwem Stali — odpowiedział krótko, bez większych szczegółów.

Noah wyglądał na nieco zdezorientowanego. Znałem jego niezaspokojoną ciekawość, dlatego zdawkowe odpowiedzi mężczyzny zaczynały go zapewne irytować.

— To co ciekawego robicie w tym bractwie, hę?

Mężczyzna westchnął ciężko, a z jego spokojnej twarzy zaczęło promieniować coś, co nazwałbym nostalgią czy smutkiem.

— Byliśmy ostatnimi, którzy dbali o pozostałości technologii. Taki bastion... Czy może policja technologiczna. Zebraliśmy starą technologię i wydawaliśmy ją w bardzo małych ilościach i to tylko tym, którzy według nas na to zasługiwali.

— Jak można sobie na to zasłużyć?

— Udowadniając, że wiesz, jak zająć się taką technologią. Musisz posiadać wiedzę i umiejętności. Bez pozostałości technologii stracilibyśmy większość przedwojennych osiągnięć, przez co cofnęlibyśmy się w rozwoju, gdyż wynalezione dotychczas technologie musiałby zostać ponownie odkryte.

— Rozumiem. — Pokiwał głową Noah. — Jednak wspomniałeś, że byliście, czyli... już nie jesteście? Czym jest bractwo teraz?

— Cóż... Kilka miesięcy temu spotkaliśmy inną grupę, która nie tylko dorównywała naszym technologicznym osiągnięciom, ale również mocno je przewyższała...

Och, nie, czyżby mówił o nich? Tak bardzo pragnąłem zapomnieć o traumatycznych przeżyciach, jednak ta myśl o przeszłości prześladowała mnie na każdym kroku.

— Zwali się Enklawą. Przeszkadzały nam te technologiczne różnice... — Westchnął ciężko. — Zazdrościliśmy im tych osiągnięć. Rozważaliśmy nawet próbę kontaktu, jednakże potrzebowaliśmy rozeznania i informacji, czy jest to dla nas bezpieczne. Dlatego na początku ograniczyliśmy się do małych placówek w pobliżu miejsc, gdzie ostatnio była aktywna Enklawa. Możemy obserwować ich z bezpiecznego miejsca. Obecnie stacjonujemy w Norze, Republice Nowej Kalifornii i tutaj, czyli San Francisco.

Moje przeczucie zaczęło podpowiadać, że coś jest nie tak. Już przez samo wypowiedzenie słowa „Enklawa" miałem natłok przytłaczających myśli w głowie, jednakże próbowałem zachować równowagę z rzeczywistością i tym, co jest tu i teraz. Wyczułem desperację w tonie głosu mężczyzny. Zdradzał nam coraz drobniejsze szczegóły, które nie powinny wychodzić poza kręg bractwa. Ewidentnie chciał nas wtajemniczyć i... właśnie. Co dalej?

— Brzmi interesująco — odpowiedział Noah z wyraźnym ożywieniem w głosie. — Co wiecie? Do jakich informacji dotarliście?

— Chyba niewiele — przyznał ze smutkiem. — Na razie wiemy, że Enklawa zajmuje się narkotykami, niewolnikami i bronią. Naszym zdaniem to są jednak mało znaczące operacje, które prowadzą do czegoś większego...

Wspomnienia GorisaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz