Rozdział VIII

368 21 1
                                    

   Przygryzłam wargę, wpatrując się w widok za oknem. Przede mną rozciągało się wielkie, czarne jezioro, które lśniło księżycowym blaskiem. Obraz uspokajał mnie i dawał mi choć chwilę bez myślenia o Draco i jego słowach. Poczułam metalicznym smak krwi w ustach, kiedy moje zęby wbiły się zbyt mocno.

   — Kurwa — warknęłam, gdy ten cały chaos w głowie zaczął mnie przytłaczać. — Kurwa, kurwa, kurwa.

   Czy naprawdę byłam okrutną suką?

   Tak właśnie odbierali mnie ludzie? Nigdy nie przejmowałam się opinią innych, ale ból słyszalny w głosie Malfoya powalił mnie na kolana. Było mi go żal. Przez te wszystkie szkolne lata nie przepadaliśmy za sobą, ale ostatnio coś się zmieniło. Ten z pozoru niewinny pocałunek wywrócił wszystko do góry nogami. Czułam kłujące poczucie winy, które jakimś cudem dostało się pod moją skórę.

   Zachowałam się jak suka.

_____

   Był piątkowy wieczór, a ja siedziałam w bibliotece, pisząc esej z transmutacji na aż 20 cali. McGonagall w tym tygodniu nie wykazywała się świetnym humorem i chyba robiąc nam na złość, zadała pracę na kilka dobrych godzin. Gryzmoliłam piórem po pergaminie, starając się wymyślić coś sensownego i zasługującego na co najmniej Powyżej Oczekiwań.

   Nagle usłyszałam za sobą czyjeś kroki, które wybudziły mnie z transu. Odwróciłam się, szukając właściciela dźwięków. Zacisnęłam palce mocniej na długopisie, widząc Draco, stojącego przy regale z książkami kilka kroków ode mnie. Wypalał we mnie dziurę swoim ognistym spojrzeniem. Część mnie chciała jak najszybciej podejść do niego i przeprosić za moje zachowanie, ale ta druga strona blokowała mnie i trzymała na miejscu. Przygryzłam wargę, starając się uspokoić i zebrać w sobie resztki odwagi. Podniosłam się z krzesła i skierowałam w stronę blondyna, który nie spuszczał ze mnie wzroku nawet na chwilę. Stanęłam przed chłopakiem i zacisnęłam w pięści trzęsące się ręce.

   — Malfoy, ja... — przełknęłam ślinę. — naprawdę mi przykro. — zaczęłam kulawo, patrząc się wszędzie tylko nie w jego oczy. — Miałeś rację, byłam nieczuła, okrutna, nawet nie próbowałam cię wysłuchać. Przepraszam. — nasze spojrzenia spotkały się, a w jego oczach dostrzegłam tajemniczy błysk.

   Na ustach Ślizgona pojawił się mały, zarozumiały uśmieszek.

   — Czekałem na te przeprosiny od kilku dni — zachichotał, a ja w końcu się rozluźniłam i uśmiechnęłam.

   — I w końcu je dostałeś, jesteś z siebie dumny? — parsknęłam, groźnie mrużąc na niego oczy.

   — Nawet nie wiesz jak bardzo — świecił swoimi białymi zębami, bezczelnie się ze mnie nabijając.

   — A wypchaj się — fuknęłam, dając mu kuksańca w bok. — Ale mówiąc zupełnie szczerze, cieszę się, że między nami już wszystko dobrze.

   — Ja też — włożył dłonie do kieszeni w spodniach. — I chciałbym cię przeprosić za to, że pocałowałem cię bez twojej zgody... Jest mi naprawdę głupio. Myślisz, że moglibyśmy się po tym wszystkim zaprzyjaźnić? — spojrzał na mnie niepewnie.

   — Wyglądasz, jakbyś miał się zaraz zapaść pod ziemię — zakpiłam, próbując rozładować napięcie, które pojawiło się po tym, jak Malfoy zadał pytanie. — Jasne, że możemy być przyjaciółmi.

   Kurwa, nie.

   Chyba nie chcę być tylko twoją przyjaciółką.

_____

Riddle!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz