W pomieszczeniu zapadła cisza, podczas której z niedowierzaniem i zaskoczeniem wpatrywałam się w zdeformowaną twarz mojego ojca. Mimowolnie cofnęłam się o krok, nie mogąc uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Czerwone oczy wpatrywały się we mnie z ciekawością, a moje ręce zaczęły drżeć. Pewność siebie nagle ze mnie wyparowała.
— Tak, kochanie — usłyszałam ten zimny głos, a po moich plecach przeszedł dreszcz.
— Ale jak? Przecież ty... — jąkałam się, dalej będąc w głębokim szoku.
— To nie czas na wyjaśnienia — odparł stanowczo. — Muszę zdobyć kamień filozoficzny, aby się odrodzić.
— Co ja mam z tym wspólnego?
— Zaprzyjaźnij się z Harrym Potterem. On znajdzie kamień, ty go ukradniesz i oddasz mnie — wytłumaczył, nawet nie dając mi możliwości wyboru.
— Dobrze — powiedziałam po dłuższej chwili, nie będąc do końca pewna powodzenia tego planu.
Spojrzałam ostatni raz na ojca, po czym wyszłam z sali, w której panowała ciemność, i udałam się do mojego dormitorium z głośnym westchnieniem.
Musiałam to wszystko przemyśleć.
______
Lekcja eliksirów skończyła się, a ja już w głowie układałam harmonogram działania. Musiałam jakoś dotrzeć do wybrańca, wykazać się sprytem, który jest cechą przewodnią mojego domu. Dla mojego ojca byłam w stanie zrobić wszystko, nawet zniżyć się do tego poziomu, żeby zaprzyjaźnić się z jakimś marnym Gryfonem. Nie miałam wyjścia, trzeba było włożyć dumę do kieszeni i działać.
Szukałam wzrokiem Złotej Trójcy, chcąc jak najszybciej zacząć realizację mojego planu. Potter i jego paczka stali w głębi korytarza i widocznie coś kombinowali. Zaczęłam iść w ich stronę, taksując wzrokiem gryfońskie sylwetki.
— Cześć — uśmiechnęłam się przyjaźnie, stając przed zdziwionym Harrym.
— Ekhm... Hej? — bardziej zapytał niż powiedział brunet, obserwując każdy mój najmniejszy ruch.
— Nad czym się tak głowicie? — zaśmiałam się słodko, wpatrując się moimi wielkimi czekoladowymi oczami w skonfundowanych Gryfonów.
— Czego od nas chcesz? — warknął rudy Zdrajca Krwi, patrząc na mnie z nienawiścią.
— Po prostu chciałam się lepiej poznać, w przyszłości może nawet zaprzyjaźnić — wytłumaczyłam, z fałszywym smutkiem spoglądając na Łasica. — Jeśli wam przeszkadzam, mogę sobie pójść.
— Nie, zostań — odpowiedział szybko zielonooki. — Jesteś Ślizgonką, myśleliśmy, że przyszłaś tu, żeby się z nas naśmiewać.
Z chęcią bym to zrobiła.
— Nie wszyscy uczniowie Domu Węża są źli — zrobiłam zawiedzioną minkę, jakby rozczarowując się zachowaniem Pottera.
— Nie gniewaj się — Weasley i wybraniec powiedzieli niemal równocześnie, a szlama Granger tylko wpatrywała się we mnie, stojąc z boku, dotąd się nie odzywając.
— W takim razie może pójdziemy do Pokoju Wspólnego Gryffindoru? Spędzimy trochę czasu w swoim towarzystwie — na moją twarz wpłynął miły i zachęcający uśmiech, a chłopcy energicznie pokiwali głowami, zgadzając się na bliższe poznanie.
Pierwsza faza planu zaliczona.
______
— Harry, jesteś bardzo zabawny — zaśmiałam się perliście, ukazując rząd białych zębów.
Kto nabrał się na ten sztuczny śmiech?
Oczywiście Golden Trio.
— Kristi, jesteś taka słodka — wychwalał mnie wybraniec, a na mojej twarzy pojawił się usatysfakcjonowany uśmiech.
Owinęłam sobie ich wokół palca szybciej niż się tego spodziewałam. Rudy Weasley i Potter ciągle mi słodzili, zapatrzeni we mnie jak w obrazek, nawijali coś o Quiddichu, a ja podłapywałam temat, wtrącając jakieś ciekawostki z życia graczy. Hermiona Granger dużo mówiła o nauce i książkach, pytała mnie o moją opinię na wiele różnych tematów, a ja żywo odpowiadałam na jej pytania, udając zainteresowanie jej osobą. Gra aktorska była dopracowana w każdym detalu i nikt nie mógł zaprzeczyć, że byłam potomkinią Salazara Slytherina - sprytną i wyrachowaną suką.
— Kochani, z chęcią bym jeszcze została, ale niestety muszę już wracać do swojego dormitorium — podniosłam się z kanapy, czując uważny wzrok na swojej postaci. — Widzimy się jutro — pomachałam im na odchodne, wychodząc z pomieszczenia, urządzonego w barwach Gryffindoru.
— Kretyni — wymruczałam, kiedy tylko zniknęłam im z pola widzenia i przewróciłam oczami, nie mogąc uwierzyć w ich głupotę i naiwność.
Nie słyszeli, że Ślizgoni to podstępne gady?
______
Następnego dnia udałam się do gabinetu nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią, chcąc podzielić się dotychczasowymi sukcesami. Nie pukając do drzwi, przekroczyłam ich próg i usiadłam na czarnym fotelu, stojącym w kącie niewielkiego pomieszczenia.
— Jak na razie wszystko idzie po mojej myśli — zaczęłam, uśmiechając się przebiegle pod nosem. — Potter i jego rudy koleżka zakochali się we mnie po uszy, a ta głupia mugolaczka uważa mnie za najlepszą przyjaciółkę — zaśmiałam się podle, wyobrażając sobie naiwną buźkę Granger.
— Cieszę się, że twój plan się powodzi — odparł Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać, patrząc na mnie przychylnym wzrokiem — Co planujesz dalej?
Zastanowiłam się chwilę, a w mojej głowie pojawiły się miliony pomysłów, które mogłabym wykorzystać przeciwko Złotej Trójcy.
— Niedługo się dowiesz — powiedziałam tajemniczo, opuszczając ciasny gabinet.
Wkrótce wszyscy przekonają się, na co mnie stać.
_____
— Słucham? Chce pani najlepszej uczennicy odjąć 10 punktów? Jest pani bezczelna! — fuknęłam, patrząc na McGonagall z politowaniem.
Nauczycielka transmutacji głośno westchnęła, będąc już zmęczona moim ognistym temperamentem. Schowała twarz w dłoniach, widocznie się nad czymś zastanawiając.
— Panno Riddle... — zaczęła, a na jej twarz wpłynęła oschłość i powaga. — Użyła pani zaklęcia petryfikującego na koledze z pierwszego rocznika, na dodatek ukradła mu wszystkie galeony. To niedopuszczalne! - potarła dłonią o skroń, patrząc na mnie spod przymrużonych powiek.
— Jest pani niesprawiedliwa! To on mnie zaatakował, ja się tylko broniłam! — skłamałam, wpatrując się z oburzeniem w starszą kobietę.
Nagle drzwi wejściowe huknęły, a do klasy wbiegł zdyszany charłak - woźny Filch. Jego twarz pokryta była rumieńcem, oddech ciężki, a w oczach malowało się przerażenie. Czarownica podskoczyła z zaskoczenia, z niezrozumieniem wpatrując się w szkaradnego mężczyznę.
— Co się stało, Argusie? — zadała pytanie McGonagall.
— Troll! W szkole jest troll! — ciemnowłosy krzyczał jak opętany, zwracając tym moją uwagę.
Profesorze Quirrell, dobrze się pan spisał.

CZYTASZ
Riddle!
Fanfic- Winna! - usłyszałam. - Że co? Niby za co? - zapytałam, udając niewiniątko. Musiałam grać, oszukiwać, żeby tylko wyjść na wolność. Nie chciałam ponosić konsekwencji moich czynów. Wiem, nie zachowywałam się honorowo czy odpowiedzialnie, ale pi...