Rozdział XI

270 18 0
                                    


Umierałam na jego oczach. A on? Nawet nie kiwnął palcem, żeby mi pomóc. Voldemort niszczył mnie od środka. Walczyłam o życie, ale wiedziałam, że to ja przegrywam tę walkę. Mój ojciec był silniejszy. Właśnie w tym momencie przypomniały mi się jego słowa. "Zostaniesz za to wynagrodzona". Czy jego nagrodą miała być śmierć? Czy był na tyle szurnięty, żeby zabić własną córkę? Sądzę, że był. Czułam, że chciał mnie zabić, że chciał mnie za coś ukarać. Jedyne pytanie jakie przychodziło mi teraz do głowy to "Za co ?". Nie miałam pojęcia dlaczego to robił. Dlaczego chciał zgładzić własną córkę. Spędziłam tyle lat pomagając mu. Ryzykując własne życie dla niego. A on co? Zabijał mnie.

*************

Otworzyłam oczy i krzyknęłam. Podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam się po pomieszczeniu w którym się znajdowałam.

- Spokojnie Kris, to był tylko zły sen. - Mruknęłam cicho, po czym bezwładnie opadłam na mięciutkie łóżko. - Tato, dlaczego mi to robisz?

Warknęłam cicho, po chwili ponownie zamykając oczy. Odetchnęłam głęboko. Przecież nic mi nie grozi... prawda?

- Kris, coś się stało? - Powiedziała zaspana Rosie, moja współlokatorka. Nie chodzi o to, że nie lubię ludzi, po prostu Rosie jest jakaś dziwna, ok?

- Nic mi nie jest. - Warknęłam i wstałam z łóżka. Weszłam do łazienki, trzaskając drzwiami. Napuściłam ciepłej wody do wanny, po czym do niej weszłam. W końcu mam chwilę dla siebie. Chociaż, wciąż nie mogę dojść do siebie po tym dziwnym śnie. Może Voldemort próbował mi coś przekazać? Mam nadzieję, że nie. Kompletnie nie wiedziałam o co chodzi w moim koszmarze. Owszem, może mogłabym mieć jakiś atak, czy coś, ale nawet sobie nie wyobrażam, że Draco mógłby mi nie pomóc. Przecież jesteśmy razem. W sumie od niedawna, ale jednak jesteśmy.

***********

Po wyjściu z łazienki , od razu udałam się do Wielkiej Sali. W końcu to ostatni dzień przed zakończeniem roku. Usiadłam przy stole Slytherinu, od razu nakładając sobie jedzenie. Zaraz po mnie do stołu ślizgonów usiadł Draco.- Cześć. - Powiedział i uśmiechnął się do mnie promiennie.- Hej. - Odpowiedziałam ponuro, nadal myśląc o tym dziwnym śnie. A co jeżeli to nie był zwykły sen?- Co się stało? Jesteś dzisiaj jakaś dziwna. - Stwierdził, cały czas uważnie mi się przyglądając. Westchnęłam. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Opowiedzieć mu mój sen? Nie byłam do końca pewna czy mogę mu zaufać, ale w końcu to on jest moim chłopakiem. - Nic się nie stało. - Uśmiechnęłam się, tak jakby dzięki temu mógłby mi uwierzyć. - Idziemy na wróżbiarstwo?- Chodźmy. - Powiedział, jednocześnie łapiąc mnie za rękę.


***********

Lekcje wróżbiarstwa były niezwykle nudne. Dzisiaj akurat wróżyliśmy z fusów. Byłam w parze z Draco. Walnięta profesorka przeszła po klasie i kazała nam wróżyć z fusów, które są w filiżankach herbaty. Wzięłam do ręki filiżankę Draco.

- Widzisz tam coś? - Zapytał, uważnie mi się przyglądając.

- Widzę jakiegoś jastrzębia, który jest przy jakiejś dziwnej postaci, chyba to dziewczyna. - Spojrzałam do książki. Jastrząb - śmiertelny wróg.

- Ciekawe... - Mruknęłam i uśmiechnęłam się do Malfoya.

- Co jest takie ciekawe? - Powiedział, nie spuszczając ze mnie wzroku. Zaśmiałam się.

- Wygląda na to, że twój wróg odbije ci dziewczynę. - Popatrzyłam to na Dracona, to na Pottera siedzącego za nami. Blondyn cały poczerwieniał.

- Żartowałam. - Uśmiechnęłam się przebiegle. - Widzę tu tylko fusy.

Odłożyłam filiżankę chłopaka i uśmiechnęłam się pod nosem. Profesor Trelawney cały czas uważnie rozglądała się po klasie.

- A ty? Co widzisz u mnie? - Zapytałam się chłopaka, który w tym momencie brał moją filiżankę. Zastanowił się chwilę, po czym spojrzał na mnie.

- To wygląda trochę jak jakiś zmutowany pies. - Westchnął, a ja się zaśmiałam.

- Zmutowany pies, tak? - Zaczęłam nabijać się z Draco, a on tylko patrzył na mnie spod byka.

- Foch. - Powiedział i zrobił minę obrażonego dziecka. Znowu uśmiechnęłam się promiennie i dałam mu całusa w policzek. Nagle do naszego stołu podeszła Sybilla. Wzięła moją filiżankę i w nią zajrzała. W tym samym momencie filiżanka wyleciała jej z ręki.

- Ponurak.

***********

- Słucham? - Zapytałam, choć od razu wiedziałam o co chodzi.

- Dzieci, kończymy na dziś lekcję. - Powiedziała profesor i nie odpowiadając na moje pytanie , pomknęła w nieznanym mi kierunku. Chciałam za nią pójść, ale Draco złapał mnie za rękę i wyprowadził z sali. Razem poszliśmy na błonie na których panowała piękna pogoda. Usiedliśmy przy jakimś drzewie, a Draco mnie przytulił.

- Kris, nie przejmuj się tą wariatką. Gada jakieś głupoty. - Pocieszał mnie Malfoy, po czym złączył nasze usta w pocałunku.

***********

W końcu nadszedł dzień wyjazdu na wakacje. Cieszyłam się, że kończę swój trzeci rok, ale okropnie się bałam. Przerażała mnie myśl Voldemorta, który być może będzie mnie nękał i w następnym roku. Wciąż nie zapomniałam mojego snu i jego odwiedzin, kiedy byłam nieprzytomna.

- Kris, niedługo wyjeżdżamy. - Powiedziała moja współlokatorka Rosie, która chyba myślała, że się przyjaźnimy.

- Idę. - Powiedziałam, nie chcąc kontynuować z nią rozmowy. Razem z dziewczyną wyszłyśmy z Hogwartu i udałyśmy się na pociąg. Wsiadłam do pociągu i zajęłam jakiś wolny przedział w którym usiadłam sama. Jednak odjeżdżając nie zauważyłam postaci stojącej na stacji.

- Do zobaczenia Kristen.... Moja córko...

Riddle!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz