Przygryzłam wargę, wpatrując się w widok za oknem. Przede mną rozciągało się wielkie, czarne jezioro, które lśniło księżycowym blaskiem. Obraz uspokajał mnie i dawał mi choć chwilę bez myślenia o Draco i jego słowach. Poczułam metalicznym smak krwi w ustach, kiedy moje zęby wbiły się zbyt mocno.
— Kurwa — warknęłam, gdy ten cały chaos w głowie zaczął mnie przytłaczać. — Kurwa, kurwa, kurwa.
Czy naprawdę byłam okrutną suką?
Tak właśnie odbierali mnie ludzie? Nigdy nie przejmowałam się opinią innych, ale ból słyszalny w głosie Malfoya powalił mnie na kolana. Było mi go żal. Przez te wszystkie szkolne lata nie przepadaliśmy za sobą, ale ostatnio coś się zmieniło. Ten z pozoru niewinny pocałunek wywrócił wszystko do góry nogami. Czułam kłujące poczucie winy, które jakimś cudem dostało się pod moją skórę.
Zachowałam się jak suka.
_____
Był piątkowy wieczór, a ja siedziałam w bibliotece, pisząc esej z transmutacji na aż 20 cali. McGonagall w tym tygodniu nie wykazywała się świetnym humorem i chyba robiąc nam na złość, zadała pracę na kilka dobrych godzin. Gryzmoliłam piórem po pergaminie, starając się wymyślić coś sensownego i zasługującego na co najmniej Powyżej Oczekiwań.
Nagle usłyszałam za sobą czyjeś kroki, które wybudziły mnie z transu. Odwróciłam się, szukając właściciela dźwięków. Zacisnęłam palce mocniej na długopisie, widząc Draco, stojącego przy regale z książkami kilka kroków ode mnie. Wypalał we mnie dziurę swoim ognistym spojrzeniem. Część mnie chciała jak najszybciej podejść do niego i przeprosić za moje zachowanie, ale ta druga strona blokowała mnie i trzymała na miejscu. Przygryzłam wargę, starając się uspokoić i zebrać w sobie resztki odwagi. Podniosłam się z krzesła i skierowałam w stronę blondyna, który nie spuszczał ze mnie wzroku nawet na chwilę. Stanęłam przed chłopakiem i zacisnęłam w pięści trzęsące się ręce.
— Malfoy, ja... — przełknęłam ślinę. — naprawdę mi przykro. — zaczęłam kulawo, patrząc się wszędzie tylko nie w jego oczy. — Miałeś rację, byłam nieczuła, okrutna, nawet nie próbowałam cię wysłuchać. Przepraszam. — nasze spojrzenia spotkały się, a w jego oczach dostrzegłam tajemniczy błysk.
Na ustach Ślizgona pojawił się mały, zarozumiały uśmieszek.
— Czekałem na te przeprosiny od kilku dni — zachichotał, a ja w końcu się rozluźniłam i uśmiechnęłam.
— I w końcu je dostałeś, jesteś z siebie dumny? — parsknęłam, groźnie mrużąc na niego oczy.
— Nawet nie wiesz jak bardzo — świecił swoimi białymi zębami, bezczelnie się ze mnie nabijając.
— A wypchaj się — fuknęłam, dając mu kuksańca w bok. — Ale mówiąc zupełnie szczerze, cieszę się, że między nami już wszystko dobrze.
— Ja też — włożył dłonie do kieszeni w spodniach. — I chciałbym cię przeprosić za to, że pocałowałem cię bez twojej zgody... Jest mi naprawdę głupio. Myślisz, że moglibyśmy się po tym wszystkim zaprzyjaźnić? — spojrzał na mnie niepewnie.
— Wyglądasz, jakbyś miał się zaraz zapaść pod ziemię — zakpiłam, próbując rozładować napięcie, które pojawiło się po tym, jak Malfoy zadał pytanie. — Jasne, że możemy być przyjaciółmi.
Kurwa, nie.
Chyba nie chcę być tylko twoją przyjaciółką.
_____
CZYTASZ
Riddle!
Fanfiction- Winna! - usłyszałam. - Że co? Niby za co? - zapytałam, udając niewiniątko. Musiałam grać, oszukiwać, żeby tylko wyjść na wolność. Nie chciałam ponosić konsekwencji moich czynów. Wiem, nie zachowywałam się honorowo czy odpowiedzialnie, ale pi...